Gadające głowy

Człowiek, który groził, że wysadzi się w powietrze razem z Bankiem Millenium w Warszawie (nazywał się, o ile dobrze pamiętam, Jerzy Górski), co spowodowało spore zamieszanie, postawiło na nogi policję, straż pożarną i specjalnych negocjatorów umiejących ponoć rozmawiać z desperatami, powiedział w rozmowie z dziennikarzem programu „Uwaga” TVN, że gdyby dotarł do niego nadany przez telewizję apel tegoż dziennikarza, natychmiast przerwałby swój show i opuścił bank. Niestety, siedząc w banku, nie miał telewizora. Bowiem, jak wyznał w tej samej rozmowie, jedynym celem jego ryzykownej demonstracji było „zaistnienie w mediach”, które – według niego – zdolne są rozwiązać jego skomplikowany spór z bankiem, a właściwie z biurem maklerskim Millenium. Ludzie mediów są dumni z roli, jaką odgrywają w państwie, i także wspomniany wyżej dziennikarz „Uwagi” zapewniał desperata, że gdyby ów zwrócił się od razu do niego, nie byłoby potrzeby chodzenia po sądach ani tym bardziej paraliżowania życia w Warszawie. Myślę, że dziennikarz ma rację, co pokazuje wyraźnie, że żyjemy w państwie patologicznym. A także w państwie wirtualnym, gdzie osoba lub sprawa, które nie „zaistnieją w mediach”, po prostu nie istnieją w ogóle. Jest to jednak broń obosieczna. Media – gazety lub telewizja – są wprawdzie w stanie odgrywać rolę dobrej wróżki przychodzącej z pomocą komuś

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 04/2005, 2005

Kategorie: Felietony