Gazowy spektakl

Gazowy spektakl

W styczniu może nas czekać kolejny gazowy kryzys. Europa wyciągnęła wnioski z poprzedniego rosyjsko-ukraińskiego konfliktu. A my? Od kilku lat swego rodzaju noworoczną tradycją staje się gazowy spektakl fundowany rządom i społeczeństwom Europy przez Rosję, Ukrainę, a niekiedy i Białoruś. Państwa związane niegdyś „nienaruszalnym sojuszem swobodnych republik” wpadają na początku roku w rytuał wzajemnych rozliczeń, oskarżeń i zmagań o dostawy i tranzyt gazu ziemnego, niezbędnego do ogrzania mieszkań, przyrządzenia posiłków i napędzenia znacznej części przemysłu chemicznego. Niestety, wiele wskazuje, że także styczeń 2010 r. nie pozbawi nas wątpliwych atrakcji związanych z zakręceniem rosyjskiego kurka. Ukraina walcząca z epidemią świńskiej grypy gorączkowo szuka pieniędzy na gaz we własnym budżecie i pożyczkach Międzynarodowego Funduszu Walutowego, posuwając się nawet do sięgania po środki przeznaczone na Euro 2012. Z drugiej strony premier Rosji Władimir Putin już od dłuższego czasu bombarduje szwedzką prezydencję UE i europejską opinię publiczną informacjami o niewypłacalności Ukrainy. Gazowy podział Europy Bezpieczeństwo dostaw gazu do Unii Europejskiej nie było dla Brukseli jeszcze do niedawna szczególnym zmartwieniem. W porównaniu z ropą naftową dostawy gazu wydawały się relatywnie przewidywalne i zdywersyfikowane. Rosyjski gaz nie stanowił zagrożenia dla Berlina, Rzymu czy Paryża; był raczej gorąco pożądanym surowcem umożliwiającym dalszą dywersyfikację i zwiększenie bezpieczeństwa dostaw. Do dzisiaj o żadnych zależnościach nie może być mowy, gdyż surowiec Gazpromu stanowi nie więcej niż 20% zużycia gazu ogółem w państwach UE 15. Czynnikiem jakościowej zmiany było dopiero geograficzne rozszerzenie Unii Europejskiej do 27 państw. Ściśle biorąc, ilość zużywanego gazu ziemnego w UE 27 relatywnie wzrosła niewiele; na 15 starych państw członkowskich przypada bowiem aż 86% unijnej konsumpcji gazu, podczas gdy na 12 nowych członków jedynie 15%. Wielka Brytania, Niemcy czy Włochy – każde z osobna – zużywają więcej gazu aniżeli nowe państwa członkowskie razem wzięte. Na dwóch największych konsumentów – Niemcy i Włochy – przypada blisko połowa rosyjskiego gazu importowanego do UE oraz około 40% wszystkich dochodów Gazpromu (co skądinąd tłumaczy strategiczne partnerstwo rosyjskiego potentata z przedsiębiorstwami z tych państw). Chociaż nasz region zużywa stosunkowo niewiele gazu, jego problemem pozostaje małe zróżnicowanie dostaw. Udział surowca Gazpromu w krajowym zużyciu w większości państw regionu (oprócz Rumunii) przekracza 50%, a w sześciu (Łotwa, Słowacja, Estonia, Bułgaria, Litwa, Czechy) – aż 80%. Na zachodzie Europy mamy zatem bardzo duże, połączone rynki ze zdywersyfikowanymi dostawami, natomiast na wschodzie rynki małe, silnie uzależnione od Rosji, z niewielkimi możliwościami pozyskania dodatkowych ilości gazu z powodu małej dywersyfikacji importu i braku możliwości infrastrukturalnych. Konsekwencją tych zależności oraz rosyjsko-ukraińskiego sporu był najpoważniejszy i najbardziej brzemienny w skutki kryzys energetyczny w całej historii poszerzonej Unii Europejskiej. W jego wyniku w styczniu 2009 r. państwa członkowskie utraciły dostawy w wysokości średnio około 20% zużywanego gazu (30% importu). W ciągu zaledwie kilku dni od wstrzymania dostaw gazu 6 stycznia kryzys objął łącznie 12 państw członkowskich UE i krajów stowarzyszonych w Europejskiej Wspólnocie Energii. Najpoważniej skutki kryzysu odczuły te państwa, które sprowadzają gaz z Rosji poprzez terytorium Ukrainy – Rumunia, Bułgaria, Słowacja, Czechy, Węgry, Słowenia, Austria i Polska. Kryzys gazowy ominął państwa, które nie korzystają z ukraińskiej trasy – Łotwę, Litwę i Estonię, kraje Półwyspu Skandynawskiego oraz Iberyjskiego. Mechanizmy obronne To, że kryzys obnażył wrażliwość Unii na wstrzymanie dostaw, nie jest niczym zaskakującym. Spoglądając na poprzednie kryzysy energetyczne – w roku 1973 lub na przełomie lat 1979-1980 – dostrzegamy podobne prawidłowości. Wysoko uprzemysłowione państwa relatywnie łatwo uzależniają się od dostaw strategicznych surowców, a jakakolwiek przerwa w dostawach powoduje dalekosiężne reperkusje ekonomiczne. Ale kryzysy z reguły nie idą na marne. Już po pierwszym kryzysie naftowym odpowiedzią na embargo ze strony państw OPEC stało się przyjęcie w 1974 r. Międzynarodowego Programu Energetycznego i powołanie Międzynarodowej Agencji Energii (IEA). Głównymi celami były: zmniejszenie zależności państw członków od ropy naftowej (m.in. poprzez bardziej efektywne wykorzystanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 48/2009

Kategorie: Opinie
Tagi: Ireneusz Bil