Jak PiS nie przechwytuje działaczy Samoobrony Odkąd Wojciech Mojzesowicz usłyszał obietnicę zajęcia fotela ministra rolnictwa w przyszłym rządzie PiS-PO, wszędzie go pełno. W jednym dniu potrafi obskoczyć nawet trzy miejscowości, w których przekonuje do programu rolnego PiS. Jeszcze niedawno Mojzesowicz, b. wiceprzewodniczący Samoobrony, a następnie szef mikroskopijnego koła Polski Blok Ludowy, był dla PiS najpierw politycznym trędowatym, później sejmowym planktonem. Dziś działacze Prawa i Sprawiedliwości widzą w nim rozsądnego działacza chłopskiego, którego kompetencje kwalifikują go na szefa resortu rolnictwa. To, co skutecznie podsyca tę miłość, to nadzieja, że Mojzesowicz zbuduje na wsi struktury PiS. Przy okazji osłabiając pierwszego gracza na wsi – Samoobronę. Miesiąc temu zapowiadano, że dzięki Mojzesowiczowi około 2 tys. sympatyków Leppera ma go porzucić dla braci Kaczyńskich. Chodziło głównie o Kujawsko-pomorskie, czyli tam, gdzie wpływy Mojzesowicza są najsilniejsze. Na razie najbardziej spektakularne przejście dotyczyło… trójki radnych sejmiku kujawsko-pomorskiego, którzy w wyborach samorządowych startowali z list Samoobrony. Dwoje z nich Leppera opuściło już dwa lata temu. Przejęcie ich – tuż przed wyborami – to sukces samych radnych, a nie PiS. Sam Mojzesowicz mówi teraz ostrożnie: – Nikogo nie będę namawiał do przejścia. Ale jest około 20 radnych wojewódzkich, iluś tam radnych powiatów i szefów związków Samoobrony, którzy chcą ze mną współpracować. W Samoobronie przejść do PiS nie zauważono. Ani w województwie, ani w skali kraju. – Mojzesowicz buduje swoją pozycję na negacji Samoobrony. Bazuje na konfliktach personalnych. Jeśli przyciąga, to tylko tych, którzy wylecieli z partii, a teraz chcą się załapać na listy – mówi działacz Samoobrony. – Jest wielu ludzi skrzywdzonych, którzy nadal chcieliby działać publicznie – przyznaje Mojzesowicz i dodaje – Jestem szczęśliwy, że w PiS stworzono mi bardzo dobre warunki do tworzenia programu rolnego. To znaczy z dala od rozgrywek partyjnych. Mojzesowicz, zgodnie z linią programową PiS, przestrzega rolników przed optymizmem w sprawach unijnych. Trudno mu jednak się odwoływać do własnego przykładu – w pierwszym roku obecności Polski w Unii jego gospodarstwo przyniosło dochód 1,1 mln zł. Poseł ma także bogatą przeszłość polityczną. Działał już w „S” RI, ZSL, PSL, Samoobronie, próbował budować w regionie koalicję z PO i LPR. Teraz przyszedł czas na PiS. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Joanna Tańska