Gdzie szukać strategii?

Gdzie szukać strategii?

Warszawa 31.08.2017 r.Prof. dr hab. Leszek Kuznicki - biolog, czlonek PAN. fot.Krzysztof Zuczkowski

Jeśli na obronność wydajemy ok. 2% PKB, to na edukację powinno być co najmniej tyle samo Prof. Leszek Kuźnicki – były prezes PAN, wieloletni przewodniczący Komitetu Prognoz „Polska 2000 Plus” Mamy przed sobą dokument „Strategia rozwoju Polski do roku 2020” i możemy sprawdzić, czy to, co postulowaliście w Komitecie Prognoz w 2001 r., sprawdziło się w 2017 r. – Może niezręcznie mówić, ale nasza przewidywalność była dosyć wysoka, nawet w zestawieniu z tak szacownymi ciałami jak Klub Rzymski. Choć tam w pierwszych raportach trochę przesadzono, ostrzegając przed różnymi zagrożeniami, np. dotyczącymi klimatu czy demografii. Ale i tak Klub odegrał ważną rolę, bo to podziałało otrzeźwiająco na opinię międzynarodową. Na wstępie jednak zaznaczyliście, że to, co opracował Komitet Prognoz „Polska 2000 Plus”, nie jest prognozą, ale strategią dla Polski. – Ponieważ u nas nie było strategii rozwoju ani średniookresowej, ani długookresowej, która rozciągałaby się na kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Wcześniej w PRL było planowanie rozwojowe, ale były to raczej programy życzeniowe podszyte nutką propagandy. Natomiast po 1990 r. żadnej długodystansowej strategii rozwoju w Polsce nie dostrzegłem. Nasza była propozycją dla władz państwowych. Teraz mamy strategię zrównoważonego rozwoju. – To raczej element programu politycznego, który zakłada częste zmiany władzy. Ludzie trzymający ster rządów zwykle nie identyfikują się z programami poprzedników i układają strategię dopasowaną do własnego programu politycznego, który trudno uznać za długookresowy. Nasz polski problem polega na tym, że strategia rozwoju powinna być niezależna od tego, kto jest przy władzy. Wasza taka była? – Do pewnego stopnia. Dużą rolę odegrał tu prezydent Aleksander Kwaśniewski, który był entuzjastą publicznego przedstawienia takiego programu, aby skłonić środki przekazu do zainteresowania się tym zagadnieniem. Sam jednak nie miał takiej władzy ani woli, aby włączyć program do realizacji. Był jednak intelektualnie otwarty na naszą inicjatywę. Organizowaliśmy konferencje w Pałacu Prezydenckim, w obecności mediów, ale konkretnej reakcji rządu nie było. Mimo to niektóre założenia strategii zostały zrealizowane, np. wstąpienie do Unii Europejskiej i wpływ tej decyzji na rozwój kraju. – Pod tym względem sprawdziło się całkowicie. Wiele osób w Komitecie Prognoz Polskiej Akademii Nauk jes cze przed 1989 r. przewidywało, że Polska znajdzie się w UE. Ja podawałem nawet dosyć trafnie datę akcesji – przed 2005 r., a wstąpiliśmy w 2004. Mało kto zauważa, że jeszcze 15 lat wcześniej opracowano u nas cztery warianty dla Polski, w tym zmianę systemu politycznego. Tamtej prognozy oczywiście nie opublikowano. Czego potrzeba do opracowania dobrej prognozy? – To wysiłek intelektualny, w którym, jak podkreślał Albert Einstein, istotne są dwa czynniki: wiedza i wyobraźnia. Oczywiście ryzyko nietrafienia zawsze występuje, ale sama wiedza nie zapewnia możliwości dobrego przewidywania. Przykłady takiego rozmijania się z rzeczywistością mieliśmy i mamy na całym świecie. To stwarza spore niebezpieczeństwo. Pamiętam, że kiedy wybuchła II wojna, 90% Polaków wyrażało przekonanie, że Niemcy przegrają już w 1939 r. To jednak trwało pięć i pół roku, więc przewidywanie szybkiej klęski Niemców było całkiem irracjonalne, tak samo jak wiara, że Polska może toczyć wojnę z najeźdźcą jako równorzędny partner. To był chyba efekt ówczesnej propagandy. – Zdumiewające, jaka była skuteczna. Wierzyliśmy w nasze sojusze i pakt o nieagresji podpisany z ZSRR. 17 września 1939 r., gdy byliśmy 30 km od naszej wschodniej granicy i zobaczyliśmy nisko przelatujące samoloty z gwiazdami, cieszyliśmy się przekonani, że Rosjanie przychodzą nam z pomocą. Nikt nie pomyślał, że to może być agresja, a byłem przecież synem oficera Korpusu Ochrony Pogranicza. To przykład, jak łatwo o błąd w przewidywaniach, tymczasem wam sporo się udało. Już na wstępie podzieliliście uwarunkowania rozwoju Polski do 2020 r. na trzy grupy: pewne, tylko prawdopodobne i zupełnie nieznane. – Dokument był dobrze przygotowany. Przedstawiliśmy priorytety na 20 lat do przodu. Znalazło się tam nie tylko wstąpienie do Unii Europejskiej, które zmieniło Polskę, ale także utrzymanie wysokiego tempa wzrostu PKB (4-6%), co też się sprawdziło, bo byliśmy jedynym krajem, który utrzymał ten ważny wskaźnik. Końcowym rezultatem miało być dogonienie mniej zamożnych krajów Europy Zachodniej, np. Portugalii, Grecji czy Hiszpanii. Tu trochę nas

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 37/2017

Kategorie: Wywiady