Pokaż mi twych przyjaciół, a powiem ci, kim jesteś. W nieregularnie krzywym zwierciadle współczesnego reakcyjnego społeczeństwa, złożonym z najrozmaitszych krzywizn – hipokryzji, ciemnoty, znużenia itd., obrazy ludzi odbijają się w sposób skażony: najpiękniejsze, najwznioślejsze postacie rzeczywistości odbijają się w tym zwierciadle jako maszkary i karły. Odwrotnie – maszkary i karły, odpowiednio do praw zwierciadła skonstruowane, przystosowane, odbijają się w nim jako postacie piękne i wielkie. Istnieją nie tylko optyczne, ale i społeczne anamorfozy1. Taką anamorfozą społeczną jest sławny i wielki pan Sienkiewicz. (…) Istnieją podobno media, które posiadając nawet rzeczywiście własności spełniania pewnych produkcji, starają się jednak dla rozgłosu i pieniędzy sztucznie potęgować osiągane rezultaty – „dopomagać sobie”. To daje nam klucz do zrozumienia „produkcji” literackich pana Sienkiewicza; potrzebna jest tylko naprzód analiza psychologiczna zarówno typu w ogóle, jak i indywiduum w szczególności. Pan Sienkiewicz należy mianowicie do pewnego typu nerwowców, który w mej klasyfikacji nazwałem kiedyś abiologiczno-asocjalnym albo dekadenckim (…); typ ten, nie znajdując oparcia, osi życiowej, ani w sobie, w swej fizycznej energii, jako nazbyt – względnie do swych zasobów biologicznych – przesubtelniony (czy to z natury, czy wskutek nadużyć), ani na zewnątrz siebie, w dążeniach społecznych, jako asocjalny, szuka zwykle takiego oparcia w sztuce, w otoczeniu się pięknymi cackami, w sybarycko-artystycznej dyletanckiej kontemplacji. Ale wkrótce i ta pobudka zaczyna nie wystarczać; występuje reakcja biologiczna, która u tego typu słabego, o umyśle dyletanckim przyjmuje formę religijną i w ogóle tradycyjną: poszukuje się „utraconego ojca”; kryje się pod księżą sutannę, ucieka do samooszukaństwa itp.; piękno kościołów z ich różnobarwnymi oknami, barwność i pierwotność procesji pociąga ten typ artystyczny. Prócz tego istnieje jeszcze druga ucieczka, myślowa, w dawne, rycerskie czasy barwnych strojów i świetnych zbroi, w czasy dzielności fizycznej, a zarazem tępoty umysłowej. Obcowanie myślowe z rycerzami, „odważnymi jak lwy, a głupimi jak osły”, branie przez imaginację udziału w ich „zdrowej” miłości itd. stanowi dla tego typu niby wzmacniającą ciepłą kąpiel. Ta skłonność do cofania się w przeszłość bohaterską ma prócz tego często za motyw napotykane u tego typu zamiłowanie w widokach okrutnych i krwawych jako w silnej pobudce nerwowej. Zauważmy wreszcie dla dokończenia tej charakterystyki, że instynkt samozachowawczy typu omawianego wobec jego słabości biologicznej przybiera formę pospolitego egoizmu, który ujawnia się między innymi wielkim sprytem w chodzeniu około swych interesów materialnych, co staje w komicznej nieraz sprzeczności z artystycznym wysubtelnieniem i deklamacyjnym idealizmem. (…) Tę stronę typu abiologiczno-asocjalnego wybornie przedstawił Zola w swym „Rzymie”. Czułość na interesy materialne – z jednej, a indyferentyzm2 społeczny – z drugiej strony, czyni te typy łatwymi do pozyskania na usługi dla klas panujących. Właściwości tego typu zostały u pana Sienkiewicza indywidualnie jeszcze wzmocnione osobistymi stosunkami. Syn zubożałej, obarczonej licznym potomstwem szlachty musiał już w domu przesiąknąć duchem tradycji i skłonnościami klerykalno-arystokratycznymi. Przypominam sobie jak przez mgłę z czasów dzieciństwa – gdyż rodzice moi mieszkali w sąsiedztwie pp. Sienkiewiczów, w Nowodworze, leżącym o miedzę tylko od Grabowiec – że opowiadano, jak wielką wagę przywiązywał ojciec pana Sienkiewicza do swych koligacji z magnatami, jak wciąż chwalił się swym pokrewieństwem z biskupem Cieciszowskim; pokazuje to nastrój, jaki panował w domu rodzinnym pana Sienkiewicza. Wśród takiej zubożałej szlachty „równej wojewodzie” musiało naturalnie objawić się żywo pragnienie naśladowania wielkich panów. Takie zadatki wyniósł pan Sienkiewicz z domu. Następnie jako ubogi student uniwersytetu musiał z tymi zadatkami chadzać podobno po kondycjach u panów; jest to droga, która na natury silniejsze, uświadomione społecznie, dusze niezależne, serca dumne działa prowokująco, budzi ducha buntu. Inaczej u natur słabych, zwłaszcza napojonych od młodu pragnieniami „dorównania wojewodom” i nie będących „ciasnymi doktrynerami”, to jest u natur dość praktycznych, aby zrozumieć, że walczyć z siłą tak przemożną, to znaczy wywalczać coś nie dla siebie, lecz dla innych, dla potomnych; że więc praktyczniej jest z tą siłą się połączyć, bo wtedy można coś zyskać dla siebie. Wyobraźmy sobie studenta, nauczyciela w domu bogatej szlachty, wyobraźmy sobie
Tagi:
Wacław Nałkowski









