Głosowanie z przeszkodami

Głosowanie z przeszkodami

Republican Governor Brian Kemp signs the law S.B. 202, a restrictive voting law that activists have said aimed to curtail the influence of Black voters who were instrumental in state elections that helped Democrats win the White House and narrow control of the U.S. Senate, in this handout photo posted to Kemp's Twitter feed on March 25, 2021.ed/Handout THIS IMAGE HAS BEEN SUPPLIED BY A THIRD PARTY.,Image: 601500961, License: Rights-managed, Restrictions: THIS IMAGE HAS BEEN SUPPLIED BY A THIRD PARTY. IT IS DISTRIBUTED, EXACTLY AS RECEIVED BY REUTERS, AS A SERVICE TO CLIENTS., Model Release: no, Credit line: GOVERNOR BRIAN KEMP'S TWITTER FE / Reuters / Forum

Nowelizację prawa wyborczego w Georgii uznano za zemstę prawicy na czarnych mieszkańcach stanu, którzy dali zwycięstwo Joemu Bidenowi Georgia już raz w tym roku odegrała decydującą rolę w amerykańskiej polityce. Właśnie tam, w tradycyjnie sprzyjającym prawicy południowym stanie, demokratom udało się w styczniowych wyborach uzupełniających odbić Senat z rąk republikanów. Kampania, której przyglądała się cała Ameryka (i nie tylko), zakończyła się sukcesem ubiegających się o urząd z ramienia Partii Demokratycznej pastora Raphaela Warnocka i Jona Ossoffa. O ich zwycięstwie, podobnie jak o porażce Trumpa, zadecydowała rekordowa frekwencja wśród czarnych obywateli. W tamtej bitwie chodziło jednak o dużo więcej niż dwa mandaty dla senatorów – to dzięki Georgii i udanej kampanii tamtejszych demokratów ekipa Joego Bidena ma dziś większość do rządzenia. A nie można też zapominać o symbolicznym wydźwięku tego rezultatu w stanie Martina Luthera Kinga. Dawny niewolniczy stan głosami swoich czarnoskórych obywatelek i obywateli ostatecznie pomógł pokonać Trumpa i wysłał do Waszyngtonu innego pastora. W dodatku z tej samej co dr King parafii! Nie minęło jednak nawet sto dni i Georgia znów stała się polem bitwy o znaczeniu daleko wykraczającym poza jej granice. Historyczne zwycięstwo demokratów w styczniu i prawicowy kontratak dziś ściśle się ze sobą łączą. To nie przypadek, że o Georgii znów jest głośno. Setki poprawek i drobny druk W ostatnim tygodniu marca gubernator stanu Georgia, republikanin Brian Kemp, podpisał niemal stustronicową nowelizację prawa wyborczego, którą w błyskawicznym tempie przygotowali i przegłosowali wywodzący się z jego partii stanowi politycy. I choć hasło „poprawki do ordynacji wyborczej” może brzmieć nieciekawie, w USA prawo wyborcze zawsze jest kwestią głęboko polityczną i drażliwą. Duża część historii amerykańskiej polityki to przecież historia aktów prawnych, które włączały kolejne grupy do wspólnoty wyborców lub z niej wykluczały. Nie inaczej jest tym razem. Projekt przyjęty przez władze Georgii zmienia kilkanaście – nierzadko bardzo szczegółowych – przepisów, które mówią, jak można przyjmować głosy od wyborców i jak nie można. Ustawa określa dni i godziny, kiedy można oddać głos przedterminowo lub wziąć udział w korespondencyjnej formie głosowania. Opisane zostają nowe dokumenty i formularze służące do identyfikacji wyborców. Zmienia się urzędnik czuwający nad procesem głosowania, a więcej władzy w procesie rozpatrywania skarg zyskują stanowy wymiar sprawiedliwości i nominaci partyjni. Zmniejszy się liczba „skrzynek na głosy”, które w pandemii służyły mieszkańcom, a czas otwarcia lokali ponad urzędowe godziny w wypadku kłopotów technicznych – gdy np. zabraknie prądu albo dojdzie do awarii – zostanie ograniczony. Być może najbardziej kontrowersyjna poprawka zakazuje oferowania wody i posiłków w pobliżu lokali, choć wyborcy w Georgii nieraz zmuszeni byli stać w długich kolejkach na zewnątrz – i w upale, i w chłodzie. Olbrzymi skandal wybuchł, ponieważ prawo wyborcze zmieniają teraz jednostronnie republikanie – mają większość we władzach stanu – którzy właśnie przegrali najważniejsze wybory w Georgii od niepamiętnych czasów. A wprowadzone przez prawicę zmiany mogą pomóc zdusić frekwencję wśród czarnoskórych wyborców. Demokraci i ogólnokrajowe media oskarżają republikanów o voter suppression, czyli intencjonalne utrudnianie głosowania wprowadzane pod pozorem walki z nadużyciami czy fałszerstwami. Inni przypominają haniebną historię „ustaw Jima Crowa”, tysięcy rasistowskich przepisów, które jeszcze sto lat po zniesieniu niewolnictwa otwarcie lub tylnymi drzwiami wprowadzały dyskryminację i segregację rasową. Oburzenie oburzeniem, ale problem jest realny. I wielowymiarowy. Wyborcza matematyka dla zaawansowanych Jak pozornie rutynowe zmiany – w rodzaju określenia liczby sobót w miesiącu, gdy można oddać głos – mogą mieć rasistowskie konsekwencje? Diabeł tkwi w szczegółach. Amerykańskie partie i think tanki mają olbrzymie ilości danych i statystyk wyborczych. Wiedzą zatem, w jakim obwodzie, w jakich lokalach i w jaki sposób głosują ich sympatycy. Przykład? Wiemy, że w niedziele poprzedzające wybory głos oddają tłumnie wierni uczęszczający do licznych w Georgii czarnych i politycznie zaangażowanych kościołów. Prosta zmiana, która dokłada liczbę sobót kosztem niedziel, w które można oddać przedterminowo głos, już zaburza tę matematykę. Podobnie działa zmiana godzin

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2021, 2021

Kategorie: Świat