Górniczy pat

Górniczy pat

7 mld opłat

Energetyka i górnictwo to dziedziny strategiczne, gdyż wymagają wielkich i długotrwałych inwestycji, zarówno pierwotnych, jak i wtórnych, modernizacyjnych. Z tego względu paliwa kopalne są wykorzystywane przez rządy i korporacje w globalnej grze politycznej. Węgiel będący naszym bogactwem gwarantuje nam aktualnie i w najbliższych 20-30 latach bezpieczeństwo energetyczne. Dlatego nie może być bezwzględnie podporządkowany globalnym siłom rynkowym. Rząd jednak, próbując dostosować się do przyjętych regulacji europejskich, długo, za długo czekał z opracowaniem realnego programu rozwoju energetyki na bazie węgla, tworząc wizję energetyki nuklearnej w Polsce po 2020 r., której realizacja odłożona jest ad Kalendas Graecas. Łudził się także wizją energetyki opartej na gazie łupkowym, ale i ta na razie nie może być brana pod uwagę.

Okres od podpisania pakietu klimatyczno-energetycznego do chwili obecnej został de facto dla polskiego górnictwa węglowego stracony. W górnictwo, aby było ono rentowne, należy inwestować w sposób ciągły. Brak dostatecznych inwestycji w kopalnie, a także ciągłe ograniczanie wydobycia to najprostsza droga do wzrostu kosztów (zasada ta dotyczy zresztą każdej produkcji).

Czy można twierdzić, że wszyscy obywatele dopłacają do górnictwa? Jeśli ktoś tak mówi, to – moim zdaniem – zwyczajnie kłamie, szczując jednocześnie mieszkańców naszego kraju przeciwko górnikom. Przyjrzyjmy się nadmiernym obciążeniom tej branży, w skład których wchodzą: wpłaty do budżetu państwa, wpłaty na państwowe fundusze celowe, składki do ZUS, opłaty za korzystanie ze środowiska, opłaty i podatki lokalne oraz wiele innych. W latach 2000-2013 wynosiły one łącznie ok. 91 mld zł, co stanowi kwotę ok. 7 mld rocznie. Jedna trzecia kosztów wydobycia tony węgla, które wynoszą obecnie ok. 300 zł, to obciążenia z tytułu podatków i innych opłat. Jeśli więc „dług” górnictwa wobec skarbu państwa mieści się w przedziale 1-2 mld zł, nie ma mowy o prawdziwym zadłużeniu. Wyobraźmy sobie, że cała branża węgla kamiennego nagle upadnie. Wtedy nie tylko nie będzie żadnych wpływów do budżetu, ale dodatkowo pojawią się koszty likwidacji kopalń oraz odpraw dla pracowników.

Problemy w górnictwie narastały przez wiele lat i są one efektem neoliberalnego traktowania całego przemysłu przez niektórych niedouczonych warszawskich ekonomistów – doradców rządowych, którzy chętnie wygłaszają swoje złote myśli, adresując je m.in. do mnie: „Wy tam, na Śląsku, lepiej zamknijcie te swoje huty i kopalnie, bo wtedy nie będziemy musieli do was dopłacać”. Oczywiście ci „specjaliści”, nie mając pojęcia o przemyśle, nie traktują go systemowo, lecz bardzo schematycznie i wybiórczo, dzieląc na zbędny – według nich – przemysł ciężki, do którego należy górnictwo, i pożądany przemysł lekki.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 05/2015, 2015

Kategorie: Opinie

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy