Kiedy Dawid otworzył oczy, nie widział nic. Na jego rękach leżało korytko, 120 kg stali. Od pasa w dół był całkowicie zasypany. Podniósł głowę i tuż nad sobą zobaczył wielką skałę Korytko stalowe waży 120 kg. Trzeba je wcisnąć wysoko w ścianę, żeby zabezpieczyć opadający strop. Jeden z górników, wysoki i szczupły chłopak, trzyma je przed sobą, żeby wcelować w otwór, dwóch kolejnych musi je docisnąć. Kiedy korytko wskoczy na swoje miejsce, wszystko będzie tak, jak być powinno. To już zresztą ostatnie, zaraz skończą tę robotę i strop będzie zabezpieczony. Nie zdążyli. Wszystko runęło. Rozległ się potworny huk i wąski chodnik wypełnił się czarnym gryzącym pyłem. (…) Kiedy Dawid otworzył oczy, nie widział nic. Wokół panowała ciemność tak gęsta, że dałoby się ją ścisnąć między palcami, ale on i tak nie dałby rady tego zrobić. Na jego rękach leżało korytko, 120 kg stali, która przycisnęła go do spągu, a na nim zebrały się zwały kamieni. Od pasa w dół Dawid był całkowicie zasypany. Podniósł głowę i tuż nad sobą zobaczył wielką skałę. Jeśli się obluzuje… – pomyślał i krzyknął z całej siły: – Chłopaki, kurwa, ratujcie! Dopiero wtedy go znaleźli. Rzucili się i zaczęli odgrzebywać kamienie. Korytko się zablokowało, nie chciało puścić. – Dawaj! Teraz z tamtej strony! – głos przodowego docierał do niego jakby z oddali. Dawid wreszcie poczuł, że przygniatający go ciężar drgnął i podniósł się lekko. Chłopak chciał się wyślizgnąć, ale blokowały go kamienie. Znów coś się posypało z góry – drobne kamyczki i pył spadły mu na głowę. Już wiedział, co go czeka. – Szybciej! Nie ma czasu!!! Przodowy spojrzał na strop i błyskawicznie chwycił chłopaka w pasie. Szarpnął tak, że wyrwał go ze sterty kamieni. Kiedy przetoczyli się na bok, na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą tkwił Dawid, runęła skała. • To się wydarzyło 800 m pod ziemią, 15 lat temu. Dawid miał wtedy 25 lat, rocznego synka, drugiego w drodze. Poprzedniego dnia pokłócił się z żoną i jedyne, o czym mógł myśleć, wpatrując się w skałę, która zaraz miała zmiażdżyć mu głowę, to bezsensowna kłótnia, słowa rzucone w gniewie. Ile by dał za to, by móc wrócić do domu i przytulić się do Moniki. Gdy tamtego wieczoru, cały posiniaczony i podrapany, przekroczył próg mieszkania, żadne z nich już nie pamiętało o sprzeczce. Od tamtej pory Dawid ma obsesję na punkcie bezpieczeństwa i pewnie dzięki temu, od kiedy sam jest przodowym, na jego zmianie nigdy nie było poważniejszego wypadku. (…) Oddział Dawida, czyli G-4b, dwa razy z rzędu został uznany za najbezpieczniejszy w Polsce przez Wyższy Urząd Górniczy. W takim miejscu pracy nie da się wszystkiego przewidzieć, ale doświadczenie, czujność i odpowiednia dawka pokory pozwalają unikać sytuacji zagrożenia, a raczej – radzić sobie z nimi. (…) – U nas największym zagrożeniem jest wybuch metanu. Tego gazu nie da się wyczuć; jest lżejszy od powietrza, gromadzi się u góry wyrobiska, czyli pod stropem, a potem stopniowo je wypycha. Średnio 5% metanu wypycha 1% powietrza, a kiedy jest się 838 m pod ziemią, tlen to priorytet. Kiedy poziom metanu przekracza 3%, od razu wycofujemy ludzi z zagrożonego rejonu do miejsc, gdzie jest dostęp świeżego powietrza. I czekamy. Jedyne, co można zrobić w tej sytuacji, to przewietrzyć ścianę lub chodnik. Do tego służą wentylatory, tamy, przegrody, strumienice. Czasem trwa to od pięciu do dziesięciu minut, czasem i trzy dni. (…) Dopóki samemu nie zjedzie się na te 838 m i nie zobaczy tego, o czym teraz opowiada Dawid w swoim mieszkaniu na 10. piętrze starego bloku, wszystko brzmi dość niewinnie. (…) Dawid, gdy już wypije kawę, zje śniadanie i zapali, musi jechać do pracy, bo w tym tygodniu pracuje na drugą zmianę. Tuż przed godz. 12 razem ze swoją załogą stoi już pod szybem i czeka na zjazd. Mężczyźni ubrani w robocze stroje – w gumiakach do kolan, spodniach i zapinanych bluzach z grubego, szorstkiego materiału i we flanelowych koszulach – zaopatrzeni w hełmy z lampami i aparaty ucieczkowe stoją w gęstniejącej z wolna kolejce i rozmawiają o zakupach, chorobach dzieci, aplikacjach i rachunkach. (…) Kiedy zatrzaskują










