Dlaczego Radosław Sikorski jest tak powściągliwy, jeśli chodzi o zmiany w MSZ? Według popularnej teorii, powtarzanej od paru tygodni, krępuje go ustawa kompetencyjna, którą PiS uchwaliło (a Duda podpisał) latem 2023 r. Zgodnie z nią wszystkie nominacje na stanowiska europejskie muszą zostać zaakceptowane przez prezydenta. Jej znaczenie jest bardzo proste. Po czerwcowych wyborach układany będzie na nowo nie tylko Parlament Europejski, ale i Komisja Europejska. Polska oczywiście będzie miała na różne stanowiska swoich kandydatów. I co się stanie, gdy Duda będzie ich wetował? To prawo weta jest więc dziś źródłem siły prezydenta, zwłaszcza jeśli naprzeciw ma on ministra, który liczy na międzynarodową karierę. Radosława Sikorskiego bowiem regularnie wymienia się jako kandydata na nowo tworzone stanowisko unijnego ministra obrony, nie wyklucza się też, że może on zawalczyć o szefostwo unijnej dyplomacji. Ale to wszystko będzie na nic, jeżeli Duda powie: nie. A może powiedzieć. Czyżby to Sikorskiego paraliżowało? Teoria efektowna, ale ma co najmniej dwie poważne luki. Po pierwsze, starsi panowie z MSZ raczej uważają, że Sikorski funkcji europejskiego ministra obrony nie dostanie. Z kilku powodów. Jest zbyt nieobliczalny, lubi różne potyczki, no i nie jest jego atutem deklarowana antyrosyjskość. Owszem, dziś w Europie nastroje mogą mu sprzyjać, ale Europa, jak to ona, myśli dalej. Zakłada, że wojna się skończy, że trzeba będzie jakoś ze Wschodem się układać. Czy taki wojownik jak Sikorski, nawet na stanowisku unijnego szeryfa, będzie pasował? Ale jest i drugi powód – chyba ważniejszy – podważający teorię rychłej europejskiej kariery Sikorskiego. Nazywa się Donald Tusk. Spójrzmy – dowodzą starsi panowie – jeśli chodzi o politykę, Sikorski jest całkowicie od niego uzależniony. Nie ma wewnątrz PO swoich ludzi, pozostaje w polityce singlem. W efekcie jest na łasce Tuska. Owszem, premier może go zgłosić do unijnych stanowisk, ale nie musi. Ba! W Polsce też może go przesuwać według własnej kalkulacji. Jeżeli zatem Sikorski ma europejskie ambicje, to w ich realizacji Tusk jest ważniejszy – bo jeśli premier jego kandydatury nie wysunie, Duda nie będzie miał co wetować. Myślenie naszych panów jest wobec tego inne, oni raczej zadają pytania. Jakie stanowiska w Unii będą dla Tuska najważniejsze? Jakich ludzi może na nie wysunąć? Co może zdobyć i za jaką cenę? I dopiero na końcu plasuje się sprawa obecnego szefa MSZ: czy Tuskowi opłaca się walczyć w Unii o funkcję dla Sikorskiego? Co z tego będzie miał? Wdzięczności wielkiej raczej spodziewać się nie może. Więc? Tezę, że zaślepiony wizją europejskiej kariery Sikorski kuli się przed Dudą, podważa jeszcze jeden element. To historia Piotra Serafina, byłego szefa gabinetu Donalda Tuska, gdy ten był przewodniczącym Rady Europejskiej. Od ręki został ambasadorem przy Unii Europejskiej, a szybkość jego nominacji dowodzi, że naciśnięty Sikorski potrafi działać zdecydowanie. Gdy zatem omija Dudę w sprawach ambasadorów, powinniśmy zakładać, że robi to nie tylko za wiedzą premiera (trudno tych uników nie zauważyć), lecz i za jego aprobatą. A dlaczego? Panowie mają kolejne teorie na ten temat. Ale o tym innym razem. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint