Granica zalana benzyną

Granica zalana benzyną

W Chełmie Ukraińcy sprzedają paliwo na ulicy – z butelek do baku. Wystarczy iskra i targowisko stanie w ogniu Igor w granatowym dresie z odblaskowymi lampasami wypompowuje gumową rurką benzynę ze swojej starej łady do małego kanistra. Co się nie mieści, magazynuje w butelkach. W słońcu błyszczą złoty sygnet i łańcuch. Do Giełdy Ogólnotowarowej przy ul. Hutniczej w Chełmie prowadzi szosa z Dorohuska. Wzdłuż ulicy już od czwartej nad ranem ustawiają się handlarze. Przyjeżdżają jak najwcześniej, żeby zająć dobre miejsca. Skierowany do góry kciuk oznacza, że mają do sprzedania benzynę, a kciuk do dołu – papierosy i alkohol. 25-letni Igor z Kowla, kierowca-mechanik, jest bezrobotny od pięciu lat. Gdyby znalazł w końcu pracę, zarobiłby około 200 hrywien miesięcznie, czyli jakieś 120 zł. Ma na utrzymaniu żonę i dwoje dzieci: – Żeńszczyna toże bez roboty. A dzieci chcą kuszat – tłumaczy mieszanką rosyjskiego i polskiego. Jasnowłosa Lena, ubrana w podrabiany dżinsowy komplet, dwa lata temu skończyła prawo w Kijowie. Nie ma pracy. Mieszka we wsi oddalonej od granicy o 20 kilometrów. Od dwóch miesięcy przyjeżdża codziennie do Chełma z siostrą. Na Ukrainie tankują do pełna opla astrę, należącego do ojca. O świcie przekraczają granicę w Dorohusku. – U nas kupujemy litr za 1,68 hrywien, czyli 1,30 zł, a u was sprzedajemy za 2,50 zł – objaśnia Lena. – Jeżeli sprzedam 40 litrów dziennie, zarobię 10 dolarów. Za zarobione na benzynie pieniądze czasem kupuje na giełdzie tańsze wędliny i mięso. Ale woli wymienić złotówki na dolary. Wiera w jaskrawej, różowej garsonce jest pielęgniarką z Wołynia. – U nas teraz kanikuły – pokazuje w uśmiechu rząd złotych zębów. – Przyjeżdżamy z mężem, żeby zarobić na studia dzieci. Olga w zaawansowanej ciąży trzyma się na uboczu. W spoconej dłoni ściska paczkę papierosów LM-ów i butelkę wódki. – Szczo ty choczesz? – zagaduje. – Spyrt, sigarety, a może benzynu? Sigarety za 2,50 zł, spyrt za 25 zł, tanio – recytuje jednym tchem. Olga dwa lata temu straciła pracę w fabryce. Mąż jest bezrobotny. A w domu w Lubomlu czeka na nią troje dzieci. Czwarte w drodze. – Szczo diełat? – zadaje retoryczne pytanie. – Jak żyty? Czysta robota Koło łady Igora zatrzymuje się czerwony maluch. Z samochodu wysiada młody mężczyzna z tatuażem na ramieniu. Szybko pyta: – Ile za litr? Mówi, że bierze hurtem. 50 litrów. Część do baku, a resztę do kanistrów. – Ruska benzyna tańsza, pani kupuje – namawia chłopak. – Na litrze oszczędza się 70 groszy – przekonuje – czysty zysk. Igor twierdzi, że większe wzięcie ma paliwo kupowane z samochodów lepszych marek. Dlatego ma mniejszy utarg niż jego kolega Lonia, właściciel forda sierry. W oparach benzyny Igor zapala kolejnego papierosa. Przestrzegany o niebezpieczeństwie wywołania pożaru, wybucha gromkim śmiechem: – Nie bój się. Nie ma czego. Sposobów przelewania benzyny jest kilka. Najprościej wjechać na krawężnik albo podnieść samochód na lewarku i spuścić benzynę z baku gumową rurką. Lena wkłada rurkę do ust. Wciąga przez chwilę powietrze i gdy strumyk benzyny zaczyna cieknąć, spuszcza ją do pięciolitrowej butelki po wodzie mineralnej. Wiera otwiera bagażnik swojego złotego nissana i wyjmuje kanister. Do wlewu szarego poloneza, który właśnie podjechał na parking, wkłada zwykły lejek kuchenny i zaczyna dozować benzynę. Po chwili wprawnym ruchem przelicza zarobione pieniądze i uśmiecha się do swojego klienta, mężczyzny w wymiętej białej koszuli i szortach. – Charaszo – kwituje transakcję. – Spasiba. Na giełdę przyjechała o szóstej rano. Do dziesiątej zarobiła na czysto 50 złotych. – Dobryj deń – cieszy się Lena. Wiera sprzedała na razie pół baku. Jej siostra, lekarz stomatolog, zarabia miesięcznie w Rymaczi 25 dolarów. To i tak nie najgorzej w porównaniu z najniższą emeryturą, która na Ukrainie wynosi 10 dolarów miesięcznie. Wiera ma zmęczoną twarz i widoczne worki pod oczami: – Pani myśli, że ja bym tu stała, jakbym miała pracę? 40-letni Lonia mieszka w okolicach Jahodynia. Nie ma stałej pracy. Z zawodu jest murarzem. A w domu na codzienny zastrzyk gotówki czeka żona z czworgiem dzieci. Kilka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 30/2001

Kategorie: Kraj