Gwałt jako narzędzie walki

Gwałt jako narzędzie walki

Wojna wydarza się na różne sposoby, a śmierć nie musi być najgorszym losem

Gwałt stosowano na wojnie „tak długo, jak istnieją konflikty” – głosi raport ONZ „Kobiety”, podmiotu Organizacji Narodów Zjednoczonych na rzecz Równości Płci i Wzmocnienia Kobiet z 1998 r.

Współczesne angielskie słowo rape, oznaczające gwałt, pochodzi od średnioangielskiego rapen, rappen – uprowadzić, zniewolić, porwać – a to z kolei od łacińskiego rapere, czyli ukraść, pochwycić lub zabrać. Jakby kobiety były własnością, za którą zresztą mężczyźni przez stulecia je uważali. Herodot pisał o zbiorowym gwałcie dokonanym na kobietach przez Persów podczas wojen z Grekami w V w. p.n.e.: „Wzięli też do niewoli, ścigając ich w górach, kilku Fokijczyków, a niejedną z kobiet, gwałconych masowo, przyprawili o śmierć”.

Biblia w opisach bitew Izraelitów w Starym Testamencie również pokazuje, że gwałt był standardową praktyką. W Księdze powtórzonego prawa (21, 10 – 14) czytamy: „Jeśli wyruszysz na wojnę z wrogami (…) a ujrzysz między jeńcami kobietę o pięknym wyglądzie, i pokochasz ją – możesz ją sobie wziąć za żonę (…) pójdziesz do niej, zostaniesz jej mężem”.

Mojżesz najwyraźniej rozkazuje Izrealitom zgwałcić 32 tys. dziewic podczas wojny z Madianitami. W Księdze liczb (31,17) przytoczone są jego słowa: „Zabijecie więc spośród dzieci wszystkich chłopców, a spośród kobiet te, które już obcowały z mężczyzną. Jedynie wszystkie dziewczęta, które jeszcze nie obcowały z mężczyzną, zostawcie dla siebie przy życiu”. Nie działo się tak tylko w starożytności. Z gwałtów i plądrowania byli też znani wikingowie, podobnie jak Dżyngis-chan i jego Mongołowie oraz właściwie wszyscy przez całe średniowiecze i w czasach późniejszych.

Pamiętniki, listy do domu i dokumenty wojskowe z czasów amerykańskiej wojny secesyjnej nie pozostawiają wątpliwości, że zgwałconych zostało wiele kobiet na Południu, zarówno białych, jak i czarnych. „Wieści z domu – pisał John Williams z VII Pułku Tennessee w swoim dzienniku wiosną 1863 r. – Przeszli tamtędy Jankesi. Wyraźnie stawiają sobie za cel dokonać gwałtu na każdej Murzynce, jaką znajdą”.

Ostatnie miesiące wojny to niesławny marsz ku morzu gen. Williama Shermana, który prowadził 60 tys. zaprawionych w bojach żołnierzy Unii z płonącej Atlanty przez Georgię, Karolinę Północną i Południową, by zająć port Savannah i przekazać go prezydentowi Lincolnowi w grudniu 1864 r., jeszcze przed świętami. Na trasie przemarszu zostawiali zgliszcza i popioły, spaliwszy domy, by zniszczyć morale konfederatów. Według jednej z południowych gazet zostawiali też za sobą „setki pohańbionych kobiet i zdeflorowanych dziewcząt”.

Być może po raz pierwszy użyto gwałtu jako wojennego oręża w konkretnym celu siania terroru podczas hiszpańskiej wojny domowej. Wybuchła w lipcu 1936 r., kiedy koalicja partii centrowych i lewicowych wygrała o włos wybory i przejęła władzę. Wypuszczono więźniów politycznych, a chłopów zachęcano do przejmowania ziemi.

Prawica w tym dogłębnie podzielonym kraju obserwowała to z rosnącym zaniepokojeniem. Uznawszy, że miarka się przebrała, gen. Francisco Franco, ówczesny szef sztabu generalnego, zebrał w hiszpańskim Maroku rebeliancką faszystowską armię, która została przerzucona niemieckimi samolotami transportowymi przez Gibraltar z zamiarem obalenia republikańskiego rządu w Madrycie.

Wojnę szybko zaczęto postrzegać jako pole walki ideologicznej między lewicą a prawicą. Z całego świata ciągnęli lewicowi ochotnicy, by dołączyć do międzynarodowych brygad, a także pisarze i intelektualiści: Ernest Hemingway, Martha Gellhorn, John Dos Passos, George Orwell i W.H. Auden oraz fotografowie, tacy jak Robert Capa i Gerda Taro. Niektórzy z nich nawiązywali namiętne romanse z wojną w tle. W ciągu trzech lat działań wojennych zginęły setki tysięcy Hiszpanów. Znacznie mniej znana jest skala celowego, systemowego prześladowania kobiet.

Marokańscy regulares z frankistowskiego wojska utworzonego w Afryce Północnej pełnili funkcję oddziałów szturmowych, torujących drogę nacjonalistom. Oficerowie Franco zachęcali ich do popełniania w drodze do Madrytu bestialskich czynów na republikańskich kobietach. „Nie tylko gwałtów, ale także patroszenia żywcem wieśniaczek z Andaluzji i Estremadury”, mówi Antony Beevor, który napisał książkę o tej wojnie.

Żony, matki, siostry i córki straconych lub wygnanych lewicowców były gwałcone w ramach odwetu i upokarzane: golono im głowy i zmuszano do picia oleju rycynowego, który działał jak środek przeczyszczający, tak że defekowały publicznie. Czasem zgwałconym kobietom wypalano na piersiach symbol faszystowskiej Falangi: pęk strzał i jarzmo. Po zajęciu jakiegoś miasta czy wioski dowódcy dawali żołnierzom dwie godziny na gwałty i plądrowanie.

Kobiety, które były działaczkami politycznymi, zamykano w brudnych, przepełnionych więzieniach i tam także je gwałcono. Niektóre później zostały rozstrzelane przez pluton egzekucyjny. Te, które wyszły z tego żywe, przez resztę swoich dni zmagały się z problemami fizycznymi i psychicznymi. Straciły wszystko, co miały, ich mężczyźni zginęli, często były więc zmuszone do prostytucji, by przeżyć.

– Systematyczne gwałty popełniane przez marokańskie oddziały były częścią planu siania terroru – twierdzi brytyjski historyk Paul Preston, którego mrożąca krew w żyłach książka „The Spanish Holocaust” (Hiszpański holokaust) jako jedna z pierwszych dociera do tego, co naprawdę się działo w tym mrocznym okresie.

To, że przemoc wobec kobiet była oficjalną polityką frankistów, jasno wynika z przemówień gen. Gonzala Queipa de Llana, przywódcy wojskowego, ktory de facto rządził południową Hiszpanią. Preston wskazuje, że jego audycje radiowe były „naszpikowane aluzjami seksualnymi” i „opisywał w nich sceny gwałtu z ordynarną lubością, co zachęcało jego bojówki do ich odtwarzania”.

W jednym z takich przemówień Queipo de Llano oświadczył: „Nasi dzielni legionarios i regulares pokazali czerwonym tchórzom, co to znaczy być mężczyzną. I przy okazji żonom czerwonych też. Te komunistki i anarchistki same się przecież prosiły, głosząc tę swoją doktrynę wolnej miłości. A teraz przynajmniej poznały prawdziwych mężczyzn, nie te fajtłapy z oddziałów ochotniczych. Mogą sobie wierzgać nogami i piszczeć, nic im to nie pomoże”.

Kiedy Franco umarł ze starości w 1975 r., co utorowało drogę powrotną do demokracji, Hiszpania zrobiła wszystko, co mogła, by wymazać swoją przeszłość. W 1977 r. parlament uzgodnił pakt zapomnienia i uchwalił ustawę o amnestii, by zapewnić, że nikt nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Nie było czystek ani komisji prawdy, ani niczego o tym w książkach do historii. Gen. de Llano, odpowiedzialny za egzekucję 54 tys. ludzi w Sewilli, w której zginął m.in. poeta Federico García Lorca, został pochowany w specjalnej kaplicy w bazylice La Macarena w tym mieście.

Niedługo po wybuchu hiszpańskiej wojny domowej doszło także do masakry w Nankinie, zwanej też gwałtem nankińskim – bestialstw popełnianych przez cesarską armię Japonii podczas ataku, w którym zniszczono Nankin, ówczesną stolicę Chin, w trakcie II wojny chińsko-japońskiej. W sześciotygodniowej masakrze, trwającej od grudnia 1937 do stycznia 1938 r., japońscy żołnierze chodzili od drzwi do drzwi, szukając dziewcząt, z których najmłodsze miały po dziesięć lat, a następnie je gwałcili. Szacunki mówią, że ofiar było od 20 tys. do 80 tys. Wiele z nich zginęło, pozostawionych „na ulicy z rozrzuconymi nogami, z otworami ciała przebitymi drewnianymi kijami, gałęziami i chwastami”, według relacji z tamtego okresu.

Masowe gwałty w Nankinie tak przeraziły świat, że cesarz Hirohito zaniepokoił się szkodami, jakie może to wyrządzić wizerunkowi Japonii. Bynajmniej nie powstrzymało to jego armii, która podczas II wojny światowej uprowadziła tysiące kobiet i dziewcząt z Chin, Korei i całej Azji Południowo-Wschodniej. Internowano je w wojskowych domach publicznych na terytoriach okupowanych jako kobiety do towarzystwa czy tzw. pocieszycielki, które jednak były w istocie niewolnicami seksualnymi.

Dyrektywa japońskiego Departamentu Wojny z 1938 r. zalecała uregulowany seks w „ośrodkach pocieszenia”, aby „wzmocnić morale wojska, utrzymać prawo i prządek oraz zapobiegać gwałtom i chorobom wenerycznym”.

W całej Azji Południowo-Wschodniej wyłapywano na ulicach dziewczyny nawet dwunastoletnie, porywano je lub przekonywano do wyjazdu do oddziałów sanitariuszek bądź do pracy w fabrykach – jak im mówiono – albo kupowano je od rodziców do niewoli kontraktowej. W rzeczywistości trafiały do domów publicznych, żeby świadczyć usługi seksualne japońskim żołnierzom, czasem 50 dziennie. Były tam przetrzymywane przez wiele miesięcy, a nawet lat.

Szacuje się, że do obsługiwania trzymilionowej japońskiej armii zmuszono od 50 tys. do 200 tys. pocieszycielek. Nikt nie wie, ile dokładnie, bo japońscy urzędnicy zniszczyli po wojnie dokumentację. Wiele dziewczyn zostało zabitych przez wycofujące się oddziały. Wiele zmarło na choroby przenoszone drogą płciową lub z powodu komplikacji wynikających z brutalnego traktowania przez japońskich żołnierzy. Inne popełniły samobójstwo.

W 1993 r. Globalny Trybunał ONZ do spraw Naruszeń Praw Kobiet oszacował, że pod koniec II wojny światowej 90% pocieszycielek poniosło śmierć. Te, które przeżyły, stały się wyrzutkami społecznymi, nazywanymi „używanymi rzeczami po Japończykach”. W Japonii panowało milczenie, władze upierały się, że ośrodki pocieszenia nigdy nie istniały, a te kobiety były płatnymi prostytutkami. Stopniowo jednak coraz więcej odważnych ocalałych zabierało głos.

Musiało minąć prawie 50 lat, zanim Japonia oficjalnie przyznała w 1993 r., co się działo podczas wojny, a premier Morihiro Hosokawa wystosował przeprosiny. Nie zakończyło to jednak sprawy, jeden z jego następców, Shinzō Abe, krytykował go za ten ruch. Dopiero w 2015 r. podpisano porozumienie z Koreą Południową, by Japonia w końcu wypłaciła reparacje na sumę 8,8 mln dol. ocalałym kobietom, których wtedy zostało już mniej niż 50.

Sprawa wciąż jest żywa – Korea Południowa domaga się od swojego byłego mocarstwa kolonialnego wyraźniejszych przeprosin, a w każdą środę przy pomniku przed japońską ambasadą w Seulu zbierają się kobiety z hasłami „Przeproście!” i żądaniami zmian w podręcznikach do historii.

Japonia, jak się wydaje, nadal wypiera tę winę. Od 2014 r. prezenterów i prezenterki NHK, japońskiej telewizji państwowej, obowiązuje zakaz używania terminu „niewolnice seksualne”. Zamiast tego mają mówić „osoby określane jako wojenne pocieszycielki”.

W październiku 2018 r. japońskie miasto Osaka zrezygnowało z trwającego 60 lat partnerstwa z San Francisco w proteście przeciwko pomnikowi, który postawiono w tamtejszym Chinatown, przedstawiającemu pocieszycielki.

Rosjanie i Japończycy nie byli oczywiście jedynymi żołnierzami, którzy gwałcili podczas II wojny światowej – Brytyjczycy, Francuzi, Amerykanie i Kanadyjczycy też to robili, ale na znacznie mniejszą skalę. We Włoszech oddziały marokańskich najemników walczyły u boku Sił Wolnych Francuzów na warunkach, które obejmowały „zezwolenie na gwałty i plądrowanie na terytorium wroga”.

Pod dywan historii zamieciono też gwałty w trakcie wojny w Wietnamie, toczącej się od 1961 do 1973 r. Napisano tysiące rozliczeniowych książek na temat tego fiaska, w którym zginęło 58 tys. Amerykanów i 40 razy tyle Wietnamczyków, rzadko jednak można w nich znaleźć choćby wzmiankę o gwałtach popełnianych zarówno przez amerykańskich, jak i wietnamskich żołnierzy – a wcześniej także francuskich.

Jednym z najgłośniejszych incydentów tej wojny była masakra w  Lai w marcu 1968 r., w której amerykańscy żołnierze piechoty zabili 400 nieuzbrojonych mieszkańców wioski, w tym dzieci, co uwieczniono na serii demaskatorskich, drastycznych fotografii. Jednak doszło wtedy również do licznych gwałtów, o których rzadko kiedy choćby się zająknięto w reporterskich relacjach.

W późniejszym śledztwie dotyczącym masakry, którym kierował gen. William Peers, uzyskano szczegółowe zeznania naocznych świadków 20 aktów gwałtu na dziewczynkach i kobietach w wieku od 10 do 45 lat. Wiele z tych napaści było gwałtami zbiorowymi i obejmowało tortury seksualne. Ani jeden z żołnierzy nie próbował ich powstrzymać. Nikogo jednak za to nie ścigano.

W sąsiedniej Kambodży Czerwoni Khmerzy w latach 1975-1979 wyrżnęli jedną czwartą mieszkańców kraju. Lekarzy, nauczycieli, prawników i wszystkich z wykształceniem uznano za zdrajców w nowej Kambodży, którą przywódca Czerwonych Khmerów Pol Pot chciał cofnąć do „roku zerowego”. Żeby zasłużyć na egzekucję, wystarczyło mieć miękkie dłonie albo nosić okulary. W ciągu niecałych czterech lat maoistowski reżim Pol Pota wymordował 2 mln Kambodżan, wielu w miejscach masowych kaźni zwanych polami śmierci. Także w tym przypadku znacznie mniej było relacji o tym, że Czerwoni Khmerzy również gwałcili kobiety, które zmuszano do poślubiania obcych mężczyzn na masowych weselach z tradycyjnymi buddyjskimi rytuałami i do skonsumowania małżeństwa przy wycelowanej w panny młode broni. Później oficerowie Khmerów stali przed chatami i pilnowali, żeby nowożeńcy uprawiali seks, by zrobić dziecko dla partii.

Tureckie wojska biorące udział w inwazji i okupacji Cypru w 1974 r. odpowiadały za liczne gwałty na kobietach i dziewczynkach. Znany był przypadek 25 dziewcząt, które dokonane na nich przez tureckich żołnierzy gwałty zgłosiły tureckim oficerom, a ci wtedy zgwałcili je ponownie.

Kiedy żołnierze i tajna policja Saddama Husajna napadli w 1990 r. na Kuwejt, plądrowali sklepy i domy, podpalali szyby naftowe, wysmarowali ekskrementami podłogi królewskiego pałacu i zamazywali nazwę Kuwejt, próbując wymazać tożsamość kraju. Znacznie rzadziej pojawiały się doniesienia o tym, że zgwałcili także tysiące kuwejckich kobiet i filipińskich służących.

„Wojna wydarza się wszystkim ludziom i każdemu człowiekowi z osobna”, pisała Martha Gellhorn w książce „The Face of War” (Oblicze wojny) w 1959 r. Ale wydarza się na różne sposoby, a śmierć nie musi być najgorszym losem.

Christina Lamb, Nasze ciała, ich pole bitwy. Co wojna robi kobietom, tłum. Agnieszka Sobolewska, Znak Literanova, Kraków 2022

Fot. Nasze ciała, ich pole bitwy/Christina Lamb

Wydanie: 2022, 23/2022

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy