Droga do prezydentury Pierwszej Damy USA prowadzi przez Nowy Jork To najostrzejsza i najbardziej kosztowna kampania wyborcza w dziejach senatu USA. O mandat ze stanu Nowy Jork walczą popularny burmistrz, Rudolph Giuliani, i żona prezydenta, Hillary Rodham Clinton. Kandydaci budzą ogromne emocje, od nienawiści po uwielbienie. Usiłują wszelkimi sposobami pozyskać wyborców i odsądzają się nawzajem o czci i wiary. Początkowo wydawało się, że „Rud” Giuliani, który żelazną ręką wykorzenił przestępczość w Nowym Jorku, realizując politykę „zero tolerancji wobec łamania prawa”, ma zwycięstwo w kieszeni. Przez wiele lat działał na terenie stanu jako prokurator na Manhatanie, a potem jako burmistrz nowojorskiej metropolii. Pochodząca z Illinois i mająca za sobą karierę w Arkansas Hillary była natomiast „obca”. W kwietniowych sondażach First Lady niespodziewanie pobiła burmistrza o całe osiem procent. Wśród Republikanów i konserwatywnie nastawionych wyborców powiało grozą. Bitwa o fotel senatora zaczyna się przeradzać w ideologiczną „świętą wojnę”, tym bardziej że jej wynik może mieć decydujący wpływ na krajobraz polityczny USA przez najbliższe kilkanaście lat. Republikański senator z Arizony, popularny John McCain, który o mało nie został kandydatem swej partii na prezydenta, trafnie określił sytuację: „Po raz pierwszy w historii Pierwsza Dama ubiega się o urząd publiczny. Jeżeli Hillary zwycięży, stanie się gwiazdą, jakiej nie widziano od czasów, gdy senatorem ze stanu Nowy Jork został wybrany Robert Kennedy”. McCain jest pewien, że jeśli Al. Gore przegra wyścig do Białego Domu, zaś Hillary wejdzie do senatu to w 2004 r. obecna First Lady wystartuje w wyborach prezydenckich jako kandydatka Partii Demokratycznej. Pani Clinton oświadczyła wprawdzie, że zamierza działać w senacie przez całą sześcioletnią kadencję i nie ma prezydenckich ambicji, lecz komentatorzy nie biorą tych zapewnień za dobrą monetę. Hillary Clinton po raz pierwszy walczy o polityczną władzę dla siebie, dotychczas przez 25 lat wiernie wspierała męża. Wielu Amerykanów twierdzi z rozbawieniem lub z niechęcią, że bez pomocy swej dynamicznej małżonki nieco gamoniowaty i nieustannie wdający się w erotyczne afery Bill Clinton nie zaszedłby tak wysoko. Od Florydy po Alaskę znana jest anegdota, jak to Clintonowie pojechali do Park Ridge w Illinois, gdzie właśnie odbywał się zjazd absolwentów liceum Hillary. Pierwsza Dama pokazała Billowi brudnego jak nieboskie stworzenie mechanika, zmieniającego koło w samochodzie: „To mój narzeczony ze szkoły średniej. Chciał się ze mną ożenić”, powiedziała. „A więc zostałabyś żoną mechanika samochodowego”, stwierdził ironicznie Clinton. „Nie, gdyby się ze mną ożenił, byłby teraz prezydentem”, odparowała bez namysłu First Lady. Jest w tym wiele prawdy. Gdy w styczniu 1992 r. gruchnęła wieść o romansie Clintona z piosenkarką, Gennifer Flowers, Hillary wystąpiła wraz z mężem w telewizji, zapewniając, że wszystko jest w porządku. Wywiadu Clintonowie udzielili wtedy przy dźwiękach znanej piosenki country „Stand by Your Man” (Stój przy swoim mężczyźnie). Tylko poparcie małżonki uratowało wtedy Billa od upadku w polityczną przepaść, tylko dzięki pomocy żony Clinton mógł wziąć udział w wyborach prezydenckich. Już jako lider Białego Domu Bill odwdzięczył się Hillary, mianując ją przewodniczącą Specjalnej Komisji ds. Reformy Opieki Medycznej. First Lady nie ukrywała, że zamierza odegrać znaczną rolę w polityce i nie zadowoli się przecinaniem wstęg i pełnieniem funkcji reprezentacyjnych, jak czyniły inne prezydenckie małżonki. Zamierzała przeprowadzić radykalną reformę służby zdrowia, zapewniając każdemu obywatelowi polisę ubezpieczeniową. Te ambitne plany spaliły jednak na panewce oporu drżących o swe zyski firm ubezpieczeniowych, koncernów farmaceutycznych, a także republikańskich kongresmanów. Kiedy w 1994 r. Republikanie odnieśli świetne zwycięstwo w wyborach do Izby Reprezentantów, Pierwsza Dama wycofała się na dalszy plan i poświęciła się bardziej „tradycyjnym zadaniom”, jak problemy oświaty, rodzin, kobiet i dzieci. W 1998 r. Hillary ponownie uratowała Billa, gdy wybuchła afera Moniki Lewinsky. Gdyby First Lady publicznie potępiła swego małżonka, Clinton musiałby wyprowadzić się z Białego Domu. Hillary jednak cierpiała w milczeniu, co więcej, oskarżyła o rozpętanie skandalu prokuratora Kennetha Starra i „skrajnie prawicową konspirację”. Hillary postanowiła, że czas wyjść z cienia małżonka. Demokratyczny senator ze stanu Nowy Jork, Daniel Patrick