Idole naszych dzieci

Co łączy Adama Małysza z Angeliną Jolie i Britney Spears? 

Kto wisi nad łóżkiem? Jasiek (14) i Bartek (13): – Naszym idolem jest Dennis Rodman, Olisadebe oraz Zinedine Zidane – najdroższy piłkarz francuski. Oprócz sportowców podziwiamy mistrzów wschodnich sztuk walki. Najważniejszy jest Chuck Norris.
Tomek, 14 lat: – Moim największym idolem jest obecnie Shrek – dlatego że w ciele odpychającego stwora mieszka tak poczciwa dusza.
Ola, 16 lat: – Dziewczyny z mojej klasy często wzorują się na „pięknych i bogatych” bohaterach z seriali typu „Beverly Hills”. Chłopcy najczęściej nie przyznają się do tego, że ich idolkami są sławne kobiety. Ale dla moich kolegów idolkami są Brtitney Spears, Angelina Jolie, Pamela Anderson i Sandra Bullock. Tylko że to raczej są „seksidolki”.
Konstancja, 10 lat: – Moi idole to Jacek Kaczmarski i Arka Noego. Ich piosenki śpiewamy w KIK-u.
Ignacy, 16 lat: – Chciałbym być taki jak sir Edmund Hillary, zdobywca Mount Everestu.
Małgosia, 18 lat: – Cenię Marka Kotańskiego za to, że walczy z problemami społecznymi, z którymi inni nie mają odwagi walczyć.
Społecznicy, sportowcy, alpiniści… Obserwuje się coraz większe zróżnicowanie idoli. W kulturze masowej jest dla nich coraz więcej miejsca: telewizja, supermarkety, wakacyjne festiwale, każda instytucja domaga się idoli, dlatego nie tylko aktor czy piosenkarz może zyskać status guru nastolatka.
– Kultura konsumpcyjna otwiera inne pola. Idolem może być także Pałkiewicz zajmujący się survivalem, „Big Brother”, podróżnik Kamiński albo osiedlowy przywódca gangu – wyjaśnia prof. Roch Sulima, socjolog kultury.
16-letnia Dorota przeprowadziła ankietę wśród kolegów i koleżanek z klasy. Według częstotliwości wskazań, idolami licealistów są: Adam Małysz, Britney Spears, Jan Paweł II, Martin Luter King, Kasia Nosowska, Michał Żebrowski, Ben Affleck, Leszek Balcerowicz i Kaja Paschalska.
12-letnia Alicja po przeczytaniu biografii Madeleine Albright żegluje po Internecie w poszukiwaniu publikacji na jej temat. Marianna, obecnie 18-latka, rok temu zapisała się do młodzieżówki SLD. – Polityka kreuje świat, jest wyznacznikiem tego, jak żyjemy. Dlatego chcę być jej częścią – mówi.
Za swoich idoli uważa Leszka Millera, Aleksandra Kwaśniewskiego, a także żonę prezydenta. Zainteresowania Marianny są nietypowe. W internetowym programie GaduGadu zgłosił się do niej tylko jeden rozmówca – fan Korwin-Mikkego.
Co łączy ich wszystkich? Jest jedno wyraźne kryterium. Powstała nawet anegdotka na ten temat, w której spotykają się szczur i chomik, pierwszy pyta współbrata: „Powiedz mi, dlaczego ludzie ciebie głaszczą, a mnie się brzydzą?”. Chomik odpowiada: „Bo ja mam dobry PR!”. Efektywna reklama w mediach to podstawa sukcesu.
Biorąc pod uwagę fakt, że brak jest idoli literackich – ponieważ młodzi Polacy w ogóle nie czytają – anegdota zdaje się być prawdziwa. Książki Małgorzaty Musierowicz, która wraz ze swoimi bohaterami była idolką dla generacji obecnych 30-latek, odchodzą w zapomnienie. Wkraczają postaci promowane przez media. Dowodem tego jest popularność Britney Spears. Zresztą nie trzeba szukać za granicą. – Kaja Paschalska? Ludzie sobie robią z niej jaja, bo nie ma głosu ani słuchu – krzywi się 15-letnia Klaudia. A jednak Kaję Paschalską, obecną we wszystkich młodzieżowych pismach i stacjach radiowych, wymieniają jako swoją idolkę młodsze koleżanki Klaudii.

Idol jak majtki
z metką
Dawni, długotrwali, „kultowi” idole – tacy jak Jimi Hendrix czy Madonna – zmieniali system wartości. Dziś podobna sytuacja już się nie powtórzy. Rytm świata jest dużo szybszy. Zanika ciągłość, a wraz z nią autorytety – bo właśnie przez ich ciągłość społeczeństwa wyrażały swój system wartości. Teraz idole zmieniają się jak w kalejdoskopie. Podczas grania „Titanica” władcą nastoletnich serc był Leonardo DiCaprio. Kiedy na ekrany wszedł „The Mexican”, z tronu zepchnął go Brad Pitt, ale spadł, jak tylko w kinach pojawił się w „Ogniem i mieczem” Żebrowski, który z kolei został pokonany przez Mateusza Damięckiego z „Przedwiośnia”. Współczesny styl życia lansuje bowiem kult nowości i zmiany, nie zaś tradycji. Przez to wytwarza się potrzeba „bohaterów jednej akcji”. W dynamicznym społeczeństwie każdy może mieć swoje pięć minut – ba, może je sobie nawet kupić. Zdaniem prof. Sulimy, to silne mechanizmy mody powodują, że idole kreowani są na coraz krótsze okresy „dominacji”. Obraz, jaki roztaczają przed nami media, powoduje, że nie tylko ludzie młodzi szukają idola „sezonowego” jak bohaterowie „Big Brother”. – Znane mi są relacje o tym, jak dzieci w przedszkolu bawią się w „Big Brother” – mówi. Jednak podkreśla, że efemeryczność idoli nie jest niczym nowym. – Idol z natury rzeczy jest krótkotrwały. To naturalne, że idole szybko się zmieniają, w miarę jak młody człowiek poznaje świat. Sądzę, że u starszych pokoleń było dokładnie tak samo i że nie ma to związku z nowym, „szybkim” stylem życia.
Według Rocha Sulimy, idol uległ dewaluacji – obecnie idolem jest biznes, a nie charyzmatyczni przywódcy. Ich twarze, ciała, sylwetki, stroje i powiedzonka pełnią taką samą funkcję jak logo firmy i reklama marki. Prof. Jacek Leoński z Uniwersytetu Szczecińskiego ma inny pogląd: – Czy młodzi ludzie cenią teraz płytsze wartości? Truizmem byłoby mówić, że kiedyś działo się inaczej. Zawsze zwracano uwagę, jak się ktoś porusza i ubiera. Kwestia estetyki, tego, by wygląd był miły dla osób postronnych, jest istotna od starożytności. Wystarczy prześledzić historię ubioru.
Istnieje także inna, nieco ryzykowna teza: idole tracą swoją funkcję, ponieważ rozrasta się subkultura narkotyczna. W ekstazę można się wprowadzić nie tylko przepychając się do pierwszego rzędu na koncercie, ale także w ciągu pięciu minut u siebie w pokoju. Bo właśnie głównie dla ekstazy i emocji potrzebny jest idol.

Idol upragniony
– Dziecko przeżywa najgorsze rozczarowanie, gdy dowiaduje się, że baśń nie istnieje. Wtedy ludzie-legendy ratują resztki wiary – mówi o idolach Zbigniew Hołdys.
Prof. Jacek Leoński uważa, że nie jest ważne, czy idol jest postacią wirtualną czy rzeczywistą – to sprawa wtórna. Chodzi o cechy, jakimi postać dysponuje. W wieku młodzieńczym, w procesie socjalizacji rodzina i szkoła wpajają wybrane wartości. Jednak każdy – szczególnie w młodym wieku – chce odczuwać „po swojemu”, kreować własne wzorce. Gdy napotykamy osobę uosabiającą te wymarzone cechy, staje się ona idolem. Tomasz Polkowski zajmujący się rodzinnymi domami dziecka potwierdza tę tezę na przykładzie swoich podopiecznych. – Takie dzieciaki wybierają idoli silnych i agresywnych, mięśniaków i siłaczy jak Jean-Claude Van Damme, z prostej przyczyny – sami chcieliby tacy być – mówi.
Prof. Roch Sulima tłumaczy ludzką potrzebę posiadania idola na dwa sposoby: tożsamości i identyfikacji. – Tożsamość wymaga namysłu, spojrzenia na inność i poprzez tę inność dopiero na siebie. To bycie kimś przez zauważanie dzielących różnic, zaznaczanie odmienności. Identyfikacja natomiast – i tu mowa o idolach – odbywa się poprzez działanie we wspólnotach emocjonalnych i zacieranie inności. Wspólnoty takie domagają się osobowości mocnych, charyzmatycznych. Mogą nimi być i gwiazda sportu lub estrady, i osiedlowy mięśniak.
Idole pojawiają się przede wszystkim w społeczeństwach, gdzie panuje głód więzi emocjonalnych. Wyrastają tam jak grzyby po deszczu. Biorąc rzecz bardziej ogólnie, to najmłodszym pokoleniom przypisuje się ową potrzebę więzi, stąd największe skupiska fanów w wieku młodzieńczym. Z drugiej strony, wydawałoby się, że w takim przypadku dzieci z domów dziecka – jako te bardziej dotknięte głodem emocjonalnym – powinny bardziej gorączkowo poszukiwać idoli. W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono jednak badania dowodzące czegoś zgoła innego: dziewczęta z dobrych domów często czują się bardziej odrzucone przez rodziców. Być może dzieci z domów dziecka jako „odrzucone permanentnie” wyrabiają sobie pewien rodzaj odporności.
Zdaniem prof. Leońskiego, dorośli także potrzebują idoli. Idol, nawet taki, do którego mamy nastawienie „nigdy taki nie będę”, zastępuje złe strony realnego świata, to, czego brak w życiu. Jest drogą ucieczki, pozwalającą oderwać się od przykrej rzeczywistości. W końcu baśnie nigdy nie były zarezerwowane dla najmłodszych.

Idol pedagogiczny
– Kiedy byłem mały, Polacy odnosili sukcesy w lekkiej atletyce, a moim idolem stał się mistrz olimpijski Józef Szmidt. Nasze podwórko było pod wrażeniem i uprawiało skoki – wspomina Zbigniew Hołdys. – Jak się ma idoli, to się na tym dobrze wychodzi. Stanowią punkt odniesienia. Czy idole wpływają na nasze losy? Przećwiczyłem to na moim synu, Tytusie. No, chyba że się ma za idola brutalnego sk…, to już nie jest OK.
To właśnie spędza sen z powiek niejednemu rodzicowi. Idol-samobójca jak Kurt Kobain, idol-brutal jak członkowie zespołów metalowych czy idol-skandalista, jak wytatuowany Dennis Rodman. Albo anorektyczna modelka. Nie ma się z czego cieszyć. Jednak, czy idole rzeczywiście wpływają na życie swoich fanów, skoro są tak efemeryczni? – Z autopsji mogę powiedzieć, że nieakceptowalnego idola najlepiej przeczekać.
12-latek podziwia bezgranicznie, jednak już 18-latek w swoim idolu dostrzeże komercję – uspokaja dr Maria Zielińska z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze
– Jeśli na siłę chcemy zmienić idola, to wchodzimy w tradycyjny system wychowawczy, co owocuje buntem – twierdzi prof. Jacek Leoński. – Gdyby moje dziecko miało idola, którego bym nie znosił, przede wszystkim starałbym się go poznać i dopiero potem zainteresowałbym się, dlaczego ten, a nie inny. Być może, poznawszy go, potrafiłbym zaakceptować.
Dr Maria Zielińska jest zdania, że o ważności idola decyduje dostępność do źródeł informacji:
– W dawnych społecznościach idolem był ojciec. Innych nie było. Moje pokolenie uwielbiało czterech pancernych i Klossa, którym nie zagrażał żaden inny idol. Dziś młodzi ludzie są wprost bombardowani idolami. Dlatego bardzo często po prostu nie wybierają nikogo.
Kiedy dr Zielińska przeprowadziła ankietę wśród swoich studentów, na pytanie: „Kto jest twoim bohaterem?” znakomita większość odpowiedziała: „Nikt”.

 

Współpraca: Anna Konecka oraz Dorota Fujarska, uczennica II LO im. Stefana Batorego w Warszawie


Tytus Hołdys (14 lat): – Moim idolem długo był Dennis Rodman, ponieważ był inny niż wszyscy, a ja też taki jestem – świrus. Nawet od czasu do czasu farbuję sobie włosy na czerwono. Moim drugim idolem jest Harry Potter. Książka mi się spodobała, bo Harry ma miły charakter, a poza tym jest cool. Dla Harry’ego nie ma ograniczeń wiekowych. Moją stronę internetową poświęconą mu odwiedza dziennie ponad 1200 osób. Zbieram zdjęcia, ponieważ miło jest trzymać fotografię, której przede mną dotykał sławny aktor.

Kuba Stępniak (15 lat): – Nie mam konkretnego wzoru do naśladowania, najważniejsze są dla mnie poszczególne cechy osobowości: troska o innych, wrażliwość, determinacja w dążeniu do celu. Podziwiam takich ludzi jak Jurek Owsiak, którzy pomagają pokrzywdzonym i biednym.
Wraz z rodzicami słuchamy zespołu Maanam. Korę podziwiam za oryginalność. Łączy nas wspólna miłość do zwierząt oraz to, że oboje nie jesteśmy obojętni na krzywdę, jaka się dzieje czworonogom. Za najgorszy typ idoli uważam postaci typu Rambo, które pokazują, że każdy problem można rozwiązać za pomocą pięści. W szkole podstawowej zostałem dotkliwie pobity przez kolegę, który pasjonował się podobnymi filmami.

Aleksandra Żak (13 lat): – Z muzycznych wykonawców ostatnio słucham Destiny’s Child, chętnie oglądam filmy z Julią Roberts i Helen Hunt. Z polskich wykonawców lubię Kayah i Natalię Kukulską. Mojej klasie udało się namówić panią od polskiego do omówienia na lekcjach „Harry’ego Pottera”.

Agnieszka Czubówna (20 lat): – Nie mam żadnego idola, a pojęcie to kojarzy mi się z czasami szkoły podstawowej. W trzeciej i czwartej klasie liceum moim autorytetem stała się pani dyrektor szkoły – Jolanta Kwaśniewska-Zając. Pomogła mi się odnaleźć, przekazała dużo ciekawej wiedzy na temat ludzi i radzenia sobie w życiu.
Nie mamy z mamą wspólnych idoli, ale jest jeden polski zespół rockowy, na którego koncert mogłybyśmy z powodzeniem wybrać się razem i świetnie się na nim bawić: Perfect. Obie przepadamy za Grzegorzem Markowskim.

Dialektyczne spory o idola

Cyprian Ziąbski i Michał Paciorkowski prowadzący „Rower Błażeja” po programie poświęconym współczesnym młodzieżowym autorytetom doszli do wniosku, że młodzież myli pojęcia: „idol” i „autorytet”. Jacek Leoński, prof. socjologii z Uniwersytetu Szczecińskiego, tak tłumaczy różnicę: – Autorytet jest idolowi przypisywany bezrefleksyjnie, a samego idola traktuje się powierzchownie i bezkrytycznie – jak „świętego”. Tak naprawdę nie potrafimy uzasadnić, dlaczego idol ma autorytet.
Inne podejście do tego rozróżnienia ma socjolog kultury, prof. Roch Sulima: – Autorytet jest charakterystyczny dla społeczeństw stabilnych. Osoby stanowiące autorytety to strażnicy norm i tradycji; spełniały role wzorotwórcze, jednak zorientowane na tradycyjny porządek.
Idole natomiast, zdaniem profesora, roztaczają uroki przyszłego świata – to figury łączące „teraz” z przyszłością: – W idolach zawsze jest coś, co ma siłę zmieniającą, coś, co pojawiając się w życiu społecznym, znajduje naśladowców i wywołuje przesunięcia w systemie.
Czy idolami mogą być komputer lub pieniądz? To, zdaniem socjologów, kwestia semantyki. Słowo „idol” to pojęcie zarezerwowane dla osoby żywej. Nie musi istnieć realnie, jak n.p. Lara Croft albo Harry Potter. Chodzi o wartości uosabiane przez postać, o pewien wzór zachowań.
Zdaniem socjologów, starszy brat to także nie idol, tylko rola do naśladowania, relacja istniejąca od zawsze, oparta na hierarchii w rodzinie. A naśladowanie rodzeństwa stanowi jedynie potwierdzenie tej hierarchii rodowej. Inaczej uważa Tomasz Polkowski z Towarzystwa Nasz Dom, zajmującego się dziećmi odrzuconymi przez rodziców. Mimo to właśnie rodzina, która odrzuciła, jest idealizowana i trudna do zastąpienia. Jeśli jednak sięgnąć głębiej, idolem niechcianych dzieci jest… normalność. Czyli po prostu ktoś, kto ich pokocha i zaakceptuje. Bardzo często na idoli awansują „nowi rodzice”.
– Te dzieci bardzo chcą mieć idoli „z krwi i kości” – mówi Tomasz Polkowski.
Czy polityka można nazwać idolem? Zdaniem wielu, polityk, postać historyczna raczej nie są idolami, lecz osobami wybranymi ze względu na konkretne zasługi. – Każdego można wylansować, od defraudanta do papieża – twierdzi natomiast prof. Sulima. – Gdyby nie mass media, Jan Paweł II także nie stałby się idolem. Współczesna kultura polityczna upodabnia się do kultury konsumpcyjnej. Można tu sięgnąć do Słowackiego „ducha globowego” i zamienić go na „globowego idola”.

 

Wydanie: 2001, 36/2001

Kategorie: Społeczeństwo

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy