W Polsce występują duże dysproporcje między najwyższymi i najniższymi wynagrodzeniami oraz pomiędzy branżami Dr hab. Hanna Kuzińska – ekonomistka, profesor w Katedrze Finansów Akademii Leona Koźmińskiego. Czy Polskę czeka rewolucja płacowa? – Rewolucja nie, ale ewolucja tak. Nie należy się spodziewać raptownej zmiany w systemie wynagrodzeń, tym bardziej że wpływ władzy publicznej na ten system jest bardzo ograniczony. Administracyjnie można kształtować płace tylko w sektorze publicznym, a w prywatnym jedynie wynagrodzenia minimalne. Jeżeli chcemy wpływać na politykę płacową w sektorze prywatnym lub coś zmieniać w systemie wynagrodzeń sektora publicznego, warto przede wszystkim sprawdzić, czy rzeczywiście w Polsce wytworzony PKB jest niesprawiedliwie dzielony pomiędzy zyski i płace. Nie wiemy jednak, jaki podział jest sprawiedliwy, więc najczęściej porównujemy przeciętne wynagrodzenia w Polsce i w krajach europejskich. To, że Polacy zarabiają mniej, wiedzą chyba wszyscy. – I potwierdzają to dane Eurostatu, który publikuje szacowane godzinowe koszty pracy liczone w euro, a w nich wynagrodzenia. Koszt pracy godzinowej zawiera także składki płacone przez pracodawców czy dodatki rodzinne. W Polsce same tylko wynagrodzenia za godzinę kształtują się poniżej 10 euro, czyli jesteśmy w grupie krajów takich jak Węgry, Litwa, Łotwa, Rumunia i Bułgaria. Zarabiamy więc przeciętnie mniej niż Europejczycy, tj. połowę średniej unijnej i np. jedną trzecią tego co statystyczny Duńczyk. Niższe wynagrodzenia nie są rezultatem niskiej wydajności Polaków? – Odpowiem na to pytanie, posługując się znów danymi Eurostatu za 2012 r. Gdy całą Europę potraktujemy jako 100, to wydajność w Polsce wynosi 74,4. Można zatem powiedzieć, że przeciętnie wynagrodzenia w Polsce mogłyby – powinny, jak mówią niektórzy – być tylko o jedną czwartą niższe niż w innych krajach europejskich. Jeśli zatem przeciętne koszty pracy w 28 krajach UE wynoszą 24,12 euro za godzinę, to w Polsce powinny wynosić nie 7,88 euro za godzinę, tylko ok. 18 euro za godzinę. To jednak byłby chyba zbyt uproszczony rachunek, gdyż średnia unijna zawiera wynagrodzenia zarówno w Danii, jak i w Bułgarii. Jakie powinno być przeciętne wynagrodzenie w Polsce, po uwzględnieniu niższej wydajności pracy? – Jak już wspomniałam, nie potrafię tego powiedzieć z całą pewnością, ale nie mam wątpliwości, że korekty wymaga rozkład tych wynagrodzeń. Eurostat też podaje, że w Polsce aż jedna czwarta pracowników zarabia mniej niż dwie trzecie mediany (wartości środkowej) wynagrodzeń brutto za godzinę. Tymczasem np. w Szwecji tylko 5% pracowników ma tak niskie wynagrodzenia. Bardzo też różnią się one w poszczególnych branżach. Teraz wszystkie ugrupowania podnoszą sprawę płacy – wynagrodzenia godzinowego albo płacy minimalnej. To element walki wyborczej czy sytuacja jest już taka, że nie da się omijać problemu zarobków? – Zawsze gdy zbliżają się wybory, politycy wracają do porzuconych wcześniej pomysłów na mniej dolegliwy system podatkowy, a gdy ten temat zostanie wyczerpany, podejmują problem kształtowania wynagrodzeń. W Polsce w 2015 r. minimalne miesięczne wynagrodzenie brutto wynosi 1750 zł (według Eurostatu, w 2012 r. było to 393 euro, a według siły nabywczej – 675 euro). Dla porównania podam, że najniższe wynagrodzenie w USA wynosiło 952 euro, a według siły nabywczej 1019 euro, w Belgii 1374 euro, a według siły nabywczej 1502 euro. W Europie Polska nie jest na szarym końcu, bo chociażby Bułgaria ma dużo niższe wynagrodzenie minimalne, według siły nabywczej – 328 euro. Prof. Witold Orłowski stwierdził, że polską gospodarkę byłoby stać na 10-procentową podwyżkę płac. – Podążając za rozważaniami Thomasa Piketty’ego, można przyjąć tezę, że tempo wzrostu PKB nie powinno wyprzedzać tempa wzrostu płac, po to by efektywny popyt mógł w jak największym stopniu zagospodarować wartość wyprodukowanych dóbr i usług. Z moich obliczeń, ale odnoszących się tylko do lat 2005-2013, wynika, że mamy niewielkie opóźnienie wzrostu wynagrodzeń w stosunku do wzrostu PKB. W Polsce jako całości natomiast, i to traktuję jako pewną dysfunkcjonalność gospodarki, występują, po pierwsze, duże dysproporcje między najwyższymi a najniższymi wynagrodzeniami i, po drugie, pomiędzy branżami. Jak już wspomniałam, w 2012 r. godzinowy koszt pracy w Polsce był trzykrotnie niższy od przeciętnego całej UE. Koszt pracy wyższy o 10% to byłoby ok. 10 euro za godzinę, czyli










