Imperium MKOl

Imperium MKOl

Samaranch odchodzi. Kto pokieruje teraz ruchem olimpijskim?

16 lipca 1980 r. w Moskwie prezydentem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego został wybrany były hiszpański dyplomata, m.in. ambasador w ZSRR i Mongolii – Juan Antonio Samaranch. Funkcja była prestiżowa, ale niewiele poza tym. Ruch olimpijski przeżywał kryzys. Organizacyjny, polityczny i finansowy. Samaranch zaczynał swoje urzędowanie w roku bojkotu olimpiady, która przyniosła (według szacunków, oficjalnych danych nie ma) ponad miliard dolarów straty i ze świadomością, że cztery lata wcześniej deficyt w Montrealu zamknął się kwotą 800 milionów dolarów.
21 lat później, w dniach 13-16 lipca 2001 r., odbędzie się w Moskwie 112 sesja MKOl, podczas której między innymi zostanie wybrany następca Samarancha. Juan Antonio Samaranch urzędował przez cztery kadencje i zostawia zbudowane przez siebie, potężne imperium MKOl.

Pieniędzy i igrzysk
W latach 70. pomysł uczynienia z igrzysk olimpijskich biznesu wydawał się i niemoralny, i niedorzeczny. Za Samarancha to się zmieniło. Zaczęła obowiązywać strategia: nie tysiące drobnych sponsorów, ale znacznie mniej, za to potęg. Igrzyska olimpijskie w Los Angeles po raz pierwszy przyniosły wymierny zysk. Udało się na nich zarobić 222 mln dolarów. Gigantyczna machina ruszyła. Miała przynieść gigantyczne pieniądze, a gigantyczne pieniądze daje, oczywiście, gigantyczna widownia. Czyli – telewizja. Telewizyjna widownia olimpijska to ponad 3,5 mld osób. Igrzyska w Barcelonie (1992 r.) przyniosły MKOl zysk za sprzedaż praw do transmisji w wysokości 625 mln dolarów. Na olimpiadzie w Sydney zarobiono dwa razy więcej.
Duże pieniądze to duże pokusy. Ponieważ organizacja igrzysk okazała się znakomitym interesem, o prawo do ich przyznania zaczęło ubiegać się coraz więcej miast. Coraz częściej też zaczęło się mówić o korupcji. Gdy Amsterdam ubiegał się o organizację olimpiady w 1992 r., przychylność miały ponoć zapewnić wizyty w domach publicznych. Każdy z 96 członków MKOl miał dostać magnetowid. W Niemczech podliczono, że na „specjalne zabiegi” (Berlin ubiegał się o olimpiadę w 2000 r.), związane z goszczeniem członków MKOl, wydano 2,6 mln marek. Deputowana Judith Demba wyliczyła, że na każdego z 56 członków MKOl wydano ponad 40 tys. marek. Jedna z firm konsultingowych oszacowała, że cała promocja kosztowała Berlin w sumie 86 mln marek.
MKOl długo zachowywał się jak nieobecny. Ale w 1998 r. zmowa milczenia została przerwana. Oto w grudniu 1998 r. Marc Hodler, 80–letni szwajcarski adwokat przez 47 lat kierujący Międzynarodową Federacją Narciarską i od 1963 r. członek MKOl, oświadczył: – Głosy około 7% członków MKOl są zawsze do kupienia.
Juan Antonio Samaranch komentował: – Wszystko wskazuje na to, że korupcja istnieje. Trzeba przeciąć ten wrzód.
Największa afera wybuchła w związku z ujawnieniem kupowania głosów w zamian za pożyczki lub stypendia dla rodzin i zakup działek przez przedstawicieli Salt Lake City. Oni zaś początkowo wyjaśniali sprawę tak: – To, że ufundowaliśmy stypendia dla niektórych członków afrykańskich komitetów narodowych, to nie korupcja, ale bezinteresowna pomoc biedniejszym.
Każdy mógł ocenić, na ile były to wyjaśnienia szczere i prawdziwe.
Jednocześnie ujawniano coraz więcej dokumentów. M.in. list napisany w 1991 r. do szefa komitetu kandydackiego Salt Lake City, Toma Welcha, przez szefa irlandzkiego komitetu narodowego, Patricka Hickeya: „Jesteśmy w 100% przeciw Nagano. Ale niektórzy członkowie MKOl podpisali kontrakty z Nagano na 100 tys. dolarów za każdy głos”. Wówczas istotnie Nagano wygrało. Potem jednak górą było Salt Lake City. Welch został aresztowany za przekupstwa i wydanie z kont SLC miliona dolarów na prezenty dla działaczy.
To, o czym wiele lat tylko się mówiło, teraz znalazło potwierdzenie w dokumentach i zeznaniach. Ale i z tym Samaranch sobie poradził.

Tylko Samaranch
W marcu 1999 r. Juan Antonio Samaranch rozpoczął nadzwyczajną sesję MKOl w Lozannie prośbą o przegłosowanie wotum zaufania dla jego osoby. Choć do końca kadencji pozostały jeszcze dwa lata, poważnie zagrożona została nie tyle jego pozycja, ile finanse MKOl. Główni sponsorzy zagrozili bowiem, że jeśli nie zostanie położony kres korupcyjnym skandalom, są gotowi wycofać się ze współpracy. A to oznaczało utratę 36% dochodów MKOl.
W grudniu 1999 r. odbyła się w Lozannie kolejna sesja MKOl. Przyjęto propozycje ponad 50 reform. Wówczas obniżono górną granicę wieku członkostwa w MKOl. do 70 lat i ograniczono liczbę członków, jednocześnie rezerwując 15 miejsc dla czynnych sportowców, 15 dla przewodniczących narodowych komitetów olimpijskich i tyle samo dla szefów międzynarodowych federacji sportowych. Odstąpiono od zasady zostawania członkiem MKOl „na zawsze”. Zamiast tego istnieje ośmioletnia kadencja, choć z możliwością ponownego kandydowania. Kto traci funkcję szefa federacji lub narodowego komitetu, jest automatycznie skreślany. No i wreszcie koniec z największym przywilejem: zwiedzaniem wszystkich miast kandydujących do organizacji igrzysk.
Wielu członków MKOl patrzyło na te propozycje niechętnie. Samaranch jednak praktycznie nie dał im wyboru. Głosowali tak, jak sobie życzył. Bo gdyby stało się inaczej, MKOl groził bardzo poważny kryzys. Do stracenia było zatem jeszcze więcej.

Kto po markizie?
Jedna kobieta, czterech mężczyzn. Dwóch kandydatów z Europy, jeden z Azji, dwoje z Ameryki Północnej.
Anita DeFranz, Amerykanka. Jedyna kobieta w tym gronie, do tego najmłodsza. Pierwsza kobieta, która została wiceprezydentem MKOl. I jako pierwsza zapowiedziała, że zamierza zająć miejsce po Samaranchu. Urodziła się w październiku 1952 r., jest panną, doktorem prawa. W 1976 r. zdobyła brązowy medal w wioślarstwie na igrzyskach w Montrealu. Na następnej olimpiadzie marzyło jej się złoto. Ale następna olimpiada była w Moskwie. Amerykanie zbojkotowali igrzyska, a Mrs. Anita podała do sądu prezydenta USA. W 1986 r. została członkiem MKOl. W 1992 weszła w skład Komitetu Wykonawczego. W 1997 r. została wiceprezydentem. Oprócz tego pełni funkcję przewodniczącej Komisji ds. Kobiet. Znana ze swego upartego i wojowniczego charakteru, rzadko rezygnuje z wyznaczonych sobie celów.
Kim Un-yung, Korea Południowa. W marcu skończył 70 lat. Najstarszy wśród kandydatów, żonaty, troje dzieci. Zawód: dyplomata. Doświadczony, wytrawny gracz. Był wiceprzewodniczącym Komitetu Organizacyjnego igrzysk w Seulu, szefuje Światowej Federacji Taekwondo i Koreańskiemu Komitetowi Olimpijskiemu. Członek Komitetu Wykonawczego MKOl od 1997 r. W latach 1992-96 wiceprezydent. Ale to jego nazwisko przewijało się przy okazji afery korupcyjnej Salt Lake City. Jego córka i syn mieli otrzymać zaproszenia na występy w zamian za przychylne potraktowanie kandydatury Salt Lake City. Skończyło się na upomnieniu, a gdy George W. Bush inaugurował swą prezydenturę, Kim otrzymał specjalne zaproszenie.
Pal Schmitt. Węgier, żonaty, dwoje dzieci, urodzony w maju 1942 r. Władający biegle pięcioma językami ekonomista i dyplomata. Członek MKOl od 1983 r., w Komitecie Wykonawczym w latach 1991-1995, od 1955 r. do 1999 r. wiceprezydent MKOl. Szef Węgierskiego Komitetu Olimpijskiego, Komisji Sport a Środowisko i Światowej Organizacji Olimpijczyków. Gdyby wybór zależał od członków tej ostatniej organizacji, Schmitt mógłby liczyć na 70 tys. głosów. Tylu członków liczy Światowa Organizacja Olimpijczyków. Węgier jest w gronie kandydatów najwybitniejszym sportowcem. W 1968 r. i 1972 r. sięgał z kolegami po tytuły mistrzów olimpijskich w szpadzie.
Jacques Rogge, Belg. Żonaty, dwoje dzieci, urodzony 2 maja 1942 r. Chirurg ortopeda, doktor nauk medycznych, zna pięć języków obcych. Od 1991 r. członek MKOl, od 1998 r. członek Komitetu Wykonawczego. Żeglarz, były mistrz świata w klasie Finn, trzykrotny uczestnik olimpiad (1968 r., 1972 r., 1976 r.). Dwa razy szef belgijskiej ekipy w igrzyskach zimowych, trzy razy w letnich. W 1989 r. objął funkcję przewodniczącego Narodowych Komitetów Olimpijskich Europy. Na poparcie Europy może więc na pewno liczyć. Sprawdził się także jako menedżer. Szefował komisji MKOl zajmującej się przygotowaniami do igrzysk olimpijskich w Sydney. To stanowisko powierzono mu również przed igrzyskami w Atenach. Cichy faworyt.
Richard Pound, Kanadyjczyk. Urodził się w marcu 1942 r., żonaty, troje dzieci. Adwokat, wykładowca uniwersytecki, ale przede wszystkim finansista. Pound ma w MKOl szczególną pozycję. Był członkiem tej organizacji, zanim szefem został Samaranch. To pozwoliło mu na zachowanie niezależności. Były pływak, uczestnik dwóch olimpiad, wielokrotny mistrz Kanady, mistrz Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej. W 1968 r. został sekretarzem generalnym Kanadyjskiego Komitetu Olimpijskiego, a potem jego prezydentem. W MKOl działał w komisji finansowej, która w 1998 r. została przekształcona w komisję marketingu. Dwukrotnie członek Komitetu Wykonawczego, dwukrotnie wiceprezydent MKOl. Właśnie Pound prowadził w imieniu MKOl rozmowy z najpotężniejszymi sponsorami i sieciami telewizyjnymi. Rozmowy kończone sukcesami. I to Pound stanął na czele specjalnej komisji MKOl do spraw wyjaśnienia skandalu korupcyjnego związanego z przyznaniem igrzysk Salt Lake City. I tu zyskał uznanie. Nie tylko zresztą uznanie. Także wiedzę i potężną pozycję. Pound bardzo dużo potrafi i bardzo dużo wie. Takie umiejętności i wiedza są bezcenne.

I tak zostanie
Europa – 57 głosów, obie Ameryki – 25 głosów, Azja – 24 głosy, Afryka – 15 głosów, Australia i Oceania – 5 głosów. 126 członków MKOl podejmie decyzję o wyborze następcy Samarancha. Ktokolwiek nim zostanie, gdziekolwiek odbędą się letnie igrzyska w 2008 r. – w Pekinie, Paryżu, Toronto, Stambule czy Osace – nie zmieni się na pewno jedno: MKOl pozostanie jedną z najpotężniejszych organizacji na świecie. I jedną z najbogatszych. Do 2008 r. MKOl ma już zapewnione wpływy z transmisji nie niższe niż kilka miliardów dolarów. Oskarżany przez wielu o gigantyzm i komercjalizację ruchu olimpijskiego, o to, że wciąż nie znaleziono skutecznego sposobu na stosowanie dopingu, że olimpijskie szaleństwo wręcz zmusza do stosowania niedozwolonych środków, że w stulecie igrzysk zorganizowano zawody nie w stolicy olimpiad – Atenach, lecz w stolicy coca-coli – Atlancie, Samaranch dopiął swego. Jeszcze przed IO w Barcelonie powiedział: “Bez komercjalizacji igrzyska olimpijskie musiałyby się skończyć”. Zawsze pozostaje pytanie – co w zamian?
Podczas swojego urzędowania Juan Antonio Samaranch odwiedził 199 krajów. To pod koniec jego kadencji badania (wykonane na zlecenie MKOl) wykazały, że znak pięciu olimpijskich kół jest w skali całego świata lepiej rozpoznawalny i identyfikowany od krzyża i półksiężyca.

Wydanie: 2001, 28/2001

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy