IV RP zbliża się

IV RP zbliża się

Bracia Kaczyński ramię w ramię z Lepperem i Giertychem Pakt stabilizacyjny między Kaczyńskim, Giertychem i Lepperem miał być podpisany w czwartek o godzinie 17.30, w sejmowej sali 106. Ale gdy dziesiątki dziennikarzy czekały na korytarzu na liderów trzech partii, w sali obok podpisywali oni umowę w towarzystwie dziennikarzy Telewizji Trwam i Radia Maryja o. Rydzyka oraz „Naszego Dziennika”. Tylko te trzy zaufane media zostały wyróżnione, pozostałe, jak powiedział nowy, PiS-owski członek KRRiTV, Witold Kołodziejski, otrzymały „prztyczek”. „Rozpoczął się proces przekształceń Polski w IV RP”, mówił po podpisaniu paktu Roman Giertych. Proces ten rozpoczął się zatem podziałem dziennikarzy na niepewnych, którym się nie ufa i których trzyma się na dystans, no i na dziennikarzy zaufanych. Jarosław Kaczyński tłumaczył później, że był to gest wobec o. Rydzyka, który mediował między trzema ugrupowaniami. Więc ten gest miał znaczenie symbolu. Tyle o symbolach, przejdźmy do konkretów. Otóż pakt stabilizacyjny lepiej byłoby nazwać paktem strachu, bo przecież nie wielka miłość połączyła trzy ugrupowania, ale przyziemne polityczne interesy. Bat Kaczyńskich Interes PiS Jarosław Kaczyński ujął w jednym zdaniu: „Pakt ma zakończyć kryzys parlamentarny, który trwał od kilku tygodni”. Ten kryzys polegał na tym, że PiS nie chciało zawrzeć z nikim koalicji, ale chciało, by mniejszościowy rząd Marcinkiewicza miał poparcie w Sejmie. Przez parę tygodni to się zresztą udawało, bo rząd balansował między PO a Samoobroną, i jednych, i drugich mamiąc jakimiś rozmowami. To musiało kiedyś się skończyć, jeszcze w grudniu ub.r. zawiązała się w Sejmie nieformalna koalicja „wszyscy przeciw PiS”, co zepchnęło partię braci Kaczyńskich do defensywy. Z tej opresji pomógł wyjść PiS prezydent Lech Kaczyński, który ogłosił, że według jego wykładni, parlament powinien uchwalić budżet do końca stycznia, więc przez pierwsze 14 dni lutego będzie miał prawo rozpisać przedterminowe wybory. To był ten bat, którym Kaczyński (Jarosław) zapędził nieposłuszne partie do koalicji. I który dał PiS pole manewru. Kaczyńscy wciąż jeszcze mogą realizować dwa warianty. Wciąż jeszcze mogą się zdecydować na rozwiązanie Sejmu i wcześniejsze wybory. Można przecież wyobrazić sobie sytuację, w której prezydent RP uzna, że pakt stabilizacyjny nie gwarantuje stabilizacji. Ale jest to rozwiązanie dla PiS ryzykowne – bo trudno przypuszczać, by partia Kaczyńskich zyskała w marcowych wyborach większość mandatów. A jeżeli nie miałaby większości – powróciłaby do punktu wyjścia. Ba, możliwy byłby wariant, że straciłaby władzę… A byłoby to tym bardziej bolesne, że jak dotąd Kaczyńskim niewiele się udało w Sejmie przeprowadzić. Jedynym ich sukcesem jest ustawa medialna, która oddaje w ich ręce władzę nad mediami publicznymi. Ale nastąpi to dopiero za parę miesięcy, gdy wygaśnie kadencja Jana Dworaka i Andrzeja Siezieniewskiego… Inne pomysły PiS, takie jak Centralne Biuro Antykorupcyjne czy Komisja Prawdy i Sprawiedliwości, są na etapie zamysłów. Dlatego bezpieczniejszy jest dla PiS wariant obecnie realizowany – Kaczyńscy za czapkę gruszek, czyli obietnicę rozpatrzenia ustaw proponowanych przez Leppera i Giertycha, grożąc wyborami, zbudowali koalicję poparcia dla rządu Marcinkiewicza. LPR i Samoobrona zobowiązały się, że nie będą głosować za odwołaniem marszałka Sejmu, szefów sejmowych komisji, a także premiera i jego ministrów. Zobowiązały się też do poparcia najważniejszych dla PiS ustaw. Czyli m.in. wspomnianych ustaw o CBA czy Komisji Prawdy i Sprawiedliwości, która ma rozliczać ostatnie 16 lat i przy której komisja orlenowska ma wyglądać jak sanatorium. Widać więc, że Kaczyńscy mają taki zamysł – chcą wpierw okopać się, przejąć lub zbudować instytucje, którymi będą rywali nękać lub wręcz niszczyć i dopiero wówczas przystąpić do wyborów. Dwóch przestraszonych Oczywiście, rachuby te są znane i Lepperowi, i Giertychowi. Dlaczegóż więc tak łatwo skapitulowali przed PiS i podpisali kompromitująca ich umowę? Kompromitującą, bo początkowo obaj licytowali wysoko. Giertych chciał być marszałkiem Sejmu, a Lepper wicepremierem. Obaj chcieli też innych stanowisk. I skończyło się na niczym. Dlaczego? Uległość Giertycha łatwiej wytłumaczyć. LPR balansuje na granicy progu wyborczego, traci wyborców na rzecz PiS. Giertych gra więc o polityczne przeżycie. A przeżyje, jeżeli ten Sejm będzie trwał, a on zachowa w nim inicjatywę, stając na czele pomysłów szybszej budowy IV

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2006, 2006

Kategorie: Kraj