Jacka Kuronia pytania o Polskę

Jacka Kuronia pytania o Polskę

Elita tworząca Unię Wolności winna jest narodowi wyjaśnienie, jakie były rzeczywiste przyczyny zlekceważenia podstawowych interesów ludzi pracy najemnej To pięknie, że Adam Michnik drukuje żarliwe teksty niestrudzonego społecznika, swego wieloletniego przyjaciela, towarzysza walki i niedoli w latach 60., 70. i 80. – Jacka Kuronia, który od pewnego czasu, z powodu kłopotów ze zdrowiem, nie bierze aktywnego udziału w życiu politycznym kraju. Milczenie przerwał 16 października 2001, apelując na łamach „Gazety Wyborczej” o powołanie Ruchu Obywatelskiego Obrony Człowieka. Jeśli, zdaniem Kuronia, trzeba brać w obronę człowieka, to wolno założyć, że dlatego, iż jego byt materialny i duchowy są zagrożone. Analogia do okoliczności, w jakich z jego inicjatywy powstał Komitet Obrony Robotników, rzuca się w oczy. Tym razem nie chodzi jednak o jedno środowisko, lecz o społeczeństwo, o człowieka, obywatela Trzeciej Rzeczypospolitej. Kuroń nie może pogodzić się z sytuacją, kiedy „większość społeczeństwa jest życiowo dyskryminowana i czuje się wykluczona (…). Wyniki ostatnich wyborów wskazują, że społeczeństwo powiedziało „nie” bezwzględnemu, wilczemu kapitalizmowi, opowiedziało się za państwem, które troszczy się o swego obywatela i chroni najbiedniejszych przed kosztami przemian”. Szanuję zasady efektywnej gospodarki – pisał w Apelu – ale jej działanie nie może godzić w człowieka. Jak zawsze prawdomówny i uczciwy wobec siebie, stwierdził, że pełną odpowiedzialność za sytuację gospodarczą, polityczną i społeczną ponoszą politycy, zwłaszcza zawodowi: „Przez dziesięć lat byłem jednym z nich, i to bardzo znaczącym. Czuję się odpowiedzialny”. Po tej deklaracji złożył przyrzeczenie, że zobowiązuje się do działań m.in. na rzecz znacznego zmniejszenia bezrobocia, powszechnego dostępu do edukacji na poziomie szkoły średniej oraz umożliwienia studiów wyższych wszystkim chętnym, równego dostępu wszystkich mieszkańców naszego kraju do opieki zdrowotnej itd. Wyraził też nadzieję, że wielu ludzi poprze i przyjmie jego zobowiązanie i wtedy „powołamy Ruch Obywatelski Obrony Człowieka”. Miesiąc później Kuroń wraz z przedstawicielem młodego pokolenia, Adrianem Zandbergiem, zamieścili w „GW” artykuł-składankę pt. „III RP dla każdego”. Obaj przedstawili swoje poglądy, a na koniec wspólnie nakreślili plan działań, które uważają za niezbędne, żeby ruch w obronie człowieka zaznaczył swoją obecność w życiu narodu. Kuroń pisze, że Apel spotkał się z żywym zainteresowaniem, co znalazło wyraz w kilkuset listach zawierających poparcie dla jego inicjatywy, zwłaszcza osób młodych. To cieszy, choć przyznaję, że jeśli czegoś nie przeoczyłem, to nie dostrzegłem w prasie jakiejkolwiek reakcji polityków, zarówno z prawej, jak i lewej strony, socjologów, politologów itd. Do kilku myśli, które stanowią trzon jego inicjatywy, chcę się ustosunkować, tym bardziej że podzielam jego diagnozę stanu świadomości społeczeństwa w dwunastym roku tzw. transformacji ustrojowej. Jacek Kuroń powtarzając to, co napisał w Apelu o odpowiedzialności polityków za obecny stan gospodarki, społeczeństwa i państwa, stwierdził, że „chcieliśmy szybko dogonić kraje wysoko uprzemysłowione przez nagłe wprowadzenie bezwzględnych reguł kapitalistycznego gospodarowania słabo łagodzonych przez politykę różnego rodzaju „kuroniówek””. Nie kwestionuję trafności tej tezy, ale od czołowego przywódcy opozycji demokratycznej (teraz nazywa się ją antykomunistyczną) w latach istnienia PRL chciałoby się usłyszeć więcej konkretów. Przede wszystkim, kto tego chciał, jakie siły polityczne, bo przecież każdy polityk, ekonomista, socjolog chyba posiadł już wcześniej wiedzę, że kraje tej części Europy, łącznie z Polską, nie są w stanie szybko dogonić przodujących krajów kapitalistycznych Zachodu, nie mówiąc już o USA. W 1989 r. powstał pierwszy niekomunistyczny rząd, jak zwykło się mówić o rządzie Tadeusza Mazowieckiego i Leszka Balcerowicza, i to właśnie ten rząd zapoczątkował w Polsce budowę takiego kapitalizmu, który w Jacku Kuroniu budzi gorący sprzeciw. Cokolwiek by powiedziano o obiektywnych koniecznościach, że nie było innego wyboru, jak słynna „terapia szokowa”, że dzięki niej jesteśmy lepsi niż sąsiedzi, że jesteśmy tygrysem Europy Środkowo-Wschodniej itp., faktem jest, iż korzeni sytuacji, która trwoży Kuronia, trzeba szukać właśnie w pierwszych latach polityki gospodarczej i społecznej Trzeciej Rzeczypospolitej. Dla sprawiedliwości dodam, że działo się to z aprobatą Sejmu zwanego kontraktowym, w którym blisko 40% mandatów mieli członkowie byłej PZPR. Ale inicjatywa była w ręku „Solidarności”, tych, co do Sejmu i Senatu weszli, fotografując się z Lechem Wałęsą. Z

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2002, 2002

Kategorie: Opinie