Jak rżnąć głupa?

Z GADZIEJ PERSPEKTYWY

Kogo woli elektorat, wybierający już niebawem, bo 23 września, do parlamentu? Czy woli posła-gołodupca, który deklaruje, że przez lat dziesięć robiąc w polityce, żadnej gotówki ani nieruchomości się nie dorobił i żyje przy mamusi, ponieważ jest uczciwy? Czy pana posła, który przez lat parę zgromadził majątek paromilionowy? W nowych złotych licząc, rzecz jasna, gdyż jest to aktywny poseł nowych czasów.
Ponieważ kampania wyborcza trwa, każde z ugrupowań robi deklaracje majątkowe pod publiczkę, czyli pod elektorat. Takim typowym działaniem jest akcja zwana prześwietlaniem polityków, czyli publiczne ujawnianie ich majątków. Demonstracyjne, w świetle kamer telewizyjnych.
Od czterech lat wypisuję swoją deklarację majątkową dla pana marszałka Sejmu i dla lustrującej ją Komisji Etyki Poselskiej. Jest to działalność pisarska, felietonowa nawet. Mogę tam wpisać, co tylko zechcę. Nikt tego nie sprawdza. Zasada jest jak najprostsza. Na początku podaję jak najwięcej, tak aby na koniec nikt nie zarzucił mi, że w czasie kadencji się wzbogaciłem.
W owe rubryki wpisuje się mieszkania, nieruchomości, akcje i inne duperele. Jest też rubryka nastawiona na pranie brudnych pieniędzy. Tam wpisuje się biżuterię, antyki, brylanty itp. O ile wartość mieszkania można oszacować, o tyle antyków trudno. Antyki kupuje się na wolnym, bezpodatkowym rynku. Na aukcji można kupić je jako „anonimowy nabywca”.
Co roku wpisuję więc w deklaracje majątkowe swój majątek, wiedząc, że jest to antykorupcyjny pic. Fotomontaż. Co z tego, że to i owo wpiszę, skoro to i tak nie ma egzekucji, nie jest podstawą do realnie sprawdzających mnie działań.
Zresztą, gdybyśmy naprawdę chcieli sprawdzić antykorupcyjnie klasę polityczną, nie patrzylibyśmy na jej deklaracje majątkowe, ale przede wszystkim na korupcyjne możliwości. Poseł, który jest członkiem sejmowej Komisji Rodziny, nie ma możliwości brania łapówek ani blokowania korupcjogennych ustaw. Poseł, członek Komisji Łączności z Polakami za Granicą, też nie, bo zwykle jeździ na Białoruś i Ukrainę, a tam, zamiast brać, częściej przywozi. Inaczej jest w komisjach gospodarczych. Są ustawy, które aż pachną korupcją. Pomysł, aby każdego obywatela zmusić do zakupu i noszenia rowerowego kasku, pachniał gdzieś wziętą kaską. Podobnie jest przy nowelizacjach medialnych. Śmieszne, że na przykład posłowie narodowo-katoliccy przy pracach nad ustawą o kinematografii nagle robią ją pod amerykańskich dystrybutorów. Przypadek to, czy po prostu ich bezinteresowna wola i przekonanie?
Pan prezes PZU, Wieczerzak, miał w domu 600 tys. nowych zł i coś tam jeszcze. Pan poseł minister Szeremietiew pożyczył jakieś 200 tys. od znajomego. Czy państwo macie znajomych, którzy lekką rączką pożyczą wam 200 tys.? Ja znam wielu bogatych ludzi, ale każdy z nich ma pieniądze ulokowane gdzieś i – z całą sympatią do mnie – odmówi mi takiej pożyczki. Zazdroszczę tym, którzy takich przyjaciół mają. No i tym, u których gotówka w bieliźniarce leży.
Od czterech lat wypisuję swoją deklarację majątkową dokładnie, bo jak czegoś zapomnę, to Komisja Etyki od razu mnie napiętnuje. Nie mam zbyt wiele do wpisania, ponieważ pracuję w komisjach niekorupcyjnych. Jestem odporny na korupcję, bo akurat jakoś nie chcą mi dawać. Nie chcą sprzedać mi samochodu ani mieszkania po cenach preferencyjnych. Za to jeśli się pomylę, wypisując PIT, urząd skarbowy od razu zrąbie mnie karnymi odsetkami. Tymczasem młodsi koledzy posłowie, zwłaszcza ci, działający w samorządach czy biznesie, spokojnie deklarują antyki i zyski z operacji giełdowych. A tak zwani wnikliwi dziennikarze robią wtedy głupie miny i udają, że nie wiedzą, o co w tych deklaracjach chodzi.

Wydanie: 2001, 32/2001

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy