Jak zachęcić Polaków do intensywnej prokreacji?

Jak zachęcić Polaków do intensywnej prokreacji?

Dr Grzegorz Południewski, prezes Towarzystwa Rozwoju Rodziny
To jest kłopot wysoko rozwiniętych państw europejskich. We Francji i Szwecji wskaźniki polepszyły się dzięki temu, że zaczęto logicznie wydawać pieniądze na ludzi młodych i m.in. zagwarantowano opiekę przedszkolną i żłobki. Jeśli w Polsce uczynilibyśmy edukację przedszkolną obowiązkową, przedszkola nie mogą być płatne. To jedyna szansa na poprawienie dzietności. Kolejnym czynnikiem jest edukacja, bo młodzi ludzie muszą się nauczyć, jak planować przyszłość. Z jednej strony, antykoncepcja jest idealnym rozwiązaniem, ale trzeba nauczyć się nią posługiwać, tak aby wiedzieć, kiedy, jak i z kim mieć dzieci. Żenujące jest upatrywanie sposobu na zwiększenie prokreacji w zakazywaniu antykoncepcji i rodzeniu „przez przypadek”. Wiara, że poprzez zmuszanie do prokreacji zwiększy się dzietność, nie jest mądra, bo tylko rujnuje młodym ludziom życie.

Teresa Kapela, wiceprezes stowarzyszenia Związek Dużych Rodzin 3 Plus, matka pięciorga dorosłych dzieci
Zasługą pierwszych rządów solidarnościowych jest wprowadzenie płatnych urlopów wychowawczych, aby kobieta mogła być w domu, opiekować się małymi dziećmi i towarzyszyć starszym. Część kobiet chce podejmować pracę, ale chciałyby one też w młodym wieku urodzić dzieci. Badania światowego ruchu matek pokazały, że tylko 11% kobiet mających dziecko chciałoby kontynuować pracę, 25% wolałoby pozostać w domu na zawsze, a reszta godzić jedno i drugie. Do harmonijnego rozwoju dziecka wymagane byłoby pozostawanie matki w domu przynajmniej do drugiego, trzeciego roku życia, bo wtedy tworzy się silny związek między matką i dzieckiem. Jednak tej koncepcji przeciwstawia się pogląd, że „tylko praca czyni kobietę człowiekiem”, i stąd pęd do budowania żłobków itd. Tylko w Polsce sprawy są tak ostro stawiane i uparcie mówi się u nas o godzeniu pracy i rodziny.

Prof. Zofia Mielecka-Kubień, ekonometria, statystyka, Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach
Ja swoje zrobiłam, mam dwoje dzieci, jednak zmiany demograficzne, w tym także odkładanie rozrodczości, są procesem naturalnym. Zwiększyć dzietność można tylko w niewielkim stopniu, np. poprzez dobre przedszkola i żłobki. Zachodnie społeczeństwa przeszły ten proces wcześniej. U nas becikowe jest słabą zachętą, bo to jednorazowa wypłata tysiąca złotych. O wiele mocniejsze bodźce są stosowane w krajach skandynawskich, gdzie państwo w sposób ciągły wspomaga różnymi dodatkami wychowanie każdego dziecka. Oddziaływanie na świadomość, edukacja i przekonywanie też nie wpływają silnie na prokreację, bo generalnie ludzie chcą mieć dzieci, jeśli tylko mogą i stać ich na wychowanie. To jest normalna potrzeba, choć pojawiła się też spora grupa tzw. singli, którzy na dzieci nie mają ochoty. Zmienił się nieco model rodziny. Wcześniej dziecko było czymś w rodzaju ubezpieczenia na starość, jednak wtedy rodziny były trzypokoleniowe. Teraz to już nie działa.

Prof. Maria Beisert, psycholog, seksuolog, UAM
Prokreacja jest sprawą Polaków, a nie tylko Polek. Czeka nas przejście na inny model myślenia o karierach kobiet i mężczyzn, bo dziecko jest sprawą ich obojga. Nie będzie się już myśleć o dwóch grupach pracowników, o dyspozycyjnych mężczyznach i niedyspozycyjnych kobietach, bo to tylko powoduje, że kobiety przestają się interesować prokreacją, są napiętnowane jako źli pracownicy. A przecież rozmnożyć się może każdy. Dla pracodawcy oznacza to zmianę sposobu postrzegania pracownika. Po prostu prokreacyjny pracownik, mniej więcej między 25. a 35. rokiem życia, inaczej realizuje swoją karierę, i takie podejście sprawi, że kobiety nie będą już personelem gorszego rodzaju. Druga konsekwencja dotyczy wychowania młodzieży, tak by planowała karierę w dwóch wymiarach, by miała program obywatelsko-profesjonalny, lecz także program więzi z drugim człowiekiem, gdzie jest mnóstwo rodzajów realizacji, np. rodzina tradycyjna, rodzina alternatywna itd. Myślenie o kobietach jako zamkniętej enklawie kompromituje tych, którzy wyznają taki pogląd.

Dr Ewa Mika, demograf, Uniwersytet Wrocławski
Od 2004 r. mamy do czynienia z systematycznym wzrostem liczby urodzeń będącym efektem wyżu z przełomu lat 70. i 80. Trudno się jednak spodziewać, aby liczba urodzeń osiągnęła rozmiary z tamtego okresu (723,6 tys. w 1983 r. – 417,6 tys. w 2009 r.). Warto namawiać pracodawców zatrudniających rodziców opiekujących się małymi dziećmi do stwarzania warunków do pracy w domu, chociażby w niepełnym wymiarze czasu. Ważne jest bowiem umożliwienie godzenia pracy zawodowej z wychowaniem dzieci, a nie wydłużanie urlopów macierzyńskich (tacierzyńskich). Namawiać inwestorów do budowania przedszkoli. Stworzyć narzędzia polityki prorodzinnej gwarantujące bezpieczeństwo zawodowe i zarazem bezpieczeństwo finansowe rodzinom decydującym się na prokreację. Koszty takich rozwiązań przyniosą wymierne korzyści w przyszłości. Może wprowadzić swoistą „pożyczkę na dziecko” z odroczonym terminem spłacania?

Wydanie: 2010, 47/2010

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy