Jak znaleźć 40 miliardów?

Jak znaleźć 40 miliardów?

Pielęgniarki, lekarze i strona rządowa zamiast się kłócić, muszą zacząć liczyć Najważniejsze, że rząd zaczął rozmawiać z przedstawicielami służby zdrowia. Ze strony premiera Jarosława Kaczyńskiego i pos. Jolanty Szczypińskiej padło wiele słów agresywnych i niepotrzebnych, to jest już jednak przeszłość, a w tej chwili czas na poważne i skuteczne rokowania. Teraz z pielęgniarkami negocjuje minister Zbigniew Religa, co jest dobrym sygnałem, ale oczywiście rozmowy te będą też pilnie śledzone przez braci Kaczyńskich i ich najbliższe otoczenie. I dlatego, gwoli lepszego wzajemnego zrozumienia warto, by i ekipa premiera, i pielęgniarki choć na chwilę spojrzeli na siebie oczami drugiej strony. W oczach partnera Strona rządowa zrozumiałaby wtedy, że trudno wyżyć za obecne pielęgniarskie zarobki (1,2-1,5 tys. zł miesięcznie), zwłaszcza gdy ma się dzieci na utrzymaniu. I że w związku z tym, mimo iż do pielęgniarek pielgrzymowali przedstawiciele opozycji (do czego mają prawo i nikt tu nic nie poradzi), jest to protest ekonomiczny, a nie polityczny – i tylko tak należy go traktować. Że skoro akcja trwa już tyle dni, a pielęgniarki poszły na ewidentne z ich punktu widzenia ustępstwa, jakimi było wyjście z kancelarii i zgoda na rozmowy w Centrum Dialogu, a nie w siedzibie rządu, to trudno im się zgodzić na zakończenie protestu bez podpisania konkretnego porozumienia mówiącego, jakie i kiedy dostaną podwyżki. I bez takiego porozumienia nie dojdzie raczej do likwidacji miasteczka – a właściwie miasta liczącego ponad sto namiotów – o co prosił premier. Że na rozmówczynie irytująco może wpływać zacięta twarz posłanki Szczypińskiej, która dzięki polityce przestała być pielęgniarką i nie wykazuje cienia życzliwości dla dawnych koleżanek po fachu, a w dodatku z niewiadomych powodów wypowiada się w liczbie mnogiej w imieniu rządu. Że choć może martyrologia pań, które okupowały pokój w Kancelarii Premiera, jest ciut przesadzona, to porozumieniu nie służy publikowanie „Białej Księgi” (co za szumna nazwa) pokazującej, jak wspaniale były one goszczone przez rząd (łosoś, papierosy itd.). Że wreszcie pora na zaprzestanie opowiadania irytujących bajek, jak to państwa nie stać na pielęgniarskie podwyżki, skoro zarazem PiS stale głosi, że Polska świetnie prosperuje pod rządami obecnej ekipy. Nie ma co wymyślać Pielęgniarki zaś mogłyby się już powstrzymać przed ciągłym mówieniem, jak to dotychczasowe rozmowy z rządem nic nie dały i nie widać żadnego postępu. Powinny docenić też postawę premiera Jarosława Kaczyńskiego, który absolutnie wbrew całemu swemu jestestwu, wbrew całej konstrukcji psychicznej, przełamał się jednak i wyszedł, by porozmawiać z protestującymi kobietami. Powinny zrozumieć całkiem realną przecież obawę rządu, że po pielęgniarkach pod kancelarią zjawią się przedstawiciele jakiejkolwiek innej niezadowolonej grupy zawodowej, zajmą którąś z sal i w identyczny sposób zaczną żądać podwyżek. I że może, skoro rozmowy już się toczą, nie ma potrzeby, by do Warszawy zjeżdżali górnicy, bo ich obecność bardziej kojarzy się z zamieszkami ulicznymi niż ze spokojnymi rokowaniami. Muszą wreszcie zawsze pamiętać, że nie są gwiazdami mediów, ale że biwakują pod kancelarią po to, by załatwić sprawy ważne dla wszystkich, ponad 70 tys. pielęgniarek i dla pacjentów. Takie protesty, z jakimi mamy do czynienia w naszej służbie zdrowia, nie są czymś niezwykłym w innych państwach europejskich. Klasycznym wręcz przykładem jest Francja, gdzie paryski Łuk Triumfalny widział już najróżniejsze manifestacje, łącznie ze spędami rozmaitych gatunków zwierząt gospodarskich, prowadzonych Polami Elizejskimi przez rozeźlonych rolników. I nikt tym rolnikom nie wymyślał, bo w demokracjach tak się po prostu dzieje. Takie protesty należą do kanonu praw człowieka, co potwierdził swoją wizytą w białym miasteczku Thomas Hammerberg, Europejski Komisarz Praw Człowieka, który podziękował i pielęgniarkom za zdyscyplinowany protest, i ministrowi Relidze za obecność wśród nich. Jednym głosem Dlatego dobrze byłoby, gdyby prezydent Lech Kaczyński, z racji swego urzędu mający być czynnikiem mediacyjnym i godzącym interesy różnych grup, powstrzymał się od takich wypowiedzi jak w ostatni piątek, kiedy to publicznie stwierdził: – Część protestujących środowisk wyszła bardzo zadowolona ze spotkania z premierem. Są też inni przywódcy, będący skądinąd członkami partii lewicowych, którzy dążą do zaostrzenia konfliktu. Pożądane jest też, by strona rządowa mówiła jednym głosem, bo na razie od wicepremier Gilowskiej płynie odmienny przekaz niż od ministra Religi. Wicepremier mówi: w 2008 r. w systemie opieki zdrowotnej znajdzie się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 27/2007

Kategorie: Kraj