Merkel niewiadomego pochodzenia i szatan

Merkel niewiadomego pochodzenia i szatan

Majaczenia, przechodzące w insynuacje, na użytek wewnętrzny są na ogół niegroźne, oczywiście pod warunkiem że PiS nie sprawuje władzy. Bo gdy sprawuje, to usłużna prokuratura z każdego urojenia wodza jest zdolna uczynić wersję śledczą, sprawdzać ją i dowodzić z całą powagą przy użyciu wszelkich dostępnych środków, a więc podsłuchów, aresztów wydobywczych, skaptowanych przestępców gotowych zeznać to, czego się od nich oczekuje. Mam w tym względzie osobiste doświadczenia. Majaczenia i insynuacje wykraczające poza Polskę mogą być groźne, a w każdym razie szkodliwe, nawet gdy PiS władzy nie sprawuje. Gdy Jarosław Kaczyński mówi, że pan Komorowski został wybrany na prezydenta przez przypadek, to jeszcze pół biedy. Gorzej, gdy mówi, że Angela Merkel została kanclerzem Niemiec nie przez przypadek, i tajemniczo zawiesza głos. Znów coś wie, ale nie powie, bo mówić nie może lub nie chce. Ale wie. Nie wiadomo co, może to być wiadomość z czasów, gdy Macierewicz stał na czele tajnych służb wojskowych. Może coś ustalił, a psychiatra tego nie zweryfikował i tak już poszło? A może to tylko genialna intuicja prezesa podpowiada, że nie do końca wiadomo, jak to tam było z karierą polityczną Merkel? Kto za tym stał i dlaczego? Albo wręcz przeciwnie, prezes dobrze wie, ale nie mówi. A ściślej – nie mówi do końca. Nie dopowiada. Mało tego, ostatnio prezes doprecyzował pojęcie kondominium. To ta Angela Merkel, która nie wiadomo skąd się wzięła, albo wręcz przeciwnie, aż nadto dobrze wiadomo, skąd się wzięła (w końcu prezes liznął coś z gdańskiej szkoły dialektyki), chce nas podporządkować Niemcom. Nie wiadomo, co na to Putin. Czy to podporządkowanie będzie podwójne, czy może nas podzielą i połowę podporządkuje sobie Putin, a drugą połowę Merkel? Bez Fotygi tego problemu nie rozgryziesz. Prezes największej partii opozycyjnej, znowu pretendujący do roli premiera Polski, publicznie pomawia kanclerza Niemiec. Nie sądzę jednak, aby z tego powodu w Berlinie wezwano do MSZ na dywanik polskiego ambasadora. Tylko my się tak wygłupiliśmy parę miesięcy temu, gdy po insynuacjach jakiegoś emerytowanego litewskiego nauczyciela z Ejszyszek, że Polacy na Litwie stanowią piątą kolumnę, minister Sikorski wezwał na dywanik litewską panią ambasador. A tu insynuuje były premier, szef partii opozycyjnej, w swoim mniemaniu ponowny kandydat na premiera, i nic? Ano nic. Niemcy i nie tylko oni od dawna mają wyrobione zdanie na temat PiS i jego lidera. Chyba i tym razem prezes Kaczyński ich nie zaskoczył. Być może jednak z niepokojem patrzą na to, że ktoś o takich poglądach i manierach ma w Polsce tak ogromne poparcie społeczne. Patrzą i wyciągają wnioski. Nam na dobrych stosunkach z Niemcami ze stu powodów powinno zależeć bardziej niż Niemcom. Zwłaszcza w chwili, gdy Unia Europejska przechodzi kryzys i różne scenariusze mogą się jeszcze zrealizować. Możemy potrzebować Niemiec. Do niedawna mieliśmy nad nimi duchową przewagę dzięki papieżowi Polakowi, ale teraz nie dość, że go już nie mamy, to jeszcze Niemcy mają papieża Niemca. Koniec świata! Skoro już o papieżach mowa. Kościół w Polsce oczywiście nie mieszał się do wyborów ani trochę. To, co swego czasu niektórzy biskupi obwieścili (który poseł ma się spowiadać z grzechu niesłusznego głosowania, kto jest ekskomunikowany za takie głosowanie automatycznie, a kogo trzeba ekskomunikować indywidualnie), teraz niektórzy proboszczowie oraz legion dewotek i bigotów wprowadzali w czyn. Część kandydatów na posłów została imiennie napiętnowana, a ich potencjalni wyborcy pouczeni przez księży, by na nich nie głosować. Na ich plakatach i billboardach „katolicy świeccy” pisali oskarżenia, że są zwolennikami mordowania dzieci. Ktoś nawet wyprodukował afisze, na których wizerunki niesłusznie głosujących posłów znalazły się obok zdjęć zakrwawionych płodów. Wszystko w imię miłości bliźniego, przy niewielkim użyciu rozumu. Bo gdyby go użyć (przy założeniu, że jest do użycia zdatny), nie tak trudno byłoby zrozumieć, że ci napiętnowani posłowie głosowali nie za zabijaniem nienarodzonych dzieci, ale za tym, by przez aborcję nie zamykać ludzi w więzieniach. Nie trzeba wielkiego intelektu, aby pojąć, że to jednak nie to samo. Gdy już o Kościele polskim mowa. Ostatnio znów wpadł w histerię z powodu zaproszenia Nergala do programu w TVP. Bo Nergal, jak wiadomo, publicznie potargał Biblię. Z tego powodu jeden z biskupów nawoływał do niepłacenia abonamentu za radio i telewizję. Publiczne targanie Biblii jest idiotyzmem, a wobec ludzi wierzących – chamstwem. Gdyby za chamstwo i idiotyzm nie wpuszczano do telewizji, większość programów, także politycznych, trzeba by zdjąć z anteny. Wystarczy włączyć

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 41/2011

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki