Jeśli chcemy zapewnić dożywotnie emerytury, to powinniśmy odejść od założenia o kapitałowym systemie emerytalnym Po zgłoszeniu przez Izbę Gospodarczą Towarzystw Emerytalnych propozycji tzw. emerytury programowanej, tj. wypłacanej przez ograniczony czas, np. 10-20 lat, minister Jacek Rostowski stwierdził, że „propozycja ta jest szokująca i że ten rząd się na to nie zgodzi”. Dla większości tych, którzy obowiązkowo odprowadzają swoje składki do OFE, ów pomysł jest zapewne co najmniej tak samo szokujący i rodzi u nich poczucie zawodu, by nie powiedzieć krzywdy spowodowanej oszustwem. Jest to w pełni zrozumiałe, bo wszyscy (podobnie jak minister Rostowski) byliśmy przekonani, że skoro płacimy składki do OFE, to emeryturę mamy dostawać do końca życia.Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej konstrukcji kapitałowego systemu emerytalnego wprowadzonego reformami rządu Jerzego Buzka, to propozycja IGTE nie powinna nas ani dziwić, ani oburzać. Podstawą kapitałowego systemu emerytalnego jest bowiem założenie, że w czasie aktywności zawodowej odkładamy nasze składki na fundusz emerytalny, z którego po zakończeniu aktywności zawodowej będą nam wypłacane emerytury. Jeśli system ma konsekwentny charakter kapitałowy, to zebrany przez nas kapitał w przypadku niewykorzystania go na wypłatę emerytur, np. z powodu naszej wcześniejszej śmierci, pozostaje naszą własnością i podlega dziedziczeniu. I takie właśnie rozwiązanie zostało przyjęte w polskim systemie emerytalnym. Długość życia a… Przyjęcie tego rozwiązania rodzi jednak problem z określeniem długości okresu wypłacania emerytury ze zgromadzonego kapitału. Gdyby okres ten był znany, łatwo byłoby obliczyć, jaką emeryturę można wypłacać na podstawie zgromadzonego kapitału (pomijając ewentualne oprocentowanie lub zyski z kapitału, który nie został jeszcze wypłacony). Miesięczna wysokość emerytury byłaby wtedy równa ilorazowi sumy zgromadzonego kapitału i liczby miesięcy życia, jakie pozostały nam po przejściu na emeryturę. Nikt jednak nie potrafi z góry określić, jak długo będzie jeszcze żył po przejściu na emeryturę. W tej sytuacji do podstawy określenia wysokości emerytury przyjmuje się statystycznie określoną średnią dalszą długość życia przechodzących na emeryturę. Jeśli ktoś będzie żył krócej, niż przyjęto przy obliczaniu emerytury, to część zgromadzonego przez niego kapitału, która nie zostanie mu wypłacona w formie emerytury, ma podlegać dziedziczeniu i tym samym indywidualny rachunek kapitałowy zostanie wyzerowany. Gorzej, gdy ktoś będzie żył dłużej niż przyjęta przy obliczaniu emerytury średnia dalsza długość życia. W jego przypadku po dożyciu do tego momentu zgromadzone przez niego zasoby kapitałowe ulegną wyczerpaniu, a tym samym zabraknie środków na dalszą wypłatę emerytury. I w konsekwentnym systemie kapitałowym nie ma dobrego rozwiązania tego problemu. Proste następstwo Przedstawiona przez IGTE propozycja „emerytury programowanej” jest więc prostym następstwem przyjętego konsekwentnie indywidualnego systemu kapitałowego i nie ma się co dziwić ani oburzać, że została ona zgłoszona. Jeśli chcemy – jak to powiedział minister. Rostowski – „dostawać emeryturę do końca życia”, to ten system trzeba zmienić.Minimalny zakres zmian, które mogłyby zagwarantować dożywotnią wypłatę emerytur, to wprowadzenie do obecnego systemu kapitałowego przynajmniej pewnych elementów systemu ubezpieczeniowego. Oznaczałoby to, że kapitał zgromadzony w OFE dzięki składkom wnoszonym w trakcie aktywności zawodowej nie stanowi w całości podlegającej dziedziczeniu własności emeryta, lecz tworzy jedynie fundusz ubezpieczeniowy gwarantujący dożywotnią wypłatę emerytury. Oznacza to, że tym, którzy będą żyli dłużej, niż wynika z przeciętnej dalszej długości życia, emerytura będzie w pełnej wysokości wypłacana dożywotnio, natomiast w przypadku tych, którzy będą żyli krócej, po ich śmierci emerytura przestanie być wypłacana, a zgromadzony i niewykorzystany na wypłatę emerytury kapitał nie będzie podlegał dziedziczeniu, lecz pozostanie w funduszu gwarantującym wypłatę dożywotnich emerytur. W efekcie „straty” ponoszone przez taki fundusz na wypłatę emerytur dłużej żyjącym zostaną zrekompensowane „zyskami” osiągniętymi na krótszych okresach wypłaty emerytur tym, którzy nie osiągną przeciętnego wieku dożycia.Oczywiście przyjęcie takiego systemu będzie oznaczało, że emeryci żyjący krócej będą finansowali emerytury tych, którzy żyją dłużej. Byłby to więc system w jakimś stopniu (o zgrozo!) repartycyjny, a może nawet (co za brzydkie dla liberałów słowo) solidarnościowy. Liberałom na pociesznie można jedynie powiedzieć, że będzie to także system po prostu ubezpieczeniowy i że w każdym systemie ubezpieczeń można doszukać się elementu repartycji składki od tych, którzy ją wnoszą i nie ponoszą szkód, do tych, którzy te szkody ponoszą i uzyskują odszkodowanie.
Tagi:
Janusz J. Tomidajewicz