Ślązaków jest dwa razy więcej niż członków wszystkich mniejszości razem wziętych Pejter Długosz – Ślązak z Kotorza Małego pod Opolem, działacz społeczny, inicjator prac na rzecz odbudowywania śląskości, przywracania do życia języka śląskiego. Wydaje kanon literatury pięknej i filozofii oraz książki historyczne pisane w językach śląskim i polskim. Co to jest śląskość? – Dla mnie to mieszanina wpływów polskich, niemieckich, czeskich i trochę żydowskich. Bez żadnego z tych elementów nie byłoby dzisiejszej śląskości. Mam szacunek do wszystkich tych nacji, są dla mnie jednakowo ważne, ale nie jestem członkiem żadnej z nich. Nie jesteś Polakiem? – Nie. Jestem obywatelem polskim, Ślązakiem. Ślązacy są najliczniejszą mniejszością etniczną w Polsce, choć nieuznaną. – Jest nas dwa razy więcej niż członków wszystkich mniejszości razem wziętych. W ostatnim spisie 847 tys. osób zadeklarowało się jako Ślązacy: 436 tys. podało ją jako pierwszą narodowość, 411 tys. jako drugą. Natomiast 360 tys. jako jedyną. Czy stąd bierze się lęk o tendencje separatystyczne Śląska? – Lęk? To jest niezrozumienie Śląska. Czego tu się bać? Mimo że Ślązacy są tak liczną grupą, to przecież na Śląsku są już mniejszością. Polska byłaby pierwszym państwem, które nadało Ślązakom jakiekolwiek prawa. A gdyby 20 lat temu zaakceptowała mniejszość narodowości śląskiej, pewnie tych deklaracji byłaby jedna czwarta. To, że jestem Ślązakiem, nie było powodem do zaangażowania się w cokolwiek, dopóki ktoś mi nie powiedział, że nim nie jestem. Działam w Stowarzyszeniu Osób Narodowości Śląskiej, organizacji, która utrzymuje się tylko z wpływów członkowskich, nie ma żadnych dotacji. Mówi się o 7 tys. członków, ale aktywnych jest kilkuset i oni płacą składki. Działam też w Ruchu Autonomii Śląska. Waldemar Andzel, poseł PiS, chce wojska na Śląsku, bo działają tu organizacje proniemieckie. Doradca prezydenta Dudy, prof. Aleksander Nalaskowski, chce wsadzić do więzienia szefa RAŚ, a sam ruch nazywa V kolumną. Z drugiej strony niesmak wzbudza okładka „Ślůnskiego Cajtůnga” z 31 sierpnia z tytułem „U nas witali radośnie”. – Władza najwyraźniej próbuje wykreować wewnętrznego wroga, aby w razie niepowodzeń w sprawowaniu rządów móc odciągnąć uwagę opinii publicznej od faktycznych problemów i rozpocząć polowanie na czarownice. Niestety, widzę to jako długofalowe działanie nakierowane na stworzenie mitu ciągłego zagrożenia. A Ślązacy, jednak podświadomie uważani za społeczność niepolską, doskonale się nacjonalistycznym politykom do takich działań nadają. Co do okładki „Cajtůnga” – była zdecydowanie nie na miejscu. Rozumiem, że autor chciał pokazać, że Śląsk ma inną historię niż Polska, ale takie kwestie należy przedstawiać bez zbytnich uproszczeń. Tego zabrakło. Prowadzisz wydawnictwo Silesia Progress, wydajesz książki po śląsku i zajmujesz się tym językiem. Czy jest jakiś wzorzec języka śląskiego, bo jest on przecież na nowo spisywany? – Jest kilka form zapisu, utworzonych bodaj w ostatnich 15 latach. Działa tzw. komisja kodyfikacyjna pod przewodnictwem prof. Jolanty Tambor z Uniwersytetu Śląskiego, powstaje Rada Języka Śląskiego. Stworzono zapis unifikacyjny, tzw. ślabikorz, zwieńczony wydaniem elementarza po śląsku, czyli również ślabikorza. Coraz więcej ludzi próbuje posługiwać się tym zapisem. Dopracowywana jest również jednolita gramatyka. Co ciekawe, zapis, który powstał, zachowuje różnice między gwarą katowicką a opolską, żeby każdy mógł czytać po swojemu. Wydajesz po śląsku klasykę literatury i filozofię. – Niepozorna książka „Dante i inksi” ma znaczenie podobne do tego, jakie pięć wieków temu miała Biblia przetłumaczona na niemiecki przez Lutra. Mirosław Syniawa, alfa i omega języka śląskiego, przełożył na śląski poezję od Horacego po XIX-wieczną rosyjską, m.in. Jesienina. W języku śląskim mamy bardzo dobre przekłady utworów Dantego i poety romantycznego Eichendorffa. Dzięki tej małej książeczce wykuwa się kanon śląski, Canon Silesiae, biblioteka tłumaczeń. To projekt Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. Najpierw ukazał się „Prometeusz” w tłumaczeniu prof. Zbigniewa Kadłubka z greki na śląski. W kanonie mamy też serię historyczną „Ślōnske dzieje”, która jest spojrzeniem na historię z regionalnego punktu widzenia. Po polsku wydaliśmy m.in. „Dzienniki księdza Franza Pawlara” z Pławniowic, które są kroniką przejścia Armii Czerwonej przez tę miejscowość. Wydajemy książki o czeskich Ślązakach i czeskim Śląsku