Jestem feministką

Jestem feministką

Pierwsza była Ewa. Z tym zgadzają się nawet najtwardsi mizoginiści. Także ci, którzy na co dzień obrzucają epitetami feministki. I nie wiedzą biedacy nawet tego, że femina z łacińskiego to kobieta, a feminizm znaczy tyle, co kobiecy.
Wokół tego ruchu, sięgającego Wielkiej Rewolucji Francuskiej, wyrosło w Polsce wiele mitów. Słowem „feministka” manipuluje się, jak komu wygodnie. Dla środowisk prawicowych i kościelnych stało się ono uosobieniem wszelkiego zła. I jeśli tylko szatan chodzi po świecie, to przybrał on szatę polskiej feministki. Wylansowano pogląd, że feministka to krzykliwa mniejszość przeciwstawiająca się rodzinie i wszelkim tradycyjnym wartościom. Ulegają tym stereotypom także ci, którzy uważają się za ludzi światłych. Obserwuję takie postawy i u nas w redakcji, gdy moi koledzy mówią o feministkach z ironią i pobłażliwością, z jaką zwykło się mówić o wszelkich odmieńcach. Oczywiście, ci sami ludzie deklarują się jako zwolennicy pełnego równouprawnienia kobiet i mężczyzn (92% ankietowanych przez OBOP). To są słowa. Niestety, tylko słowa i pozbawione głębszych treści deklaracje. Najczęściej wypowiadane instrumentalnie przez polityków, gdy walczą o głosy kobiecego elektoratu. A przez większość z nas przy okazji 8 marca czy walentynek.
Na co dzień jest dużo gorzej. Jest wręcz źle, i to z tendencją do pogarszania się sytuacji kobiet w Polsce. Kryzys gospodarczy i bezpardonowa rywalizacja o miejsca pracy stawiają dziś kobiety w położeniu dużo gorszym niż mężczyzn. Trudno zaprzeczyć, że w praktyce nie ma w Polsce równego statusu obu płci. Gdy aktywistki organizacji kobiecych mówią o potrzebie znowelizowania ustawy antyaborcyjnej, o edukacji seksualnej i antykoncepcji, mogą liczyć co najwyżej na pobłażliwość, częściej na zniecierpliwione „nie teraz”, a najczęściej na epitety. W tym tak niewybredne, jak słowa bp. Pieronka pod adresem Izabeli Jarugi-Nowackiej o „feministycznym betonie, którego się nie zmieni nawet pod wpływem kwasu solnego”. Kto stanął wówczas w jej obronie? Maleńka, śladowa grupa. Dlaczego? To pytanie dedykuję tym wszystkim wspaniałym (w swoich oczach) mężczyznom, którzy od święta mówią kobietom miłe słowa.

Wydanie: 10/2002, 2002

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy