Jesteśmy dobrze przygotowani do prezydencji

Jesteśmy dobrze przygotowani do prezydencji

W ciągu kilku, kilkunastu lat powinniśmy być krajem numer 5-6 w Unii Europejskiej Z Aleksandrem  Kwaśniewskim rozmawiają Jerzy Domański i Robert Walenciak Powtarzany jest pogląd, że Unia Europejska znajduje się na zakręcie i kto wie, co za chwilę z nią się stanie. A pan jest jednym z niewielu polityków z najwyższej półki, który konsekwentnie mówi, że jest to najbardziej udany projekt w historii nowożytnej. – Porównywalny z utworzeniem Stanów Zjednoczonych, ale to było ponad 200 lat temu. Sytuacji trudnych, w których znalazła się Unia, nie należy oczywiście bagatelizować, ale lepiej podejść do nich z należytym spokojem. Całym światem wstrząsają potężne turbulencje, które wynikają z tego, że stary ład, określony po II wojnie światowej podziałem na dwa bloki i zimną wojną, skończył się, a nowy jeszcze nie powstał. Coś się wyłania… – Ale nie wiadomo co, stąd to poczucie niepewności. Na razie wiadomo, że nowy świat będzie miał więcej centrów cywilizacyjnych. Na pewno jednym z nich będą Stany Zjednoczone, drugim Chiny, trzecim powinna być Unia Europejska. Swoją rolę odegrają Indie, Brazylia, daleka Azja i Rosja. Po drugie, widzimy niewydolność obecnego układu ekonomicznego. Czy znajdziemy nowe mechanizmy? Wiele zależy od tego, jak się sprawdzą zastosowane metody: interwencjonizm, pompowanie pieniędzy do zadłużonych krajów czy korporacji. Trzeci element niepewności to zagrożenia związane z terroryzmem, z proliferacją broni jądrowej, z niepokojami o charakterze etnicznym, z emigracją. Mamy też zamieszanie, jeśli chodzi o sferę wartości czy ideologii. – Dzisiaj trudno odróżnić chadeków od socjaldemokratów, jedni i drudzy tracą w opinii publicznej. Za to pojawia się, z jednej strony, zapotrzebowanie na ruchy ekologiczne, Zielonych, z drugiej – na ruchy nacjonalistyczne, populistyczne, antyimigranckie. Przytaczam to wszystko, by pokazać, że na tym tle kryzys Unii Europejskiej nie jest wyjątkowy, że lepiej skupić się na tym, jak z niego wyjść, niż wieszczyć fiasko idei europejskiej. O fiasku nie mówimy. Od 30 lat co chwila słyszymy o kolejnym kryzysie w Unii, a ona jest coraz mocniejsza. – Bo kryzysy są częścią jej historii. Tak było przy kolejnych turach rozszerzania Unii, tak było podczas debaty o konstytucji europejskiej. Dzisiaj mamy kłopoty finansowe, będące nie tyle kłopotami wewnętrznymi Unii, ile raczej importowanymi z globalnej gospodarki. Choć niektórych państw to nie usprawiedliwia – Grecja jest przykładem, że wiele kwestii najzwyczajniej pokpiono. Po co pomagać Grecji? Ale mleko się rozlało. Więc co z tą Grecją? Płakać i płacić czy dać nauczkę? – Unia musi się wykazać aktywnością i solidarnością. Jestem wielkim przeciwnikiem pomysłu „a niech zbankrutują”. Jesteśmy na tyle zintegrowanym regionem i gospodarką, że w wypadku katastrofy Grecji zadziałałby efekt domina. Po Grecji przyszłaby kolej na Irlandię, Portugalię, Hiszpanię… – Jeżeli pozwolilibyśmy Grecji upaść, zakwestionowalibyśmy europejską zasadę solidarności. I co byłoby dalej? Jeżeli jeden kraj upada – ktoś powie – to dlaczego nie mogą upaść dwa? A jeżeli dwa – to dlaczego nie pięć? A w końcu – ktoś zapyta – dlaczego nie lepiej stworzyć nową Unię, składającą się z twardego jądra z jakimś tam otoczeniem. Z punktu widzenia koncepcji integracji europejskiej byłaby to katastrofa. Będziemy więc Grecję ratować? – Przy jej współudziale. Te wszystkie pakiety pomocowe są obwarowane bardzo silnymi wymogami dotyczącymi wewnętrznej polityki Grecji. To są najbardziej gorzkie pakiety pomocowe, jakie można sobie wyobrazić. Załóżmy, że uda się nam powstrzymać grecki pożar. – Uważam, że Unia wyjdzie z greckiego kryzysu. Ale oprócz tego będzie musiała rozwiązać kolejne kwestie. Pierwsza to pogłębianie integracji. W tej sprawie trzeba walczyć w różnych krajach z siłami tzw. narodowymi, które uważają, że tej integracji powinno być mniej. Moim zdaniem, potrzeba nam więcej Europy, a nie mniej Europy. Druga sprawa – Unia musi nadal prowadzić politykę rozszerzania. Do naszych drzwi puka Chorwacja. – To będzie załatwione. Ale jest pytanie o Ukrainę, o inne kraje dawnej Jugosławii, o Turcję, co jest najtrudniejsze i najbardziej dyskusyjne. I trzeci proces to rozszerzenie strefy euro. Dzisiaj ucieczki od euro być nie może, gdyby dzisiaj Europa zdecydowała się wrócić do walut narodowych, po prostu powiedziałaby: poddajemy się. Dlaczego Unia powinna tak bardzo troszczyć się o swoją integrację? To takie ważne?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 26/2011

Kategorie: Wywiady