Staliśmy się kabaretem, na który ludzie chodzą świadomie. Oddanie dwóch godzin z życia w dzisiejszych czasach to bardzo dużo Kabaret Limo z Gdańska powstał w 1999 r. Po 15 latach ogłosił „koniec” i od stycznia nie istnieje. Ewa Błachnio, Abelard Giza, Wojciech Tremiszewski i Szymon Jachimek różnili się od innych kabaretów improwizacjami zainspirowanymi rozmowami z publicznością, świetną piosenką oraz wprowadzeniem stand-upu. Ci, którzy kabaret kojarzą jedynie z tzw. bąkiem papieskim i skeczem o papieżu oraz z karą nałożoną przez KRRiTV na TVP (5 tys. zł), mogą żałować, że nie znają więcej ich numerów. Albo cieszyć się z zakończenia działalności kabaretu. Wasz kabaret naruszał tabu. „Bąka papieskiego” wielu pamięta… O, tu nawet jest pamiątkowa pocztówka z bąkiem i druga, z babcią w berecie wykrzykującą: „Tutaj nie ma miejsca na nienawiść, SK…SYNU!”. Mogliście mówić o wszystkim? Wojciech Tremiszewski: – Nigdy nie mieliśmy kłopotu z wolnością wypowiedzi. Abelard Giza: – Najwięcej zakazują najwięksi tzw. obrońcy demokracji. To oni chyba mają największy problem z tym, co chcemy mówić i co uważamy za słuszne, według nas oczywiście. Bo każdy ma prawo do swoich poglądów. WT: – Chyba że hejting (atakowanie kogoś w internecie – przyp. red.) jest kłopotem. AG: – Hejting dotyczy wszystkich. Ewa Błachnio: – Można wspomnieć o, że tak powiem, aferze z naszym udziałem, „papieskim bąku” (2013). Miałam wtedy po raz pierwszy w życiu odczucie, że dzieje się coś niedobrego, co mnie osobiście dotknęło, przeraziło. To wiadro pomyj, nienawiści i złości wylewanych na nas. One nas nie dotknęły w życiu realnym, ale zostaliśmy „naznaczeni”. Przewrotnie wiązało się to ze zwiększeniem naszej popularności. Nieraz wyrażaliśmy wdzięczność „oburzonym” naszym występem. AG: – Nawet Telewizja Polska była zachwycona, bo za 5 tys. zł kary miała reklamę w każdym innym medium i oglądalność jej skoczyła. Może chciałaby to powtórzyć. Ta sprawa była tak błaha w porównaniu z tym, co się pokazuje na Zachodzie, że szkoda gadać. Wróćmy do hejterów, którzy się zaktywizowali po rzeczonym skeczu. AG: – Pod pani artykułami są hejterzy, pod naszym skeczem są hejterzy, pod tym, że Adam Małysz zdobył medal, są hejterzy. Pod każdą działalnością są hejterzy, ci ludzie tak mają, nie ma sensu się tym przejmować. EB: – Istnieje nikła szansa, że któryś z nich zagłębił się w pani artykuł czy nasz skecz. To raczej kwestia kompleksów, zbyt dużej ilości czasu, braku samorealizacji. AG: – To jest wpisane w dzisiejszą kulturę – jest miejsce na komentarze i te komentarze będą. WT: – Wtedy pierwszy raz zetknęliśmy się z czymś takim. Perspektywa czasu sprawiła, że mamy to w nosie. Nawet chcieliśmy na pożegnalną trasę przygotować skecz, numer z wybranymi najgorszymi hejtami. Zrezygnowaliśmy z różnych względów, ale jest to lektura… AG: – Bardzo dobrze przy niektórych się bawiliśmy. Zostawmy hejterów. Jesteście mistrzami improwizacji, również tej śpiewanej, w wykonaniu Szymona Jachimka, na tematy zadawane przez publiczność. Szukacie inspiracji w zachodnich kabaretach, programach? AG: – Sięgamy bardziej do nurtów niż do samych kabaretów. Spędzamy dużo czasu w stand-upie (komediowy monolog przed publicznością – przyp. red.) i w improwizacjach właśnie. W Stanach Zjednoczonych czy w Anglii jest bardzo bogata tradycja stand-upu bądź kabaretu. To, co się dzieje u nas, przypomina to, co tam było w latach 60. Ale i tam zdarzały się procesy, bo ktoś przeklął albo powiedział coś nie tak o Kościele. Wydaje mi się, że dla Zachodu rozrywka jest jakimś wentylem, żeby ludzie się pośmiali i spuścili z siebie złe powietrze, wrócili oczyszczeni do pracy. To fajny pomysł, żeby chociaż się pośmiać z takich tematów, które nas wkurzają, a niewiele innego można chwilowo z nimi zrobić. To co, ten wentyl u nas nie działa? WT: – Jest ten wentyl, tylko że jakiś taki… W naszym kraju jeszcze wiele osób w innym kontekście umieszcza znaczenie terminu rozrywka. Treści, które mają służyć rozbawieniu albo zobaczeniu czegoś z innej perspektywy, przez wielu są przyjmowane jako treści publicystyczne czy manifesty, na które trzeba reagować, wyjmować dzidę z szafy i stawać jako obrońca. To właśnie jest bez sensu. Zachodni świat od dawna wie, że dowcipkowanie nie musi być obrażaniem kogokolwiek. Może być głupie, niesmaczne, może być słabym żartem,
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









