Gubernator Schwarzenegger twardymi metodami próbuje ocalić finanse Złotego Stanu Nasz portfel jest pusty, nasz bank zamknięty i nie mamy kredytu. Potrzebujemy 12 mld dochodów rocznie, a dostajemy 1,8 mld – przyznał gubernator Kalifornii, były gwiazdor filmowy, Arnold Schwarzenegger, który ogłosił finansowy stan wyjątkowy i zamierza wprowadzić drastyczne oszczędności. Zamiast pieniędzmi spłaca niektóre należności bonami dłużnymi. Rozważa nawet legalizację marihuany w celu zwiększenia dochodów. Dziura budżetowa wynosi niewiarygodne 26,3 mld dol. John Chiang, zajmujący stanowisko najwyższego kontrolera kalifornijskich finansów, przyznał, że władze stanowe wydały w ciągu ostatniego roku 10,4 mld dol. więcej, niż uzyskały dochodów. W następstwie Kalifornia nie dysponuje już gotówką na spłatę bieżących należności. Sytuacja w Złotym Stanie (Golden State) budzi poważny niepokój w Waszyngtonie. Kalifornia jest bowiem nie tylko najludniejszym (ponad 36 mln mieszkańców), ale także najzamożniejszym stanem USA. Gdyby była niepodległym państwem, na liście najpotężniejszych gospodarek świata zajmowałaby ósmą pozycję. Chaos finansowy w Kalifornii oznacza zagrożenie dla ekonomii innych stanów, a także dla polityki prezydenta Obamy finansowego pobudzania gospodarki kraju. Przez lata ekonomia Kalifornii kwitła, do stanowych kas w Sacramento płynął obfity strumień dolarów. Władze nie myślały jednak o oszczędzaniu – kiedy tylko rosły dochody, zwiększano wydatki w jeszcze większym stopniu. Co więcej, tę samą lekkomyślną politykę kontynuowano w czasach gospodarczego spowolnienia, gdy dochody spadały. W 2003 r. obywatele Kalifornii odwołali gubernatora Josepha Grahama Davisa, oskarżanego o marnotrawstwo i rozrzutność. Jego miejsce zajął Arnold Schwarzenegger, sławny aktor, reprezentant umiarkowanego skrzydła Partii Republikańskiej. Jako gubernator Arnie także nie kwapił się do oszczędzania. Realizował z pewnością szlachetne, ale bardzo kosztowne projekty, takie jak rozwój energii alternatywnych czy walka z globalnym ociepleniem. Zakazał poszukiwań ropy naftowej u wybrzeży swego stanu i nałożył na przedsiębiorstwa podatek ekologiczny. Deficyt zwiększał się nieubłaganie. Kalifornią niezmiernie trudno rządzić, stan ten bowiem ma niemal absurdalny ustrój polityczny. Zgodnie z prawem podwyżka podatków jest możliwa tylko za zgodą dwóch trzecich składu obu izb miejscowego Kongresu (a i tak gubernator ma prawo weta). W ten sposób nawet niewielka mniejszość w legislatywie może zablokować wszelkie próby zwiększenia opodatkowania. Taka sytuacja panuje obecnie. Kalifornijscy Demokraci mają 62% miejsc w Kongresie, ale i tak ich próby podniesienia podatków torpedują Republikanie, wspierający politykę gubernatora. Ponadto ważną rolę odgrywa instytucja referendum. Do urn podążają przede wszystkim lepiej wykształceni i zamożniejsi biali mieszkańcy stanu, którzy od 30 lat skrupulatnie dbają, aby fiskus nie wzbogacił się kosztem obywateli. W ostatnim referendum, które odbyło się w maju, głosujący odrzucili propozycję Schwarzeneggera podwyżki podatku VAT, dochodowego oraz od samochodów. W tej sytuacji przyjęcie budżetu na kolejny rok graniczy z cudem. Demokraci i Republikanie rytualnie toczą zacięte boje – podczas gdy pierwsi domagają się przede wszystkim podwyżek podatków, drudzy zachwalają zalety redukcji wydatków na oświatę, administrację, ochronę zdrowia i cele socjalne. Zazwyczaj udaje się sklecić jakiś kompromis. Tak było i w tym roku – w lutym Kongres przyjął budżet na rok fiskalny rozpoczynający się 1 lipca. Niestety fatalny rozwój sytuacji sprawił, że projekt budżetu szybko stał się nieaktualny. Kryzys ekonomiczny uderzył w Kalifornię bardzo dotkliwie. Ceny nieruchomości spadły zatrważająco, za to bezrobocie sięgnęło 11,5% i jest o dwa punkty procentowe wyższe niż przeciętna dla USA. Obywatele bez pracy potrzebują zasiłków i nie płacą podatku dochodowego. W konsekwencji dochody stanu zmniejszyły się w ciągu pierwszych pięciu miesięcy o 34% i nadal spadają. Gubernator Schwarzenegger wezwał do radykalnych działań. Terminator zgodnie z prawem nie może już zostać wybrany na kolejną kadencję i nie musi zabiegać o względy wyborców. Dlatego postanowił uzdrowić finanse stanu w sposób bezpardonowy. Wysłał przewodniczącemu kalifornijskiego Senatu, demokracie Darrellowi Steinbergowi, metalową rzeźbę przedstawiającą okazałe jądra byka. W pisemnym komentarzu stwierdził, że Steinberg potrzebuje takich właśnie supertwardych atrybutów, aby wreszcie podjąć twarde decyzje budżetowe. Oburzony demokratyczny polityk odesłał
Tagi:
Krzysztof Kęciek









