Kasa, misiu, kasa…

Kasa, misiu, kasa…

Jak wydano 6,5 mln zł na brokerów innowacji i co z tego wynikło Wiadomo, że polska gospodarka do najbardziej innowacyjnych nie należy. Od lat ścigamy się z Bułgarią i Rumunią, okupując – według unijnych rankingów – czwarte-piąte miejsce od końca. Nadzieją na zmianę miał być realizowany w latach 2007-2013 Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka. W jego ramach przedsiębiorcy, jednostki badawcze i naukowe, instytucje administracyjne itp. mieli otrzymać wsparcie w wysokości 10,186 mld euro na realizację różnego rodzaju projektów, które przyczyniłyby się do znacznej poprawy sytuacji. Z kwoty tej 8,658 mld euro pochodziło z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (EFRR), a pozostałe ok. 1,528 mld euro z budżetu krajowego. Mieliśmy się stać bardziej nowocześni, innowacyjni, europejscy i światowi. Nauka polska zaś miała dostać kopa, który wyniósłby ją na wyższą orbitę. Otóż nic takiego się nie stało. Według najnowszych doniesień – po wydaniu ponad 10 mld euro – w unijnych rankingach okupujemy te same mało zaszczytne pozycje, co w roku 2007. Jak to się stało? Nie chcąc się opierać na plotkach i pogłoskach rozpuszczanych przez złych, niespełnionych w swoich ambicjach utytułowanych osobników, którzy twierdzili, że wszystko to dno plus dziesięć metrów mułu, postanowiłem zasięgnąć języka u źródła.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2015, 36/2015

Kategorie: Kraj