Karol Karski z AWS bezkompromisowo występuje w obronie publicznych finansów i moralności. Ale o własny interes również potrafi zadbać Zapamiętałem go z czasów, kiedy z najwyższą pasją bronił zakazu serwowania alkoholu w restauracji sejmowej uchwalonego przez radnych Gminy Centrum. Zakaz się nie utrzymał, bo unieważnił go wojewoda, też zresztą z AWS. Posłowie byli pewni, że radni chcieli się zemścić za tzw. ustawę kominową, która radykalnie ograniczyła ich dochody. Karol Karski zapewnia mnie dziś, że to pomówienie. On sam był autorem uchwał o zamrożeniu diety, a nawet zredukowaniu jej do symbolicznej złotówki. Tyle że dość trudno uwierzyć komuś, kto wcześniej pełną garścią czerpał korzyści finansowe ze statusu radnego. W połowie lat 90. nowo wybrani radni Gminy Centrum nie dość, że przyznali sobie ryczałty w wysokości 6,7 mln zł (starych), to jeszcze za każde posiedzenie komisji należało się 670 (st.) zł diety. Karol Karski był aż w siedmiu komisjach: kultury, bezpieczeństwa, polityki gospodarczej itp. Kiedy dziennikarze pytali, czy radny może znać się aż na tylu sprawach, odpowiadał: “Mój klub – (PC AWS) zapisał mnie aż do tylu komisji, bo byłem jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym prawnikiem w Radzie”. W końcu gazety dobrały się do dochodów radnych i oni sami zdecydowali się na ograniczenie płatnych posiedzeń w komisjach do 20. Limit nie obowiązywał jednak komisji rewizyjnej. Karski umiał wykorzystać tę furtkę: w jednym tylko miesiącu 1999 r. wziął prawie 10 tys. zł diety, co uczyniło go bohaterem rozlicznych notatek prasowych. Dziś wyjaśnia mi, że “to się skumulowało z wyrównaniem”, a on często przemieszczał się z jednego posiedzenia na drugie, żeby było kworum, a na liście obecności wpisywał “bez diety”. Odkąd możliwości zarobkowe radnych są mocno ograniczone, Karski pilnuje cudzych pieniędzy. Nagrody dla urzędników Niedawno Karol Karski znowu stał się człowiekiem cytowanym przez media. Za sprawą nagród, które na koniec ub.r. pobrali urzędnicy samorządowi wielu gmin polskich, wśród nich warszawskiej Gminy Centrum. Burmistrzowi, Janowi Wietesce, przewodniczący Rady gminy przyznał aż 17,5 tys. zł brutto. Karski uznał, że to skandal. Wiedział wprawdzie, że burmistrz przez kilka miesięcy zeszłego roku, pracował bez pieniędzy, kiedy premier wprowadził do gminy swojego komisarza, ale na nic się to nie zdało. Na użytek różnych gazet komentował wydarzenie z gryzącą ironią: “Z tego, co mi wiadomo, burmistrz szczycił się tym, że nie pobiera pensji, więc gratyfikację za ciężkie czasy może mu wypłacić jego rodzinna partia – SLD”. Burmistrz oddał nagrodę na szlachetny cel, ale Karski nie zaprzestał prowadzenia swojej kampanii. Przekonywał gazety, że przewodniczący Rady nie był władny samodzielnie ustalać nagrody dla burmistrza i powinien oddać te pieniądze ze swoich diet. Nie przyjął też do wiadomości zapewnień prawników MSWiA, że przyznawanie premii urzędnikom gminy mieści się w uprawnieniach przewodniczącego Rady. Uznał, że to nieprawda, a gdyby nawet przewodniczący miał takie uprawnienia, to trzeba mu je zabrać. “Danie takiego prawa przewodniczącemu – wyjaśniał Karski – to zbyt mocne zaufanie mechanizmom demokracji”. I nie tylko klub AWS chce, by o nagrodach decydowali radni. Pytałem burmistrza, Jana Wieteskę, czy Karol Karski jest jego osobistym wrogiem. Powiedział mi, że bezpośrednio zetknął się z Karolem Karskim w czasie, kiedy ten był p.o. dyrektora dzielnicy Żoliborz. I nie ma złych wspomnień z tego kontaktu. Potem widywali się tylko na posiedzeniach Rady. Nie sądzi, żeby ataki na niego wywołane były animozjami osobistymi. Niewątpliwie zdecydowana postawa Karola Karskiego zasługiwałaby na szacunek, ale… gdyby wykazywał ją wtedy, kiedy AWS jeszcze sprawował władzę w Gminie Centrum. I – co może ważniejsze – gdyby sam Karski głośno reagował na naruszanie mechanizmów demokracji. Urzędnik z Żoliborza Karol Karski, w czasach rządów swojej partii w stolicy, był radnym Gminy Centrum, a jednocześnie pełnił wysokie funkcje urzędnicze w dzielnicy Żoliborz. I zapisał się tu jak najgorzej. Jako zastępca dyrektora Żoliborza (od końca 1994 r.) zasłynął z wojny z niekomercyjnym ośrodkiem sztuki, zwanym Stowarzyszeniem Przyjaciół Akademii Ruchu, a zlokalizowanym w kinoteatrze Tęcza. Karski upierał się, że ośrodek propaguje faszyzm. Wprawdzie sam nigdy nie był na żadnej imprezie, ale bywali jego urzędnicy i donosili, co i jak. Propaganda faszyzmu polegać
Tagi:
Jerzy Łaniewski









