Kibicowaniu – tak, kibolstwu – nie!

Kibicowaniu – tak, kibolstwu – nie!

Kto wypędzi terrorystów z polskiej piłki? A jak my lali, Jak my łamali, To wszystkie inne ludzie pryskali. Bo miendzy Bugiem a Odromnysom To najważniejsze ze wszystkich – my som! Ludwik Jerzy Kern Złapał nóż i zadał nim 48 ciosów ukochanej (?) Justynie. Niedługo potem wezwał policję i przyznał się do wszystkiego. W pierwszych dniach stycznia tego roku usłyszał wyrok 25 lat więzienia za zabójstwo. Ale wtedy – z rozbrajającą, a może raczej przerażającą szczerością – wyznał aresztującym go funkcjonariuszom: „Wolałbym zabić jakiegoś kibica Lecha Poznań!”. Świadomie pomijam, jakiego klubu sympatykiem jest 30-letni Przemysław G., natomiast celowo przytaczam jego słowa, byśmy sobie wszyscy uzmysłowili, z jakim stanem ducha i świadomości mamy do czynienia. A problem nie dotyczy jednego zwyrodniałego osobnika… Sączenie jadu i nienawiści Nie sposób się nie zatrwożyć, co będzie dalej, ku czemu to wszystko prowadzi, natrafiając na choćby fragmenty wystąpienia salezjanina Jarosława Wąsowicza na Jasnej Górze 4 stycznia 2014 r.: „Witam Was, drodzy, bardzo serdecznie, na VI już Patriotycznej Ogólnopolskiej Pielgrzymce Kibiców na Jasną Górę. Naszą szóstą już pielgrzymkę postanowiliśmy odbyć pod hasłem »Chwała Prawdziwym Zwycięzcom!« i dedykować ją bohaterskim Powstańcom Warszawskim, którzy przed 70. laty podjęli walkę o wolną Polskę (…). Bo walka o wolność nie skończyła się w 1945 r., jak nam przez lata próbowano wmawiać, albo w roku 1989, jak nam się wmawia od ćwierć wieku. W obu zresztą przypadkach stosuje się podobne mechanizmy zniewolenia i manipulacji. Wciąż walczy się z legendą Powstania Warszawskiego i innych narodowych zrywów, niszczy się dobre imię patriotów, którzy walczyli z komunistycznym reżimem, a ich oprawców kreuje na narodowych bohaterów. Dzisiaj z patriotyzmem walczą wszyscy od decydentów, poprzez rugowanie historii i klasyki polskiej literatury z programów szkolnych i akademickich, po media, jak pokazują ostatnie publikacje, nieprzypadkowo zainteresowane ucinaniem lustracji własnego środowiska, wybielaniem zbrodni PRL i wyśmiewaniem tych, którzy kochają Polskę (…). Bo dla nas, polskich kibiców, Powstańcy Warszawscy są prawdziwymi zwycięzcami, o czym wielokrotnie dawaliśmy przekonanie, chociażby poprzez okolicznościowe oprawy na wielu stadionach. Polskim patriotom wciąż z różnych stron zarzuca się »babranie« w martyrologii. Dla nas męczeństwo nie jest niczym wstydliwym, wręcz przeciwnie, jest ono świadectwem heroicznej miłości do Boga i Ojczyzny (…). Nasza niepodległość jest więc biało-czerwona, a nie tęczowa, co próbuje się nam natrętnie narzucać w ostatnich latach. Walka o wolność to nie była zabawa, ale walka! Żołnierze naszej niepodległości przysięgali na Orła i na Krzyż, a nie czekoladowego ptaka. Dlatego nie ma wspólnego świętowania, bo kultywujemy zupełnie inne tradycje, bo niosąc dumnie wzniesione w górę sztandary biało-czerwone, wierzymy, że tylko wierność, honor, uczciwość jest gwarantem naszej suwerenności, a nie dogadywanie się z wrogami ojczyzny, zdrajcami, obcymi najemnikami, jak miało to miejsce nieraz w historii, czy karierowiczostwo i uleganie politycznej poprawności (…). Drodzy, to jest nasz program życia na dziś”. Nad czymś takim nie wolno przejść do porządku dziennego, nie można machnąć ręką. Dlatego właśnie, że żyjemy w całkowicie wolnym kraju, obywatel RP Jarosław Wąsowicz plecie, co mu ślina na język przyniesie. Nie owijając w bawełnę, całkowicie bezkarnie wygaduje bzdury, dzieli, sączy jad i szerzy nienawiść! Żyje w wymyślonej przez siebie rzeczywistości – „śmieszy, tumani, przestrasza”. Co gorsza, skrywając się za sutanną, w miejscu uznawanym przez miliony Polaków za szczególne wygłasza czysto polityczne, wrogie przemówienie. Gdybyśmy rzeczywiście żyli w zniewolonym kraju, czesałby już białe niedźwiedzie. Salezjanin Wąsowicz chciałby się widzieć w roli nowego Piotra Skargi – czy naprawdę marzą mu się stadionowe rozróby i rozruchy na ulicach z udziałem polskiej młodzieży? W imię czego? Nie wiem, kto i na jakich zasadach mianował salezjanina z Piły kapelanem kibiców. Mam także wątpliwości, jakich kibiców – wszystkich czy tylko tych „jedynie słusznych”? Najbardziej zaś oburza i zastanawia to, że ks. Wąsowicz podczas całej przemowy ani jednym słowem nie wspomniał o… sporcie, o piłce nożnej. A przecież w jego biografii (Wikipedia) wspomina się, że podobno już jako dziewięcioletnie pacholę uczęszczał na mecze gdańskiej Lechii. Godziłoby się, będąc osobą duchowną, powiedzieć coś o miłości bliźniego i szacunku, zaapelować o zaniechanie międzyklubowych nienawiści, przypomnieć

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2014, 2014

Kategorie: Sport