Kim był agent Stalina

Kim był agent Stalina

Co nasz wywiad wiedział w 1939 r. o planach i działaniach Moskwy i Berlina wobec Polski Prof. Mariusz Wołos – historyk dziejów najnowszych, profesor Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie i Instytutu Historii PAN w Warszawie; w latach 2007-2011 pełnił funkcję dyrektora Stacji Naukowej PAN w Moskwie i stałego przedstawiciela PAN przy Rosyjskiej Akademii Nauk. Czy wybuch II wojny światowej był dla polskich służb specjalnych – wywiadu i kontrwywiadu, dużym zaskoczeniem? – Generalnie można powiedzieć, że nie. Trzeba by jednak rozróżnić dwie kwestie: czy mówimy o samej wojnie, czy też o procesie, który do niej doprowadził. Moment wybuchu wojny nie był zaskoczeniem, ponieważ po podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow było wiadomo, że niebawem się ona rozpocznie. Natomiast przygotowanie do wojny to już zupełnie inna sprawa. Należałoby również się zastanowić, czy chodzi tylko o wojnę polsko-niemiecką, czy także o polsko-sowiecką, bo to są jednak dwie różne sprawy, także z punktu widzenia działania naszego wywiadu. W takim razie o czym wywiad informował swoich przełożonych, najważniejsze osoby w państwie. – Z którego kierunku? Z obu. – Wywiad wojskowy i cywilny z kierunku wschodniego nie informował o niczym istotnym, bo w tamtym czasie nie miał źródeł informacji i był izolowany w Związku Sowieckim. W latach 1937-1938, można powiedzieć w przededniu wojny, na terenie Związku przeprowadzono tzw. polską operację NKWD. W jej wyniku wymordowano, zgodnie z tym, co dziś wiemy, ponad 111 tys. osób, głównie narodowości polskiej, choć nie tylko. Zadałem sobie wiele trudu, żeby odpowiedzieć na pytanie, czy nasz wywiad miał jakąkolwiek orientację o tak szeroko zakrojonej operacji likwidowania Polaków, i z dużą dozą odpowiedzialności mogę powiedzieć, że wiedział niewiele, a na pewno nie znał jej skali. Dlaczego? – Bo poruszanie się w państwie Stalina osób niepowołanych do tego, nie mówiąc już o przedstawicielach innych państw, było niezwykle utrudnione. Jeżeli polski attaché wojskowy albo konsul urzędujący wówczas w Moskwie chciał pojechać samochodem np. do Kalinina, dzisiejszego Tweru, musiał mieć na to zgodę NKWD. Dostawał przydział benzyny i wiadomo było, że za jego wozem pojadą co najmniej dwa auta NKWD. Będzie on dokładnie śledzony, kontrolowany, gdzie jedzie, gdzie się porusza, z kim rozmawia. W efekcie odizolowano lub niemal odizolowano nasz wywiad od źródeł informacji. Z kolei wywiad płytki, np. Korpusu Ochrony Pogranicza, wiedział o ruchu wojsk sowieckich w bezpośredniej bliskości naszej wschodniej granicy. OPERACJA NKWD Czy eksterminacja ludności polskiej była w zamyśle Stalina i jego bezpieki przeciwdziałaniem powstaniu polskiej agentury? – Nie, chyba że wniknęlibyśmy w umysł Stalina i stwierdzili, w jakim stopniu jego obsesje wpływały na podejmowane przez niego decyzje. Oczywiście obawiał się, że mniejszość polska i ukraińska będą stanowiły rodzaj pomostu dla agresorów z Zachodu. Dlatego zaczął zakrojone na szeroką skalę wysiedlanie „elementów niepożądanych”, na długo zresztą przed polską operacją NKWD. Są również głosy, że wielki głód na Ukrainie, który pochłonął wiele milionów ludzi, według niektórych nawet 10 mln, był właśnie formą oczyszczenia Ukrainy z owych elementów. W tamtym czasie oskarżono Polaków o działalność w Polskiej Organizacji Wojskowej. Wiemy, i zostało to dowiedzione historycznie, że oskarżenia te były wymyślone. Owszem, POW działała na teranie Rosji i Ukrainy, ale jedynie do początków lat 20. Oskarżanie Polaków, że szpiegują na rzecz Rzeczypospolitej, było tylko pretekstem do pozbycia się niezbyt lubianej przez Józefa Wissarionowicza mniejszości narodowej i „ukaraniem” Polaków za to, że są Polakami. Należy jednak pamiętać, że operacja polska była jedną z kilku tego typu. W ten sam sposób potraktowano np. wielu Niemców. Przejdźmy zatem na kierunek zachodni. – Polski wywiad wiedział o przygotowaniach III Rzeszy do wojny, wiedział o gotującym się ataku na Rzeczpospolitą, zresztą stwierdzenie tego nie wymagało wielkiego wysiłku. Niemcy nie były państwem tak strzeżonym jak Związek Sowiecki. Płk Antoni Szymański, nasz attaché wojskowy w Berlinie, w ostatnich dniach sierpnia odbył podróż po terenie dzisiejszego Pomorza Zachodniego i obserwował niemieckie jednostki kierujące się w stronę granicy z Polską. Informacje te zdążył przekazać do Warszawy. Nasz wywiad od dawna gromadził tego typu wiadomości, tak że o żadnym zaskoczeniu wybuchem wojny nie może być mowy. Czy nasz wywiad współdziałał ze swoimi odpowiednikami u aliantów? Otrzymywaliśmy od nich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 41/2013

Kategorie: Historia