Wychowanie bez przemocy nie jest wychowaniem bezstresowym – Biuro Rzecznika Praw Dziecka różni się od zwykłych urzędów. Dziecięce rysunki na ścianach, radosne kolory… – Dzieci mają opory przed urzędami, a zależy mi, żeby przede wszystkim one czuły się tu dobrze. Nie chcę być rzecznikiem zza biurka. Dzieci powinny mieć świadomość, że jestem tu dla nich. Od początku zapowiedziałem, że zapraszam je do odwiedzania biura, i to odnosi skutek – często np. wycieczki szkolne mają w programach odwiedziny u Rzecznika Praw Dziecka. Dzięki temu nawet przedszkolaki mogą czuć się swobodnie. Urząd – W pierwszych dniach sprawowania urzędu zapowiadał pan, że uprawnienia Rzecznika Praw Dziecka należy znacznie zwiększyć. Udało się? – Tak, w grudniu 2008 r. weszła w życie ustawa wzmacniająca instytucję rzecznika. Uzyskałem uprawnienia kontrolne – rzecznik bądź osoba przez niego wyznaczona może wizytować placówki wychowawcze także bez zapowiedzi. Ma prawo bycia stroną w postępowaniu sądowym na prawach równych prokuratorowi. Nowa ustawa nakłada także na urzędy i placówki obowiązek odpowiadania na zapytania rzecznika. Ważne, że decyzja o wzmocnieniu urzędu nie podzieliła polskiego parlamentu i udało się osiągnąć ponadpartyjne porozumienie. Kluby prawie jak jeden mąż poparły zmiany. Teraz Senat zapowiedział kolejną nowelizację, m.in. dającą rzecznikowi prawo włączania się do spraw przed Trybunałem Konstytucyjnym oraz wnoszenia kasacji i skargi kasacyjnej. – Co w praktyce oznaczają te zmiany? – To, że rzecznik ma istotny wpływ na sytuację dzieci w Polsce i nie jest tylko fasadowym urzędem. Oczywiście te zmiany wymagają ogromnej pracy i reorganizacji naszego biura. Ale ważne jest, że mają szerokie poparcie społeczne. Są też dostrzegane w innych krajach europejskich – nowa ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka jest tłumaczona na języki europejskie i szeroko analizowana. Po pierwsze edukacja – Żeby można było domagać się własnych praw, trzeba je najpierw znać. – Dlatego zadaniem rzecznika są akcje edukacyjne. Chodzi o to, żeby dzieci miały świadomość, że istnieje obrońca ich praw; że mogą do niego zadzwonić, napisać, poprosić o pomoc. Stąd wizyty dzieci u mnie i moje wyjazdy do placówek edukacyjnych i wychowawczych. We wrześniu, na rozpoczęcie roku szkolnego napisałem list do uczniów, którego kopie często do dziś wiszą na szkolnych tablicach ogłoszeniowych. Przy tej okazji w wielu szkołach ogłaszano konkursy dotyczące praw dziecka, analizowano fragmenty listu, przygotowywano ilustracje. Wychodzę z założenia, że rzecznik powinien być w kontakcie ze swoimi najważniejszymi interesantami, a nimi są przecież dzieci. Dlatego uruchomiliśmy Dziecięcy Telefon Zaufania, bezpłatną linię 0-800 12-12-12, gdzie mogą dzwonić zarówno same dzieci, jak i ich opiekunowie, rodzice, nauczyciele – wszyscy, którym zależy na szczęściu najmłodszych. – I dzwonią? – Owszem. Od chwili uruchomienia linii, 20 listopada, zgłoszono już ponad 3 tys. spraw. – A co dalej? Co teraz jest najpilniejsze? – Dwie sprawy. Pierwsza to problem rodzicielstwa zastępczego. Brakuje osób chętnych do podjęcia tego zadania, a dzieci czekają. Rodzic zastępczy to ogromnie trudna praca. Dziecko w rodzinie zastępczej nie ma naszych genów i często przeszło więcej, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Wciąż pokutuje przeświadczenie, że rodzice zastępczy chcą zrobić biznes na dzieciach. Tymczasem w bezwzględnej większości to ludzie z poczuciem misji, ale trudno oczekiwać, żeby ludzie decydujący się ją podjąć, żyli powietrzem. Ich pracę należy wynagradzać i zapewnić im wsparcie profesjonalne i terapeutyczne, a także zmienić przepisy utrudniające im funkcjonowanie. – A druga sprawa? – To praca nad ustawą o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Potrzebujemy poważnej debaty na ten temat… – Która często sprowadza się do dyskusji na temat klapsa. – Właśnie. A to trywializuje poważny problem. Rozmawiajmy o przemocy, o czymś, co jest złe i z czym walczymy. Czteroletnią Madzię spod Kłodzka zabił konkubent matki. Tłumaczył później, że dał jej tylko kilka klapsów. Tu chodzi o przemoc, jaką silniejszy zadaje słabszemu. Nie jest prawdą, że elementy przemocy są potrzebne do wychowywania dziecka. Przymusu – owszem. – Czemu więc w Polsce całkowity zakaz stosowania kar cielesnych wobec dzieci budzi opory? – Dorosłym wydaje się, że taki zakaz stanowi zamach na ich rodzicielski autorytet i kwestionuje ich metody wychowawcze. Jego idea zrodziła się
Tagi:
Agata Grabau