Klątwa No Logo

Klątwa No Logo

Najbliższe wybory parlamentarne wygra niespodziewanie formacja No Logo, bez nazwy, niezbrukana żadnymi poglądami, niezauważona przez najczujniejsze sondaże, niewychwycona przez analityków sceny politycznej, publicystów i publicystki. Wzięli się znikąd, są wszędzie, uważają wszystko, niczym niezbrukani, nieznani, nierozpoznawalni, autentyczni i wiarygodni. Do polityki wejdzie pokolenie (może dwa lub trzy) apolityczne, które jest ni z lewa, ni z prawa, ni z góry, ni z dołu, ni naprzód, ni w tył. Tacy jak my, każdy w nich się rozpozna, nikt ich nie odrzuci, dość zgniłych kompromisów, programów za długich i niezrozumiałych, precz ze spójnością poglądów, świadomością ich konsekwencji, lekceważeniem kosztów budżetowych i społecznych. Społeczeństwo żądało zmiany, odświeżenia i to wszystko dostało – jednym wyborczym ruchem milionów głów i rąk. Stare musi odejść, żeby nowe mogło wejść, znane umrzeć, żeby narodziło się nieznane, rozpoznawalne musi się rozpłynąć w powietrzu, żeby enigmatyczne wylądowało. Jedno wielkie, wszechogarniające polityczne cielsko – Polska. Ta partia Polska się nazwie, a znamy ją wbrew pozorom doskonale z dziesiątków manifestacji w setkach spraw. Te demonstracje są no logo, bez partyjnych, organizacyjnych, środowiskowych nazw, flag, banerów, znaczków, chustek, długopisów, paznokci w barwach formacji. Taki nieoznaczony tłum odpowiada idealnie na potrzebę odreagowania tego, co jest, co rzeczywiste i zabarwione, to pokusa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2017, 32/2017

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz