Bułgarskie tirówki w okolicy Ostródy bardziej bały się porucznika Wojska Polskiego, jego kumpla i narzeczonej niż policji Zanim 20-letna Żana S. przyjechała do Polski, pracowała w Warnie jako barmanka. Twierdzi, że w Bułgarii zostawiła chore dziecko, a u nas zarabiała na lekarstwa. Jest narodowości tureckiej, tak samo jak o rok od niej młodsza koleżanka, Iwona R. Obie pochodzą z tej samej wsi w gminie Szumen, w muzułmańskiej części kraju. Iwona przedstawiła się polskim organom ścigania jako rozwódka z dwójką dzieci, które zostawiła u matki. Podobno mąż nie płaci jej alimentów, więc przybyła do Polski. Najpierw zatrzymywała kierowców przy szosie Warszawa-Białystok, ale któregoś dnia pobito ją. Wtedy przeniosła się do Ostródy. Trzecia z przesłuchanych prostytutek, Nela T., była w Bułgarii kelnerką. Przyznała się, że w Polsce zarabiała po 300-400 zł dziennie. Za “numerek” (zna to słowo po polsku) brała po 40-50 złotych, w zależności od rodzaju usługi. Podczas przesłuchania twierdziła – tak samo jak jej koleżanki z trasy – że nie miała żadnych opiekunów. Nasza policja już wie, że to nieprawda. – W muzułmańskiej części Bułgarii całe wioski składają się na wyjazd młodych kobiet do Polski, dokąd przybywają przeważnie pod opieką wujków czy stryjków. I to oni inkasują zarobek, zostawiając rodaczkom trochę grosza na bieżące potrzeby. Kobiety kryją swoich opiekunów, dlatego tak trudno postawić zarzut czerpania korzyści z nierządu – mówi jeden z olsztyńskich prokuratorów. Pistolet przy głowie Pomysł ograbiania bułgarskich tirówek zrodził się w głowie Piotra K. z Ostródy. Do łatwego zarobku udało mu się przekonać 26-letniego porucznika, Adama G. oraz jego 19-letnią narzeczoną, Joannę B. Do pierwszego rabunku na Bułgarkach doszło na przełomie czerwca i lipca zeszłego roku. Cała trójka wyjechała samochodem Adama G. na trasę nr 7. W pobliżu wsi Platyny stały dwie tirówki. Piotr K. podszedł do nich i chwilę rozmawiał. Musiał Bułgarki mocno wystraszyć, bo te powiadomiły swoich opiekunów przez telefony komórkowe. Wkrótce zjawiło się dwóch mężczyzn, wsadzili kobiety do wozu i odjechali w stronę Olsztyna. Nie ujechali daleko. Na najbliższym parkingu ich prześladowcy pojawili się ponownie. Tym razem Piotr K. z krzykiem zażądał od Bułgarów pieniędzy. Obok niego stał porucznik, choć po cywilnemu, ale z pistoletem, wycelowanym w stronę prostytutek. Po takiej propozycji kobiety oddały Polakom tysiąc złotych i dwa telefony komórkowe. Z nożem do brzucha Porucznik Adam G. najpierw robił rozpoznanie w terenie. Wspólnie z przyjaciółmi przez kilka godzin dyskretnie obserwował Bułgarki, licząc ich klientów. Pod wieczór podjeżdżali do dziewczyn i żądali haraczu. W przypadku oporu przykładali kobietom pistolety do głów. Historia powtórzyła się kilkakrotnie. Policjanci wyliczyli, że któregoś letniego dnia Iwona R. straciła w ten sposób 400 zł oraz komórkę, Nela T. – 400 zł, a Żana S. – 700 zł oraz telefon komórkowy wart 200 zł. Parę dni później, gdy na drodze pojawił się znajomy samochód, Żana próbowała uciekać. Kierowca dogonił ją jednak i wyrwał torebkę, w której było 300 zł, nowy telefon, kosmetyki oraz paszport. Tego dnia do napadu włączyła się czynnie również Joanna. Przyłożyła Iwonie nóż do brzucha, wyrwała torebkę, przeszukała ją, podobnie jak samą prostytutkę. Zabrała wszystko, co znalazła. Obszukała również Nelę, która twierdzi, że Polka skradła jej 40 zł i złoty łańcuszek. Joanna do łańcuszka się nie przyznaje. Tak samo, jak do pomagania Adamowi w gwałceniu Bułgarki. A ta zeznała, że oboje zmusili ją do stosunku oralnego, podczas którego ostródzianka trzymała ofiarę za ręce i głośno zachęcała do większej aktywności. Trwało to dwie godziny. Wyrwane kartki Podczas tego rabunku kobieta miała przy sobie zaledwie 40 zł, bo po kolejnych napadach większość gotówki chowała w lesie. W gorszej sytuacji znalazła się Żana, której Polacy zabrali paszport. Gdy pojawiali się na szosie, straszyli kobietę, że jeśli im nie zapłaci, będą wyrywać kartki w dokumencie. Rzeczywiście, kiedy policja znalazła paszport Żany w mieszkaniu Joanny, brakowało w nim sześciu kartek. Do tej rewizji doszło przypadkowo. Matka jednej z koleżanek Joanny złożyła na policji zawiadomienie o kradzieży komputera i wieży hi-fi. Policja namierzyła złodziei
Tagi:
Marek Książek









