Na skutek unijnych dyrektyw cena węgla w Polsce od stycznia 2013 r. musiałaby wzrosnąć minimum o ok. 50% prof. Adam Gierek Poseł do Parlamentu Europejskiego Rewolucja przemysłowa zapoczątkowana w Europie Zachodniej na przełomie XVIII i XIX w. ściśle wiązała się z wykorzystywaniem węgla i węglowodorów jako podstawowego źródła energii pierwotnej użytkowanej do prowadzenia uciążliwych i skoncentrowanych prac związanych z wytwarzaniem, ekstrakcją i przetwarzaniem surowców w materiały (np. w hutnictwie metali), które stanowiły (i nadal stanowią) niezbędne tworzywa inżynierskie. W Polsce w tym okresie nastąpił upadek Staropolskiego Zagłębia Przemysłowego, co nie tylko było spowodowane restrykcjami carskimi po nieudanym powstaniu styczniowym, lecz także wynikało z narodzin ery węgla i stali. Bardziej efektywny i niezwiązany z miejscem napęd parowy oparty na spalaniu węgla zaczął zastępować napęd wodny. Znacznie zwiększyło to możliwości rozwoju i postępu cywilizacyjnego, co poza wzrostem dobrobytu społeczeństw będących w awangardzie tych procesów spowodowało jednak niestety sukcesywne wyczerpywanie się zasobów naturalnych, w tym paliw kopalnych. Wiek XX przyniósł dynamiczny rozwój na świecie hydroelektrowni w krajach dysponujących stosownym potencjałem energii wodnej, jak również energetyki nuklearnej. Ta ostatnia stanowiła niejako produkt uboczny wyścigu zbrojeń, przynajmniej na początku. Zaczęła także się rozwijać bardzo efektywna energetyka gazowa oraz – tam, gdzie brakowało innych źródeł – energetyka oparta na źródłach odnawialnych. Poziom dobrobytu na świecie zaczęto mierzyć m.in. ilością użytkowanej energii per capita. Skazani na import Unia Europejska z 500 mln obywateli w 27 krajach członkowskich i z dość zróżnicowanym poziomem rozwoju gospodarczego jest skazana na import surowców, także energetycznych. Przyczyniło się to do lansowania tzw. zrównoważonego rozwoju, tj. takiego, który postęp przemysłowy i społeczny godziłby z ekologią. Takie myślenie, zapoczątkowane na Szczycie Ziemi w Rio de Janeiro w czerwcu 1992 r., doprowadziło do powołania przy ONZ panelu zajmującego się monitorowaniem antropogenicznego wpływu na zmiany klimatu. Panel ten, czyli IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu), do chwili obecnej opublikował cztery raporty, przy czym w ostatnim, z 2007 r., przewidział jeszcze w tym wieku katastrofalne zmiany klimatyczne, będące rzekomo efektem wpływu emisji wytworzonego przez człowieka CO2 na klimat. Znalazło to niezwykle silny, wręcz emocjonalny, a nawet histeryczny odzew w Komisji Europejskiej. Parlament Europejski pod ogromnym wpływem politycznej frakcji Zielonych, ale częściowo i innych grup, zmobilizował wszystkie siły do politycznych zabiegów związanych z ograniczeniem emisji CO2. Na Konferencji Klimatycznej na Bali w grudniu 2007 r., w której uczestniczyło wielu przedstawicieli PE, nie zdołano jednak przekonać ani USA, ani gospodarek wschodzących, w tym Chin, do tych ograniczeń. Natychmiast po tym, w styczniu następnego roku, zwołano nadzwyczajne posiedzenie PE, na którym przewodniczący KE, José Manuel Barroso, ogłosił przygotowanie stosownych regulacji prawnych Unii, dotyczących emisji CO2. Taka była odpowiedź na brak oczekiwanych przez Komisję efektów z Bali. Komisja już wówczas oficjalnie i otwarcie zaczęła lobbować za rozwojem bez CO2, gazu przecież nietrującego, bez którego – jak wiemy – nie byłoby w ogóle życia na Ziemi. Czyim kosztem? José Manuel Barroso ogłosił, a poparła go kanclerz Angela Merkel w czasie prezydencji niemieckiej, że Unia Europejska powinna być w sprawie ograniczeń emisji CO2 bardziej „ambitna”. Pytanie tylko, czyim kosztem. Pytań o celowość łączenia polityki energetycznej z doktryną klimatyczną jest znacznie więcej. Nie sposób też rozpoczynać jakiejkolwiek dyskusji w sposób jasny wykazującej, że IPCC się myli, bo dla tych w UE, którzy na bazie walki z emisją CO2 zbudowali cały swój program polityczny, nie liczą się już żadne fakty naukowe. Dla nich jakże słaba, bo oparta na niewiarygodnych przesłankach, hipoteza to tylko woda na młyn, a każda próba podjęcia dyskusji na ten temat traktowana jest jako dialog prowadzony na odmiennych płaszczyznach. Tak więc walka z emisjami CO2 (a także z węglem) stała się priorytetem politycznym KE. Na moje pytanie skierowane do Komisji w związku z konkretnymi wątpliwościami dotyczącymi niektórych błędnych wniosków IPCC, np. odnośnie do horyzontu czasowego topnienia lodowców himalajskich oraz zastrzeżeń climategate (swego rodzaju klimatycznej Watergate), a także wynikającymi z wniosków zawartych m.in. w oświadczeniu uczonych z Polskiej Akademii Nauk, ówczesny komisarz Stavros Dimas stwierdził, że zna to stanowisko
Tagi:
Adam Gierek









