Kłopoty rydzykowego dzierżawcy

Licznik prezydencki
Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata” zostało 857 dni.

Nie wierzyłem i nie wierzę w to, że Jarosław Kaczyński jest bliski ojcu Rydzykowi. Jestem prawie pewien, że pogardza, nawet dla niego zbyt wielkim, wstecznictwem „mocherowego świata” i stojącej na jego czele rozgłośni. Pod tym względem jest bliżej Donalda Tuska i Platformy, niż to może wydawać się słuchaczom Telewizji Trwam, gdy się w niej wypowiada. Kaczyński publicznie tego nie przyzna, ale sądzę, że ojcu dyrektorowi wcale to nie jest potrzebne, by wiedział, jakie jest rzeczywiste przywiązanie byłego premiera do jego osoby i tego, co on głosi. Jest to przykład związku transakcyjnego, przejaw owej polityki transakcyjnej, o którą Kaczyński oskarża swoich przeciwników. Transakcja polegała na tym, że szef Radia Maryja wydzierżawił PiS swój polityczny folwark, czyli wyborców gotowych głosować wedle wskazań z Torunia. Zrobił to, bo folwark nie został uformowany bezpośrednio w partię Radia, a wybrał PiS jako dzierżawcę, uznając, że to co prawda kanciarz, którego nie można spuszczać z oka, ale dzierżawca najsilniejszy, dający szansę wyciśnięcia największych korzyści. Kaczyński dzierżawę przyjął z radością, w nadziei, że w praktyce pohamuje zachłanność właściciela, o którym miał swoje zdanie, czasowo głęboko skryte dla dobra owego transakcyjnego aliansu.
W 2005 r. porozumienie z Rydzykiem pomogło Kaczyńskim wygrać jedne i drugie wybory, ale nie ze względu na wielką siłę tego odwróconego od teraźniejszości świata, lecz ze względu na uśpienie elektoratu bardziej nowoczesnego, zwróconego w przyszłość i zajętego własnymi sprawami, a nie polityką. Ale dwa lata kosztowania IV RP wyrwały ten elektorat ze śpiączki i poparcie zastępów Rydzyka nie pomogło wygrać w roku ubiegłym, a jedynie utrzymało przy PiS sporą część wyborców. Umowa dzierżawna nadal trwa, ale pozycja dzierżawcy po przegranych wyborach nie jest już taka silna, także w elektoracie PiS (patrz sondażowy awans Ziobry), jak i wewnątrz samej partii. A Jarosław Kaczyński robi wiele, by tę pozycję jeszcze osłabiać przez wypowiedzi, które przypominają „miniony okres” IV RP.
Na tle tego kontraktu dzierżawnego i osłabienia dzierżawcy trzeba widzieć obecną woltę Kaczyńskiego w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Niezadowolony z pracy braci Kaczyńskich w stolicy Portugalii Rydzyk postanowił wykorzystać swoje prawa własnościowe wobec radiomaryjnego elektoratu i wezwał do głosowania przeciwko ratyfikacji. Wystarczyło. Nie musiał nawet grozić, że wycofa poparcie, że zabierze własnych wyborców, i PiS zrobiło woltę. Okazało się też, co gorsza, że wraz z powyborczym osłabieniem szefa partii osłabione zostały szwy łączące różne jej kawałki i duża grupa posłów wybrała lojalność wobec Torunia. Choć za mała, by zapobiec odrzuceniu traktatu, to dostatecznie duża, by postawić partię wobec perspektywy ostrego konfliktu wewnętrznego, a może rozpadu. Właśnie ta groźba ostatecznie sprawiła, że PiS nie wprowadziło dyscypliny podczas głosowania nad trybem ratyfikacji i że zdecydowało się walczyć o preambułę do ustawy ratyfikacyjnej, stawiając pod znakiem zapytania sejmowy tryb przyjęcia traktatu lizbońskiego.
Ale to też nie takie proste, bo oprócz PiS-owców radiomaryjnych są i inni, dla których możliwość odrzucenia traktatu przez polski Sejm nie wchodzi w grę, a nie tak wielu z PiS trzeba, żeby traktat przeszedł. Jarosław Kaczyński znalazł się więc w trudnej sytuacji, bo cokolwiek zrobi, może pogłębić kryzys we własnej partii. Musi też mieć świadomość, że dla guru z Torunia nie jest partnerem raz na zawsze. Myślę, że sporo do myślenia powinna mu dawać owa „pielgrzymka” Jerzego Roberta Nowaka po Polsce, który – będąc bardzo dobrym demagogiem – budzi wielki entuzjazm radiomaryjnej publiczności i pomału, z mimo wszystko niszowego świata, przebija się do świadomości powszechnej. Nie sądzę, żeby chodziło tu tylko o zrobienie serii pogadanek i żeby to była prywatna wojna Nowaka z Grossem. Podejrzewam za tym zamysł polityczny, być może jest to fragment przygotowywania jakiejś alternatywy na wypadek pogłębienia się kryzysu w Prawie i Sprawiedliwości, który pociągnąłby za sobą wypowiedzenie dzierżawy wyborców przez ojca dyrektora.
13 marca 2008 r.

 

Wydanie: 12/2008, 2008

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy