Kochanek do wynajęcia

Kochanek do wynajęcia

Nawet, gdybyś miał w spodniach pershinga, za weekend na miejscu nigdy nie weźmiesz więcej niż tysiąc, a na wyjeździe tysiąc dwieście… KORESPONDENCJA Z CHICAGO Donna mogła być przed czterdziestką, ale równie dobrze mogła mieć po pięćdziesiątce. Dobry makijaż zakrywał wszelkie skazy, a nieco orientalne rysy nadawały jej twarzy lalkowate piętno. Począwszy od pochodzenia, wszystko było w niej wielkim znakiem zapytania. Na pewno była elegancka, diabelnie zgrabna i miała bezczelne spojrzenie. Założyła nogę na nogę, odsłaniając smukłe, opalone uda. Podchwyciła moje spojrzenie. – Jeśli nasza współpraca zacznie się układać, zaproszę cię do mojego biura – powiedziała. Pokiwałem głową. – Z nowym klientem zawsze spotykam się w mieście. Kelnerka przyniosła soki. Donna wyjęła długiego, cienkiego papierosa. Podałem jej ogień. – Gabi mówiła, że masz dobre maniery. Kobiety to lubią… Kobiety w ogóle lubią dżentelmenów, nawet jeśli są brutalami. Właściwy kontakt Do Stanów przyjechałem, gdy miałem 31 lat. Mimo iż skończyłem psychologię, zacząłem pracować u kontraktora. Bez papierów nie miałem szans na nic bardziej sensownego. Szybko jednak stwierdziłem, że nie jest to zajęcie dla mnie. Nie po to przeleciałem ocean, by wisieć całymi dniami na „skiefie” i „peciować” (szpachlować) po 12 godzin dziennie za 7 dolarów na godzinę. Na jednym z przyjęć w gronie znajomych z Tarnowa poznałem Gabrysię. Była nieco starsza ode mnie i bardzo się mną interesowała. Choć nie przypadła mi do gustu, pozwoliłem jej się uwieść. Wypiliśmy sporo, a potem wsadziła mnie do nowiutkiego cadillaca i zawiozła do swojego domu w Park Ridge. Mieszkała sama i czuła się bardzo samotna. Ja miałem jej tę pustkę wypełnić… Gdy dowiedziała się, w jaki sposób zarabiam, machnęła ręką. – Zostaw to. U mnie niczego ci nie zabraknie… Nie powiedziałem jej o żonie w Polsce, która na dniach właśnie spodziewała się dziecka. Była wyłącznie na moim utrzymaniu. A niedługo miało być nas troje… Gabrysia przyrzekła, że się rozejrzy za jakimś sensownym zajęciem dla mnie. Przystałem na tę propozycję. Gabrysia znikała o 6 rano i pojawiała się około 9-10 wieczorem. Często po drinku. – Tego wymagają interesy – mawiała. A potem kochaliśmy się, często po kilka godzin. Mimo to nazajutrz punktualnie wychodziła do pracy. Ja odsypiałem miłosne sesje do południa. Męczyły mnie, ale wiedziałem, że nie robię łaski, jeśli nie chcę wracać do „peciowania”… Znudziłem się jej po dwóch miesiącach. – Jesteś w porządku – powiedziała. – Ale ja lubię zmiany. Podała mi karteczkę z numerem telefonu. Pod spodem było tylko imię – „Donna”. – Zadzwoń do niej i powołaj się na mnie. Mówiłam jej o tobie. Ona cię ustawi. I wymyśl sobie jakąś legendę, ona nie lubi gości od młotka i kielni. Spojrzenie Donny było przenikliwe. – Współpracuję z młodymi chłopakami, którzy mają dobrze poukładane w głowie – zaczęła opowiadać. – To nie mogą być świrusy, narkole, odjazdowcy. To ludzie z klasą. Często dorabiają sobie u mnie na szkołę. Każdy z nich ma swój styl. Chłopiec z sąsiedztwa, młody naukowiec, kulturysta, aktor, muzyk filharmonii albo rocker. Różnie. Popatrzyła na mnie. – Ale faceta w garniturze, w białym kołnierzyku z krawatem, po trzydziestce jeszcze nie miałam. W tych ciemnych okularach wyglądasz jak bodyguard albo facet z FBI, tylko ci słuchawki w uchu brakuje – zachichotała. – A bez nich jak anglosaski dżentelmen… Gdyby ci włożyć do ręki neseserek, mógłbyś nawet udawać biznesmena. Można cię sprzedać na trzy sposoby. Kto wie, może się uda… Zadzwonię do ciebie. Biuro matrymonialne plus Donna prowadziła ekskluzywne biuro matrymonialne w centrum miasta. Jej klientami były osoby mające niezłą pozycję i dobrze wypchane portfele. Ich jedyną bolączką była samotność. Prawdziwa lub urojona. Donna miała ich z niej wyleczyć. Oprócz zwyczajowej, w końcu nieco trywialnej działalności, prowadziła inną, zakamuflowaną. Z pozoru nie różniła się wcale od tej pierwszej, przynosiła jednak znakomite dochody i – co ważne – kontakty. Na pomysł naprowadziła ją jedna z klientek, która powiedziała wprost, że nie szuka za jej pośrednictwem partnera na długie lata, a po prostu seksu. – Jeśli masz kogoś takiego, na pewno tego nie pożałuje – rzekła. – Tobie też potrafię się zrewanżować. Donna

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2002, 2002

Kategorie: Obserwacje