Kochany wujek

Kochany wujek

23-letni narkoman ze Świętochłowic kradł matce morfinę, którą szprycował ośmioletniego siostrzeńca

Do świętochłowickiej policji zgłosiła się schorowana 50-letnia kobieta: – Podejrzewam, że syn podaje narkotyki mojemu wnukowi. Proszę mi pomóc.
Policjanci natychmiast ruszyli do akcji. Ośmioletniego chłopczyka oszołomionego narkotykami przewieziono do szpitala, a jego wujka zatrzymano.
Dziecko było ospałe, miało spowolnione reakcje. – Daruś jest takim żywym dzieckiem, wszędzie go pełno – opowiadała babcia – od dwóch tygodni ciągle się skarżył na senność, był słaby. W końcu wzięłam go na spytki.

Męska solidarność

Siostrzeniec i wujek byli niemal jak bracia. Mały mówił do swojej babci mama i tak ją traktował. Ona od ośmiu lat ciężko chorowała na kręgosłup. Sąsiedzi podejrzewają, że jej choroba jest dużo poważniejsza, niż to przyznaje. Dostawała leki uśmierzające ból, zawierające morfinę. Właśnie te leki, najprawdopodobniej od dłuższego czasu, podkradał jej syn. Wnuczek chorował na epilepsję. Babcia jego senność wiązała ze zmianą lekarstw. Prawda okazała się przerażająca.
– Widziałem, jak wujek często wbijał sobie zastrzyki – opowiadał mały Daruś, z którym mieszkali razem w pokoju. – Zawsze był potem wesoły i fajnie się ze mną bawił. Powiedział kiedyś, że ma taką cienką igłę i zrobi mi zastrzyk, lepiej niż pielęgniarka. I zrobił. Ale ja nie byłem wesoły, tylko było mi słabo i od razu upadłem, a potem zasnąłem. Wujek robił mi zastrzyki w pupę nieraz. Najpierw robił sobie, trochę zostawiał i resztę dawał mi. Mówił, żebym nic nie opowiadał mamie, że to taka nasza tajemnica. Dawał mi też zabakać (zapalić) papierosa.
Ustalono, że wesoły wujek raczył siostrzeńca narkotykami przez iniekcje i podając je do picia. W śledztwie zaprzeczył, że dawał mu skręty, to były tylko zwykłe papierosy.
Domowe piekło w niewielkim mieszkaniu betonowego bloku w Świętochłowicach Piaśnikach mogło trwać od dłuższego czasu. Mieszkali w trójkę. Kobieta utrzymywała 23-letniego syna i ośmioletniego wnuka. Tragicznie zmarła córka osierociła roczne wówczas dziecko. Nic nie wiadomo o jego ojcu. Już pojawiły się plotki, że też była narkomanką i zatruła się na śmierć. Inni uważają, że oboje zginęli w wypadku. Jednak na ten temat babcia Darusia nie chce się wypowiadać. Od wielu lat ciężko choruje. Wiedziała, że syn jest narkomanem, podejrzewała, że podkrada jej lekarstwa zawierające morfinę. Już wcześniej miała z nim kłopoty. W ubiegłym roku zgłosiła, że znęca się nad nią fizycznie i psychicznie. Toczyła się także przeciw niemu sprawa o kradzież. Wyniósł z domu sprzęt RTV i sprzedał, a pieniądze najprawdopodobniej wydał na narkotyki.
– Ten facet całe ręce ma wytatuowane – mówi jedna z sąsiadek. – Ale nie znamy ich bliżej. Ta kobiecina taka schorowana, dzieciak wydawał się wesoły.
Po tym, co syn zrobił teraz, matka zwróciła się z prośbą o jego eksmisję z mieszkania.

Krew dziecka

Malec przebywa na oddziale dziecięcym Szpitala Miejskiego nr 3 w Świętochłowicach. – Jego stan teraz jest już dobry, ale chcę go zatrzymać dłużej, bo uważam, że nie powinien wrócić do środowiska, gdzie znów może mu się przytrafić branie narkotyków. Czekamy na decyzję sądu rodzinnego – mówi ordynator Franciszek Woźniak. Lekarz ma sporo kontaktów z narkomanami, zna ten problem doskonale. Jego zdaniem, sytuacja się powtarzała, chłopiec nie po raz pierwszy był nafaszerowany narkotykami. Ale nie jest uzależniony, nie zdaje sobie sprawy, co wujek mu podawał. Krew dziecka jest poddawana szczegółowym badaniom. Wszyscy mają nadzieję, że dobry wujek nie zaraził go jakąś chorobą, używając tej samej igły, co dla siebie. W mieszkaniu policjanci znaleźli jeszcze trzy komplety strzykawek oraz liście i brunatną ciecz, najprawdopodobniej kompot. Chłopczyk opowiadał, jak wujek gotował liście i „potem to pił i go częstował”.
Wujek także skorzystał z opieki lekarskiej. – Po zatrzymaniu sprawcy i wstępnym badaniu lekarskim okazało się, że 23-latek ma na pośladkach olbrzymi ropień. Poddano go zabiegowi i lekarz postanowił zatrzymać go w szpitalu. Musieliśmy przez dwie doby dozorować go, aby nie uciekł. Teraz przebywa w areszcie śledczym w Bytomiu na oddziale szpitalnym – mówi nadkomisarz Leszek Pomietło z Komendy Miejskiej Policji w Świętochłowicach. – Nasze miasto jest specyficznym rejonem. Szczególnie w dzielnicy Lipiny na porządku dziennym są sprawy alimentacyjne, o znęcanie się nad rodziną, kradzieże. W 2003 r. zlikwidowaliśmy wytwórnię narkotyków ze słomy makowej. Mieściła się w prywatnym mieszkaniu w Lipinach. Zabezpieczyliśmy wtedy 120 kg suszu, z których można było zrobić 15 tys. działek. Nasz podejrzany najprawdopodobniej produkował narkotyki tylko na własny użytek, głównie na bazie lekarstw matki. Wyjaśniamy, czy miał jakieś kontakty ze światem przestępczym, a on nie bardzo chce współpracować.

Czynny narkoman

– Podejrzany jest czynnym narkomanem. Przyznał się do czynu, ale odmówił wyjaśnienia motywów. Musimy wykonać sporo czynności i ekspertyz. Sprawca został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące i sądzę, że mniej więcej tyle potrwa procedura przygotowawcza – informuje prowadzący sprawę prokurator Radosław Wójcik z chorzowskiej prokuratury.
Czy dziecko wróci do domu? Sprawa przed sądem rodzinnym w Chorzowie odbędzie się pod koniec lipca. Być może, dramat chłopca dopiero się zacznie. Babcia jest dla niego rodziną zastępczą. Wyrodnemu synowi za podawanie narkotyków nieletniemu i inne czyny grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Matka stara się o eksmisję, ale nie wiadomo, czy sąd uzna, że w tej sytuacji może kontynuować wychowywanie wnuka. Sąd rodzinny w Chorzowie zadecyduje, jakie będą jego dalsze losy. Babcia nie chce rozmawiać z dziennikarzami. – Dajcie mi wszyscy spokój – powiedziała przez domofon. – Żadnych wywiadów, żadnych komentarzy. Mam wszystkiego dosyć.

Wydanie: 2004, 29/2004

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy