Kogo wskaże Obama

Kogo wskaże Obama

President Barack Obama and first lady Michelle Obama stops at a portrait of Supreme Court Justice Antonin Scalia after paying their respects at Scalia's casket in the Great Hall of the Supreme Court in Washington, Friday, Feb. 19, 2016. (AP Photo/Pablo Martinez Monsivais)

Walka o zatwierdzenie następcy zmarłego sędziego Sądu Najwyższego to ostatnia szansa prezydenta na trwałą zmianę Ameryki Mówi się, że sędziowie Sądu Najwyższego USA umierają rzadko i nigdy nie rezygnują z funkcji. Nic więc dziwnego, że gdy w przededniu walentynek do mediów dotarła informacja o śmierci sędziego Antonina Scalii, na łączach zawrzało. Kondolencje rodzinie natychmiast złożyli – a przy okazji podpowiedzieli, co robić dalej – pretendenci do nominacji prezydenckich obu głównych partii, którzy prowadzą intensywną kampanię przed prawyborami. Internet, telewizja i prasa zapełniły się komentarzami, dotyczącymi w ograniczonym stopniu dorobku sędziego Scalii, a koncentrującymi się przede wszystkim na znalezieniu odpowiedzi na pytania, co powinien zrobić urzędujący prezydent, jak powinni się zachować republikanie w Senacie, jakie będą konsekwencje tych działań dla wyborów prezydenckich i wreszcie kto będzie następcą Scalii. Z perspektywy europejskiej do tych pytań trzeba dodać jeszcze jedno: dlaczego kwestia nominacji sędziowskiej – fakt, że na najwyższym szczeblu – budzi wśród Amerykanów emocje nie mniejsze niż prawybory prezydenckie? Wymarzona kariera Spośród zasad ustrojowych w USA podział władz jest jedną z dwóch najważniejszych. Zakłada wyraźne rozdzielenie władzy wykonawczej (powierzonej prezydentowi), ustawodawczej (przypisanej do Kongresu) i sądowniczej. Art. 3 konstytucji USA określa, że ta ostatnia ma się znajdować w rękach Sądu Najwyższego i takiej liczby sądów niższej instancji, jaką Kongres uzna za stosowną. Zgodnie z drugą amerykańską fundamentalną zasadą ustrojową – hamulców i równowagi – te trzy władze mają się wzajemnie ograniczać, co ma gwarantować wolność od tyranii i utrzymanie demokratycznej formy rządów. Twórcy konstytucji powierzyli więc sędziom SN odpowiedzialne zadanie – sądu ostatniej instancji we wszystkich rodzajach spraw, od którego wyroków nie ma już odwołania. Jednak w myśl oryginalnych dokumentów, nie tylko konstytucji, ale i pierwszej ustawy regulującej jego działanie (Judiciary Act z 1789 r.), SN nie pełnił funkcji sądu konstytucyjnego. Ten stan rzeczy zmienił się dopiero w 1803 r., kiedy sędziowie pod przewodnictwem Johna Marshalla wydali decyzję w sprawie Marbury v. Madison i sami przyznali sobie ostatecznie prawo decydowania, co jest zgodne z konstytucją. To w efekcie tej decyzji dziś w rękach sędziów spoczywa olbrzymia władza – względnie łatwego decydowania o faktycznej treści konstytucji, chociaż samo brzmienie dokumentu zmienia się bardzo rzadko. Przykładem, jak SN właściwie wedle uznania manipuluje treścią konstytucji, jest kwestia segregacji rasowej – dyskryminacji ze względu na rasę. W 1896 r. SN pod przewodnictwem sędziego Melville’a Fullera w decyzji w sprawie Plessy v. Ferguson uznał, że segregacja jest zgodna z konstytucją. Niecałe 60 lat później w innym składzie, pod przewodnictwem sędziego Earla Warrena, w sprawie Brown v. Board of Education of Topeka zdecydował, że jednak zgodna z konstytucją nie jest. W obu przypadkach sędziowie powoływali się na tę samą XIV poprawkę do konstytucji, przyjętą w 1868 r. Uprawnienia SN pozwalają mu zmieniać rzeczywistość w kraju, tak jak w zeszłorocznej decyzji w sprawie Obergefell v. Hodges, gdy sędziowie uznali, że konstytucja dopuszcza małżeństwa osób tej samej płci. Właśnie możliwość takiego wpływania na ustój polityczny i rzeczywistość w supermocarstwie powoduje, że najambitniejsi i najzdolniejsi absolwenci prawa marzą o karierze sędziego SN. Jak zostać sędzią? W amerykańskim SN zasiada dziewięciu sędziów. Czas sprawowania funkcji ograniczony jest wyłącznie ich wiekiem i stanem zdrowia – zasiadają w sądzie dożywotnio, chyba że sami zdecydują się przejść na emeryturę. Kandydaci muszą się charakteryzować doskonałą reputacją jako prawnicy, dużym doświadczeniem w praktykowaniu prawa (niekoniecznie jako sędziowie), często wspartym tytułami naukowymi. Gdy pojawia się wakat na stanowisku sędziego, prezydent wskazuje kandydata, który musi przejść serię przesłuchań w Senacie. Senatorowie wypytują nie tylko o kompetencje, ale często także o kwestie kontrowersyjne. Gdy senacka komisja wystawi pozytywną opinię, cała izba głosuje nad zatwierdzeniem kandydatury. Dopiero po pomyślnym wyniku głosowania kandydat może zostać zaprzysiężony. W teorii wygląda to dość prosto, w praktyce proces ten może trwać kilkanaście miesięcy. Każdy prezydent marzy, żeby mianować jak największą liczbę jak najmłodszych sędziów, by pośrednio wywierać wpływ na rzeczywistość jeszcze wiele lat po zakończeniu kadencji. Sędziowie bowiem sprawują funkcję przeciętnie 16 lat, a rekordziści, jak William

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2016, 2016

Kategorie: Świat