Triumf Czerwonego Eda

Triumf Czerwonego Eda

Czy młodszy z braci Milibandów poprowadzi brytyjską Partię Pracy na lewo? Dla brytyjskiej Partii Pracy to prawdziwa rewolucja. Niespodziewanie nowym liderem laburzystów został Ed Miliband. Wygrał z bardziej doświadczonym starszym bratem Davidem, byłym szefem dyplomacji, którego większość komentatorów typowała na zwycięzcę. „Serce zatriumfowało nad rozsądkiem”, skomentował wynik elekcji dziennik „The Guardian”. Triumfator ma opinię polityka lewicowego. Konserwatywne media nazywają go szyderczo Czerwonym Edem. Młodszy Miliband zwyciężył dzięki poparciu związków zawodowych. Zapowiedział koniec New Labour, Nowej Partii Pracy, stworzonej przez Tony’ego Blaira. Istotą New Labour było szukanie głosów w centrum i współpraca z gospodarką oraz światem finansów kosztem tradycyjnie socjaldemokratycznego programu. Tony Blair podobno wieszczył, że wybór Eda Milibanda okaże się katastrofą. W maju tego roku Partia Pracy poniosła sromotną klęskę wyborczą i straciła władzę. Premier i jej przywódca Gordon Brown ustąpił, żałowany przez niewielu. W partii zapanowały przygnębienie i chaos. Kampania przed wyborami trwała cztery miesiące. Powszechnie spodziewano się, że nowym liderem laburzystów zostanie 45-letni David Miliband, polityk wytrawny, szef dyplomacji w gabinecie Browna, wcześniej doradca Blaira, typowany na jego następcę. David Miliband należy do blairowskiego, prawicowego skrzydła partii, w 2003 r. popierał inwazję na Irak. Niespodziewanie przeciwko bratu wystąpił pięć lat młodszy Ed, który ma bardziej lewicowe poglądy i nazwał wojnę w Iraku katastrofalnym błędem. Obaj są synami Ralpha Milibanda, polskiego Żyda, który w 1940 r. zdołał uciec z ujarzmianej przez hitlerowców Belgii i został wybitnym teoretykiem marksizmu. Ralph Miliband wystąpił z Partii Pracy, kiedy doszedł do wniosku, że poprzez system parlamentarny nigdy nie uda się ustanowić ustroju socjalistycznego. W szeregach laburzystów pozostała natomiast żona Ralpha, Marion Kozak, wybitna postać brytyjskiej lewicy, jedna z liderek organizacji Żydzi na rzecz Sprawiedliwości dla Palestyńczyków. Bezkompromisowy Ralph, zanim umarł w 1994 r., z niechęcią patrzył na zaangażowanie synów w New Labour Tony’ego Blaira. Ed Miliband, który przejął socjaldemokratyczne ideały matki, karierę parlamentarzysty rozpoczął dopiero w 2005 r., cztery lata później niż brat, w którego cieniu właściwie cały czas pozostawał. W rządzie Gordona Browna pełnił też skromniejszą funkcję ministra ds. energii i zmian klimatycznych. Brytyjczycy, a zwłaszcza paladyni New Labour, zdumieli się, gdy Ed postanowił podjąć walkę z bratem o przywództwo w partii. W szranki wstąpiło jeszcze troje kandydatów, którzy jednak od początku się nie liczyli. Bracia Milibandowie zapewniali, że ich polityczna rywalizacja nie zakłóci pokoju w rodzinie. Zawarli swoisty pakt o nieagresji, którego dotrzymali – osobiście nie atakowali się nawzajem. Ale zwolennicy obu polityków nie czuli się związani umową. Stronnicy Davida opowiadali, jak bardzo jest zdruzgotany i rozczarowany tym, że młodszy brat wystąpił przeciwko niemu. Mówili: „Ed jest tak naiwny, że znajomi nazywają go Forrest Gump”. Były laburzystowski minister Peter Mandelson twierdził, że Ed jako lider zaprowadzi partię w ślepą uliczkę. Przyjaciele młodszego Milibanda w odpowiedzi wystrzelili z ciężkich dział. Za pośrednictwem lewicowego „Guardiana” propagowali informację, że David jako minister spraw zagranicznych w rządzie Browna pozwalał niekiedy funkcjonariuszom brytyjskiego wywiadu na branie udziału w przesłuchaniach podejrzanych o terroryzm, aresztowanych w sprzymierzonych krajach. Podczas tych przesłuchań delikwentów poddawano jakoby torturom. Obóz starszego brata te oskarżenia z oburzeniem odrzucił. Skomplikowany proces wyborczy, w którym uczestniczyło 3 mln członków partii i związkowców, trwał prawie miesiąc. W końcu elekcję przeprowadzono 25 września podczas konferencji w Manchesterze. David miał poparcie laburzystowskich deputowanych do Izby Gmin, byłych ministrów, wszystkich znaczących dygnitarzy, jak również aktywistów i członków partii. Ale za Edem stanęli murem członkowie trzech z czterech najważniejszych brytyjskich związków zawodowych – GMB, Unison oraz Unite, tworzący wraz z sojusznikami jedną trzecią kolegium elektorskiego. Dzięki temu młodszy brat wygrał minimalną większością, zdobywając 50,65% głosów. Tak skromne zwycięstwo świadczy o ostrych podziałach w partii. Laburzyści początkowo wydawali się przestraszeni własną decyzją. Z całą pewnością wybrali szefa partii, ale czy także przyszłego premiera? Poszli za młodszym Milibandem w nadziei, że urzeczywistni on marzenie, którego nie chciał spełnić Tony Blair, marzenie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 40/2010

Kategorie: Świat