W kolejce na egzekucję

W kolejce na egzekucję

Dziesięć lat po schwytaniu Saddama Husajna w Iraku szerzy się przemoc Terror  w Iraku zbiera obfite żniwo, a wkrótce może wybuchnąć wojna domowa sunnitów z szyitami. W 2013 r. w atakach i zamachach bombowych zginęło 7 tys. osób – dwa razy więcej niż dziesięć lat wcześniej. Kilkadziesiąt tysięcy zostało rannych. W zachodniej części kraju rosnąca w siłę Al-Kaida zakłada niezależne minikalifaty. Kat ma pełne ręce roboty. Skazańcy niekiedy dosłownie czekają w kolejkach na egzekucję. Młodzi marzą o emigracji, bo nie widzą dla siebie przyszłości. „Gdy wychodzę z domu, nigdy nie wiem, czy wrócę. Żyjemy w świecie przemocy”, skarży się 23-letni student z Bagdadu. Jednak trwająca już wiele lat iracka tragedia od dawna nie interesuje świata. Kiedy 13 grudnia 2003 r. żołnierze Stanów Zjednoczonych schwytali ukrywającego się pod Tikritem Saddama Husajna, politycy i generałowie w Waszyngtonie ogłosili, że sytuacja w Iraku się poprawi, ale nadzieje te nie zostały spełnione. Rebelianci przystąpili do walki przeciw siłom okupacyjnym. Zdobyli kilka wielkich miast, w tym Faludżę i Ramadi w rozległej prowincji Anbar będącej matecznikiem sunnitów. Jednocześnie w latach 2006-2007 trwała krwawa wojna domowa między sunnitami a szyitami. W zamachach ginęło każdego miesiąca nawet 5,5 tys. osób. Stołeczne kostnice zapełniały się co noc. Amerykanie wysłali nad Tygrys i Eufrat nowe potężne armie, opłacili też sunnickich szejków, którzy, zrażeni brutalnością islamistów, zwrócili broń przeciw Al-Kaidzie. W ten sposób sytuacja została przejściowo opanowana, lecz w 2011 r. wojska Stanów Zjednoczonych opuściły Irak. W Bagdadzie rządzi żelazną ręką szyicki premier Nuri al-Maliki. Teoretycznie jego rząd jest koalicją sunnitów, szyitów i Kurdów, ale to szyici sprawują prawdziwą władzę. Kontrolują kluczowe ministerstwa, jak również rozbudowane siły bezpieczeństwa, liczące wraz z policją i jednostkami paramilitarnymi ok. 933 tys. ludzi. Kurdowie zdobyli w północnej części kraju szeroką autonomię, bardzo przypominającą niepodległość, i są zadowoleni z istniejącego stanu rzeczy. Iracki Kurdystan to najspokojniejszy region. Tradycyjnie elitę władzy w Iraku tworzyli stanowiący mniejszość populacji (ok. 20%) Arabowie sunniccy. Byli oni podporą reżimu Saddama Husajna. Po amerykańskiej inwazji sunnici, przeważnie uważający szyitów za godnych pogardy odszczepieńców, utracili przywileje. Obecnie są dyskryminowani przez szyickie władze, które nie pozwalają byłym funkcjonariuszom saddamowskiej partii Baas – a tych jest przecież bardzo wielu – obejmować stanowisk w administracji, armii i gospodarce. Politycy szyiccy mówią otwarcie, że biorą odwet na sunnitach za długie lata prześladowań. Rząd w Bagdadzie może liczyć na życzliwość Iranu rządzonego przez szyickich ajatollahów. Czołgi przeciw sunnitom W Iraku także doszło do swego rodzaju arabskiej wiosny. Sunnici urządzali demonstracje i wiece, domagając się równych praw i ustąpienia szefa rządu. W kwietniu 2013 r. premier Al-Maliki wysłał czołgi przeciw obozowi protestujących w mieście Hawidża. Doszło do masakry, w której zginęło ok. 40 sunnitów. Szejkowie sunniccy zapowiedzieli odwet. Drastycznie wzrosła liczba zamachów bombowych. W 2013 r. zdarzało się ok. 70 takich ataków miesięcznie. Tylko w październiku urządzono 978 pogrzebów ofiar kul i bomb. Rok 2013 był najkrwawszy od pięciu lat. Spirala terroru 16 grudnia w zamachach zginęły 42 osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych. Uzbrojeni napastnicy zdobyli tego dnia siedzibę rady miejskiej w Tikricie, z którego wywodził się klan Saddama, i wzięli zakładników. Gdy policja przypuściła szturm, trzej dżihadyści wysadzili się w powietrze. Śmierć ponieśli również dwaj policjanci i radny. Inni terroryści zabili trzech żołnierzy strzegących rurociągu w pobliżu Tikritu. W Bagdadzie wybuchło pięć samochodów pułapek i bomba magnetyczna. Z zalanych krwią ulic zebrano szczątki 17 osób, 43 rannych przewieziono do szpitali. W tym samym dniu zamachowiec samobójca zdetonował bombę i roztrzaskał drzwi posterunku policji w mieście Baidżi. Trzej inni wdarli się do środka i zgładzili dwóch stróżów prawa. Nie uciekli, czekali. Gdy zaatakowali ich antyterroryści z jednostki specjalnej, zdetonowali bomby, zabijając siebie i trzech komandosów. Niemal jednocześ­nie bojówkarze otworzyli ogień do autobusu w Mosulu. W podziurawionym pociskami pojeździe zostało 12 ciał. W

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2014, 2014

Kategorie: Świat