Komisja wizowa

Komisja wizowa

Ruszyła w Sejmie komisja śledcza wizowa. Będzie wyciągała na światło dzienne różne grzechy związane z MSZ (i nie tylko), więc przy alei Szucha będzie się cieszyć sporym zainteresowaniem. Wiadomo, ileś spraw wypłynie. Ale chyba nie takie, jakich szeroka publiczność się spodziewa.

Sikorski zrobił już rozeznanie i tonuje nastroje. Już powiedział, że wielkiego handlu wizami nie było, opowieści o bazarowych stoiskach, które oferowały polskie dokumenty, to też bujda. Jeśli chodzi o liczbę wydawanych wiz, Polska mieści się w europejskiej normie.

No dobrze, to co będzie? Dowiemy się przede wszystkim, jak wyglądał mechanizm nacisków z Warszawy. Czyli jak Edgar K. pozyskiwał „klientów”, potem jak naciskał na Wawrzyka, Wawrzyk na Departament Konsularny i jak stamtąd szły pisma do konsulów. Z listą osób, którym wiza się należy. Te listy się zachowały, pisała je wicedyrektor Beata Brzywczy, więc teraz opowie całej Polsce (bo jest powołana na świadka), jak to dokładnie wyglądało.

Poza tym dowiemy się, jak konsulowie raportowali do Warszawy o swojej pracy i współpracy z firmami outsourcingowymi. A będą mieli okazję powiedzieć, jak byli traktowani przez swoich szefów i do czego ich przymuszano.

Drugi wątek to dwa centra wizowe – Centrum Decyzji Wizowych w Łodzi i Centrum Informacji Konsularnej w Kielcach, które wymyślili minister Rau z wiceministrem Wawrzykiem. Rau był dumny z tego pomysłu, chwalił się, że w Łodzi powstanie komórka, która będzie zatrudniać urzędników i wydawać rocznie 400 tys. wiz dla obywateli 20 państw.

Ciekawy powinien też być wątek trzeci, o którym jest coraz głośniej. Chodzi o program Poland.Business Harbour. Minister Sikorski całkiem niedawno go zawiesił. Program zrodził się w roku 2020, po nieszczęsnych wyborach prezydenckich na Białorusi. Wtedy różne głowy rządowe wpadły na pomysł, by ściągać do Polski białoruskich informatyków. Bo, jak się okazuje, mała Białoruś kształci ich trzy razy więcej niż Polska. Och, jakie sobie nadzieje robiono! Że oto za ich sprawą staniemy się informatyczną potęgą w Europie.

Program ruszył we wrześniu 2020 r. Początkowo był kierowany do obywateli Białorusi. Oferował – jak deklarowano – „szybką ścieżkę wizową dla specjalistów z sektora IT i ich rodzin oraz właścicieli i pracowników małych, średnich i dużych firm, w tym start-upów”. Jego beneficjenci mogli w Polsce podejmować pracę od ręki lub zakładać firmy na takich samych zasadach jak Polacy. Później rozszerzono go na obywateli Ukrainy, Mołdawii, Armenii i Rosji. A następnie na kolejnych 40 państw, takich jak Iran, Pakistan czy Nigeria.

W efekcie program wymknął się spod jakiejkolwiek kontroli. Weryfikacja kwalifikacji wnioskodawców okazała się wątpliwa. Przede wszystkim informatycy nie przyjechali. Z danych MSZ wynika, że Polska w ramach programu PBH wydała 93,5 tys. wiz, a przyjechało do nas 13,5 tys. osób. Co z resztą? Sęk w tym, że nikt tego nie wie. Tak się zakończyły pisowskie mrzonki o polskich dolinach krzemowych zasilanych uciekającymi przed Łukaszenką białoruskimi informatykami. I ogólnie tak się kończą nieprzemyślane pomysły. Właśnie na to w tej komisji sobie popatrzymy.

 

Wydanie: 07/2024, 2024

Kategorie: Aktualne, Kronika Dobrej Zmiany

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy