Kopytka złożone do paciórka?

Kopytka złożone do paciórka?

Ruch kobiecy źle wychodzi na temperowaniu swojego języka, podczas gdy jego przeciwnicy używają sobie do woli Obecnie szacowne i trendy jest wyłącznie odwoływanie się do tradycji tak czy inaczej katolickiej, wokółkatolickiej, przykatolickiej. Wszystko to, co się w niej nie mieści, jest spychane na margines. Zwycięska wykładnia polskich dziejów najnowszych mówi, że Polacy obalili komunę głównie dzięki Kościołowi i papieżowi. Jest prawdą, że nie kler katolicki i nie inne Kościoły chrześcijańskie ustanowiły bolszewizm i faszyzm. Ten goły fakt uwikłany w wydarzenia lat 80. sprawił, że w oczach wielu Polaków Kościół katolicki nabrał cech filaru demokracji. Ale Kościół nim nie był i nie jest. Dodatkowo w polskim Kościele dominuje opresyjna, ksenofobiczna tradycja narodowo-katolicka, dla której jest nieodzowne istnienie wykluczonych i napiętnowanych: kobiet, Żydów, innowierców. Tamta wizja historii oraz zupełny brak nowoczesnego głosu liberalnego i lewicowego na polskiej scenie publicznej powodują, że nie wnika się w różnice między tymi świeckimi totalitaryzmami a w s z e l k ą inną, świecką, postępową, liberalną czy lewicową myślą. Wszystko to w jednym pakiecie odesłano do lamusa. Stopniowo głos skrajnej prawicy zajmuje całe pasmo nadawania w polskim dyskursie i coraz częściej wydaje się zwyczajny, a nie skrajny, skoro żaden inny głos go nie kontruje. Polscy politycy chcą zapisu o tradycji chrześcijańskiej w konstytucji UE – ale bez wzmianek o wielowiekowej cenzurze myśli i nauki, o tradycji opresji kobiet, Żydów i innowierców, o inkwizycji, o książkach na indeksie, o torturowanych i palonych na stosach heretykach i czarownicach, o zbyt głębokim milczeniu (ówczesnego) papieża wobec zbrodni faszyzmu i hitleryzmu. W tej płaskiej do rozpaczy wizji znikają też wszystkie inne motywacje, z jakich wynikał opór wobec poprzedniego ustroju, rozwiewają się jak dym te postawy, które nawiązywały do tradycji liberalnej czy lewicowej. Ludzie tacy jak Jacek Kuroń lub Aleksander Małachowski z biegiem czasu odbierani byli coraz bardziej jako anachroniczne dziwadła. Zaś kapitalizm jest postrzegany niemal jako element prawa naturalnego. A przy nim niech człowiek nie waży się majstrować! Tego rodzaju uproszczeniom ulegają nawet ludzie tak sprawiedliwi jak pan Bartoszewski. Podczas obchodów rocznicy powstania warszawskiego rzekł, iż byli przecież Niemcy, którzy walczyli o Niemcy wolne, demokratyczne, chrześcijańskie. Tak właśnie, jednym tchem, którym zdmuchnął setki tysięcy niemieckich antyfaszystów, socjalistów, komunistów, liberałów, którzy nie za chrześcijańskie Niemcy jako pierwsi ginęli w obozach koncentracyjnych. Prawdziwi mężczyźni pękają ze śmiechu Tę oddaloną poza scenę oficjalnego dyskursu tradycję liberalną w kobiecej optyce podjęła, przypomniała i rozwinęła Kazimiera Szczuka w książce „Milczenie owieczek. Rzecz o aborcji”. To książka niesłychanie ważna i potrzebna, napisana odważnie, buńczucznie – i elegancko. Sama autorka najcelniej określa swoją postawę i temat książki: „W sporze o aborcję jestem po stronie kobiet”. I dalej: „Milczenie owieczek opowiada o historii prawa, medycyny, doktryn kościelnych. (…) Moje bohaterki to powieściowe służące, którym panicz albo uwodzicielski dozorca robi brzuch, takie jak Kaśka Kariatyda Zapolskiej czy Justyna Bogutówna Nałkowskiej”. Rzeczywiście, materia książki jest bardzo różnorodna – ponieważ problem ma złożony kontekst. „Milczenie owieczek” stawia wiele problemów, rzuca wiele iskier. Na co padną? Czy choćby na umysły jakichś oświeconych polonistów, którzy zechcą zobaczyć postać Justyny z „Granicy” Nałkowskiej, szkolnej lektury, tak jak sugeruje Szczuka, jako kobietę w żałobie po matce, po swoim macierzyństwie, po swojej niezależności, po swoim ludzkim znaczeniu? Ja najbardziej lubię tę literacką część książki Szczuki, gdzie przewijają się powieściowe postacie kobiet z prozy polskich pisarek i pisarzy przełomu wieków i dwudziestolecia. Innym bliskim mi bohaterem tej książki jest Boy-Żeleński. Jako nastolatka czytałam dziesiątki tomów literatury francuskiej w jego przekładach. No i jego felietony, także te z cyklów „Nasi okupanci” i „Piekło kobiet”. Jeśli jestem tak głęboko przekonana do prawa kobiety do wyboru, to w jakimś stopniu dzięki jego opiniom i opisom. Uważałam je wtedy za sprawozdania z archaicznej przeszłości. Te krzywdzone, poniewierane, strasznie biedne kobiety, z których szydzili ustawodawcy, kler i lekarze, zostawały w pamięci. Autorka napisała o Boyu: „(…) pojęłam, studiując pisma Boya, (…) że był to człowiek, który niejako spalił się na scenie życia publicznego tylko i wyłącznie dlatego, iż stanął po stronie kobiet. (…) pisanie o karmieniu piersią, poronieniach, antykoncepcji, oświacie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 40/2004

Kategorie: Opinie