Kościuszkowcy na drodze do niepodległości

Kościuszkowcy na drodze do niepodległości

Warszawa 18.05.2018 r. Pomnik Kosciuszkowców - obchody 75 rocznica utworzenia 1 Dywizji Piechoty im.Tadeusza Kosciuszki. N/z: gen. Zenon Poznanski. fot.Krzysztof Zuczkowski

Czujemy się jak żołnierze drugiej kategorii Gen. Zenon Poznański – wiceprezes Stowarzyszenia Ogólnopolska Rodzina Kościuszkowców Płk Wiesław Korga – prezes Związku Weteranów i Rezerwistów Wojska Polskiego W tym roku przypada 75. rocznica utworzenia 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, niebawem obchodzona będzie rocznica bitwy pod Lenino. O rocznicach tych jest jednak cicho, nie mówi się o nich oficjalnie. Gen. Zenon Poznański: – W mediach generalnie te rocznice nie istnieją, ale nie jest tak, że nie są obchodzone. Przykładem może być choćby uroczystość w Surażu koło Białegostoku, w której uczestniczyliśmy jako stowarzyszenie. Nadano tam parkowi miejskiemu imię kościuszkowca, bohatera II wojny światowej, kpt. Antoniego Jabłońskiego, który przeszedł cały szlak bojowy dywizji od Lenino do Berlina i zawiesił biało-czerwoną flagę na Kolumnie Zwycięstwa w zdobytej stolicy III Rzeszy. Odsłoniliśmy tam tablicę pamiątkową oraz złożyliśmy kwiaty na jego grobie i grobie nieznanego żołnierza poległego w bitwie o Suraż w 1920 r. To raczej chlubny wyjątek. Dzisiaj słyszy się tylko o obchodach 100-lecia odzyskania niepodległości. Z.P.: – Oczywiście ta rocznica dominuje we wszelkich przekazach – i słusznie. My też uczestniczymy w tych obchodach i wiele naszych przedsięwzięć poświęcamy upamiętnieniu tej rocznicy. Przecież po 123 latach odzyskaliśmy niepodległość i tej niepodległości jako żołnierze staraliśmy się bronić. Nie można zapominać, że na tej drodze do niepodległości byli także kościuszkowcy. Wracając do poprzedniego wątku, powiem, że wymownym symbolem mogą być pomniki w Surażu. Obok obelisku poświęconego bohaterom wojny 1920 r. stoi tablica upamiętniająca żołnierza kościuszkowca, który idąc ze Wschodu, w polskim mundurze, z bronią w ręku, wyzwalał Ojczyznę spod hitlerowskiej okupacji. Takie po prostu są koleje naszej historii i nie da się tego wymazać przemilczeniami, eliminowaniem niewygodnych bohaterów. Choćby dokonań i dorobku kościuszkowców. Z.P.: – Nasza historia jest często zawiła, ale jest nasza. Zapominanie, jaki wkład w tę historię wnieśli kościuszkowcy, i próby wręcz wyrzucania ich dorobku i męstwa na śmietnik są co najmniej aroganckie. Czy ci, którzy służyli w Wojsku Polskim w czasie wojny, którzy byli kościuszkowcami, mają poczucie, że są traktowani jako kombatanci gorszego sortu? Z.P.: – Bardzo ładnie w naszej publikacji o kościuszkowcach mówi o tym biskup polowy gen. Józef Guzdek: „Nie wolno dzielić kombatantów, trzeba jednakowo szanować tych, co walczyli na Wschodzie, Zachodzie i w kraju”. Jako żołnierz, który służył w Wojsku Polskim od 1964 do 1990 r., przechodząc drogę od szeregowca do generała, nigdy nie czułem się spadkobiercą żołnierzy niosących ze Wschodu na bagnetach komunizm czy zniewolenie. Miałem przekonanie, że byli to żołnierze, którzy na głos swojego sumienia, patriotyzmu, na głos swoich rodziców i najbliższych wyszli z głębi ogromnego kraju i stanęli w szeregach Wojska Polskiego, by walczyć o wolność Ojczyzny. Nie wszystkim było dane zdążyć do armii gen. Andersa, więc wstąpili do nowo tworzonej dywizji w Sielcach na Oką i stanęli do walki. Jaki mieli wybór? Czy można ich nazywać żołnierzami drugiej kategorii?! W naszym kościuszkowskim klubie, działającym przy Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, są byli żołnierze 1. DP, byli żołnierze AK, w tym tacy, którzy wstąpili w szeregi 1. i 2. Armii WP i zakończyli swój szlak bojowy w Berlinie, a także byli żołnierze podziemia. I zapewniam, że nie ma wielkich różnic między nimi. Wszyscy są patriotami kochającymi swoją Ojczyznę. Istnieje wiele publikacji o walkach polskich żołnierzy w czasie II wojny światowej, m.in. publikacji żołnierzy walczących na Zachodzie. Wielu z nich podkreśla ogromną waleczność i miłość do Ojczyzny tych, którzy w polskich mundurach szli ze Wschodu. Nie widzę żadnych podstaw, żeby krew żołnierza polskiego przelaną pod Calais, Dunkierką, Monte Cassino czy nad Renem odróżniać od krwi tych, co walczyli i ginęli na polach bitew pod Lenino, pod Warszawą, na Wale Pomorskim, nad Odrą czy w Berlinie. To prawda, ale chyba zgodzi się pan ze mną, że w ramach polityki historycznej IPN ci, którzy szli ze Wschodu, są traktowani jako gorsi kombatanci. Z.P.: – Tak, ale zastanawiam się, jak można tak osądzać tych żołnierzy, przecież byli to głównie wysiedleńcy z Kresów, polskich Kresów. To jacy oni byli obcy? Płk Wiesław Korga: – To, co mówisz, jest prawdą, ale to jest nasze odczucie. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że w obecnej sytuacji społeczno-politycznej kościuszkowcy, wszyscy żołnierze 1. i 2.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 41/2018

Kategorie: Historia