Kościuszkowcy na drodze do niepodległości

Kościuszkowcy na drodze do niepodległości

Czujemy się jak żołnierze drugiej kategorii

Gen. Zenon Poznański – wiceprezes Stowarzyszenia Ogólnopolska Rodzina Kościuszkowców

Płk Wiesław Korga – prezes Związku Weteranów i Rezerwistów Wojska Polskiego

W tym roku przypada 75. rocznica utworzenia 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, niebawem obchodzona będzie rocznica bitwy pod Lenino. O rocznicach tych jest jednak cicho, nie mówi się o nich oficjalnie.
Gen. Zenon Poznański: – W mediach generalnie te rocznice nie istnieją, ale nie jest tak, że nie są obchodzone. Przykładem może być choćby uroczystość w Surażu koło Białegostoku, w której uczestniczyliśmy jako stowarzyszenie. Nadano tam parkowi miejskiemu imię kościuszkowca, bohatera II wojny światowej, kpt. Antoniego Jabłońskiego, który przeszedł cały szlak bojowy dywizji od Lenino do Berlina i zawiesił biało-czerwoną flagę na Kolumnie Zwycięstwa w zdobytej stolicy III Rzeszy. Odsłoniliśmy tam tablicę pamiątkową oraz złożyliśmy kwiaty na jego grobie i grobie nieznanego żołnierza poległego w bitwie o Suraż w 1920 r.

To raczej chlubny wyjątek. Dzisiaj słyszy się tylko o obchodach 100-lecia odzyskania niepodległości.
Z.P.: – Oczywiście ta rocznica dominuje we wszelkich przekazach – i słusznie. My też uczestniczymy w tych obchodach i wiele naszych przedsięwzięć poświęcamy upamiętnieniu tej rocznicy. Przecież po 123 latach odzyskaliśmy niepodległość i tej niepodległości jako żołnierze staraliśmy się bronić. Nie można zapominać, że na tej drodze do niepodległości byli także kościuszkowcy. Wracając do poprzedniego wątku, powiem, że wymownym symbolem mogą być pomniki w Surażu. Obok obelisku poświęconego bohaterom wojny 1920 r. stoi tablica upamiętniająca żołnierza kościuszkowca, który idąc ze Wschodu, w polskim mundurze, z bronią w ręku, wyzwalał Ojczyznę spod hitlerowskiej okupacji. Takie po prostu są koleje naszej historii i nie da się tego wymazać przemilczeniami, eliminowaniem niewygodnych bohaterów.

Choćby dokonań i dorobku kościuszkowców.
Z.P.: – Nasza historia jest często zawiła, ale jest nasza. Zapominanie, jaki wkład w tę historię wnieśli kościuszkowcy, i próby wręcz wyrzucania ich dorobku i męstwa na śmietnik są co najmniej aroganckie.

Czy ci, którzy służyli w Wojsku Polskim w czasie wojny, którzy byli kościuszkowcami, mają poczucie, że są traktowani jako kombatanci gorszego sortu?
Z.P.: – Bardzo ładnie w naszej publikacji o kościuszkowcach mówi o tym biskup polowy gen. Józef Guzdek: „Nie wolno dzielić kombatantów, trzeba jednakowo szanować tych, co walczyli na Wschodzie, Zachodzie i w kraju”. Jako żołnierz, który służył w Wojsku Polskim od 1964 do 1990 r., przechodząc drogę od szeregowca do generała, nigdy nie czułem się spadkobiercą żołnierzy niosących ze Wschodu na bagnetach komunizm czy zniewolenie. Miałem przekonanie, że byli to żołnierze, którzy na głos swojego sumienia, patriotyzmu, na głos swoich rodziców i najbliższych wyszli z głębi ogromnego kraju i stanęli w szeregach Wojska Polskiego, by walczyć o wolność Ojczyzny. Nie wszystkim było dane zdążyć do armii gen. Andersa, więc wstąpili do nowo tworzonej dywizji w Sielcach na Oką i stanęli do walki. Jaki mieli wybór? Czy można ich nazywać żołnierzami drugiej kategorii?!

W naszym kościuszkowskim klubie, działającym przy Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, są byli żołnierze 1. DP, byli żołnierze AK, w tym tacy, którzy wstąpili w szeregi 1. i 2. Armii WP i zakończyli swój szlak bojowy w Berlinie, a także byli żołnierze podziemia. I zapewniam, że nie ma wielkich różnic między nimi. Wszyscy są patriotami kochającymi swoją Ojczyznę.
Istnieje wiele publikacji o walkach polskich żołnierzy w czasie II wojny światowej, m.in. publikacji żołnierzy walczących na Zachodzie. Wielu z nich podkreśla ogromną waleczność i miłość do Ojczyzny tych, którzy w polskich mundurach szli ze Wschodu. Nie widzę żadnych podstaw, żeby krew żołnierza polskiego przelaną pod Calais, Dunkierką, Monte Cassino czy nad Renem odróżniać od krwi tych, co walczyli i ginęli na polach bitew pod Lenino, pod Warszawą, na Wale Pomorskim, nad Odrą czy w Berlinie.

To prawda, ale chyba zgodzi się pan ze mną, że w ramach polityki historycznej IPN ci, którzy szli ze Wschodu, są traktowani jako gorsi kombatanci.
Z.P.: – Tak, ale zastanawiam się, jak można tak osądzać tych żołnierzy, przecież byli to głównie wysiedleńcy z Kresów, polskich Kresów. To jacy oni byli obcy?

Płk Wiesław Korga: – To, co mówisz, jest prawdą, ale to jest nasze odczucie. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że w obecnej sytuacji społeczno-politycznej kościuszkowcy, wszyscy żołnierze 1. i 2. Armii, są traktowani jako kombatanci gorszego sortu. To, co robi IPN, w ogóle to, co mówi się dzisiaj w mediach o tych żołnierzach, jest niesprawiedliwe i fałszywe. Ci kombatanci i my, którzy jesteśmy ich następcami, czujemy się nie tylko niedowartościowani i obrażani, ale wręcz poniżani. Świadczy o tym chociażby sprawa naszego stowarzyszenia. Związkowi Weteranów i Rezerwistów Wojska Polskiego podobnie jak Związkowi Żołnierzy odmówiono przedłużenia umowy najmu lokalu w koszarach przy ul. 11 Listopada w Warszawie. Członkami naszego związku są weterani różnych armii i oddziałów partyzanckich okresu II wojny światowej, również AK. Czuli się bardzo zawiedzeni, upokarzani, kiedy zaczęto opluwać LWP, że to polskojęzyczne wojsko Armii Czerwonej. Wielu rządzących pięknie mówi, ale kiedy zwracamy się o pomoc w zorganizowaniu wyjazdu np. na tereny walk o Wał Pomorski, do Wałcza, gdzie na tamtejszym cmentarzu leży 6 tys. żołnierzy, władze zajmujące się kombatantami, ale nie tylko, odpowiadają: nie ma pieniędzy.

Z jednej strony, prezydent Duda w Siekierkach mówi, że nie można dzielić polskich kombatantów, ale z drugiej, trudno dostrzec, aby ktoś z jego Kancelarii zabrał głos choćby w obronie pomników z krzyżami grunwaldzkimi, bo w opinii IPN są one symbolami komunizmu.
Z.P.: – Rzeczywiście, co innego się mówi, a co innego robi. Podczas prac nad przygotowaniem uroczystości z okazji 75-lecia bitwy pod Lenino spotkaliśmy się z min. Janem Józefem Kasprzykiem, szefem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Obiecał nam duże wsparcie – nie tylko moralne, ale też finansowe i organizacyjne – w przygotowaniu jubileuszu dywizji kościuszkowskiej, np. zorganizowanie wyjazdu pod Lenino delegacji rządowej oraz objęcie patronatem honorowym uroczystości. Dlatego do urzędu skierowaliśmy odpowiednie pisma…

Domyślam się, że nic z tego nie wyszło?
Z.P.: – Wkrótce z sekretariatu urzędu otrzymaliśmy tylko ustne powiadomienie, że pan minister nie będzie w tego rodzaju uroczystościach partycypował. Oczywiście nie dostaliśmy żadnego wsparcia, ani moralnego, ani materialnego. Po prostu niczego. Mało tego, nikt z urzędu, mimo wysłanych zaproszeń, nie przybył na uroczystości, które zorganizowaliśmy. A były to uroczystości przed Grobem Nieznanego Żołnierza, pod pomnikiem Kościuszkowca na Pradze, w Katedrze Polowej WP na Starym Mieście oraz na cmentarzu Powązkowskim. Wysłaliśmy również zaproszenie do objęcia patronatem naszych uroczystości do szefa MON Mariusza Błaszczaka, który jest przecież legionowianinem, mieszkańcem miasta, gdzie stacjonował sztab dywizji kościuszkowskiej. Niestety, jego sekretariat telefonicznie poinformował nas, że ministra to nie interesuje! Mimo to wysłaliśmy zaproszenia do MON, jednak nikt z ministerstwa swoją obecnością nas nie „zaszczycił”.

Nie koniec na tym. Ponieważ minister Kasprzyk zachęcał nas, abyśmy złożyli pismo o dotację i wsparcie organizacji jubileuszu, pismo takie złożyliśmy. Podobne prośby złożyły inne organizacje. Wszystkie wsparcie otrzymały, poza nami. Na tak wielką uroczystość, jubileusz 75-lecia utworzenia 1. DP, środków zabrakło. Ba, nie było nawet żadnej reakcji władz. To jak mamy się czuć?

Właśnie, jak?
Z.P.: – Jak żołnierze drugiej kategorii III Rzeczypospolitej. Zarówno ci, którzy walczyli na froncie, jak i ci, którzy podjęli zaszczytną służbę obrońców Ojczyzny. Na dowód tego powiem, że wszystkie jednostki wojskowe utworzone przez 1. i 2. Armię WP zostały albo przemianowane, albo całkowicie zlikwidowane. Jako ostatnia 1. Warszawska Dywizja Zmechanizowana im. Tadeusza Kościuszki.

Czyli obserwujemy proces wygaszania tradycji nie tylko kościuszkowców, ale też 1. i 2. Armii WP?
Z.P.: – Oczywiście. I ten proces zaczął się nie za aktualnej władzy, tylko dużo wcześniej. Na przykład PO przygotowała wiele ustaw, które nas dyskryminowały. Wprowadziła m.in. zakaz pochówku generałów na cmentarzu Powązkowskim. Nawet SLD zachował się niegodnie w stosunku do armii. Wojskowi i byli wojskowi znaleźli się tylko w Sejmie i Senacie I kadencji. Później zostali całkowicie wyeliminowani z list wyborczych. W Senacie znalazł się tylko płk Wiesław Pietrzak. Nawet gen. Hermaszewski nie miał szans na udział w pracach parlamentu.

To wygaszanie, eliminowanie tzw. LWP ma wielorakie przejawy. Chodziłem do szkoły, której patronem był 1. Praski Pułk 1. DP. Dziś to szkoła im. Tomasza Morusa, którego związki z Polską i Polakami trudno znaleźć.
Z.P.: – Te przemianowania obserwujemy niemal wszędzie. W Wesołej, która rozwinęła się dzięki wojsku, zlikwidowano ulicę 1. Praskiego Pułku. Nam, w Legionowie, przy przychylnym stosunku włodarzy miasta i przy poparciu miejscowej społeczności, udało się utrzymać nazwę ulicy 1. Warszawskiej Dywizji Zmechanizowanej oraz szkołę jej imienia. Okazuje się, że tam, gdzie miejscowi stanowczo protestują przeciw usuwaniu pomników żołnierzy 1. i 2. Armii, przeciw eliminowaniu ich tradycji, obecna władza ma problemy z narzucaniem swoich koncepcji postrzegania historii.

Żołnierze 1. i 2. Armii WP mają potomków. Jak panowie oceniacie ich postawę? Czy stają w obronie honoru ojców i dziadków?
Z.P.: – Trzymam w ręku pendrive, na którym dzieci i wnuki kpt. Jabłońskiego nagrały film dokumentalny o swoim wielkim ojcu i dziadku. Choćby na tym przykładzie widać doskonale, że ludzie się nie wstydzą przynależności przodków do wojska, które szło ze Wschodu i wyzwalało Polskę. Ludzi służących w formacjach, o których mówimy, były i są setki tysięcy. Tylko przez 1. DP od 1943 r. do jej likwidacji w 2010 r. przewinęło się ponad 600 tys. ludzi. Proszę wejść na fora internetowe poświęcone kościuszkowcom. Tam przeważają pozytywne komentarze. W 70. rocznicę zakończenia wojny w uroczystościach w Podgajach na Wale Pomorskim uczestniczyło kilka tysięcy ludzi. Więcej było tylko w Moskwie i na Westerplatte. Tradycje 1. i 2. Armii kultywuje młodzież z wielu grup rekonstrukcyjnych. Podobne przykłady można mnożyć.

W.K.: – Nie wszędzie jest odczucie, że WP wyzwalało spod okupacji niemieckiej. Na Lubelszczyźnie, Zamojszczyźnie czy Podlasiu wiele osób nie rozumie tamtego okresu i walki żołnierza o wolność swojej Ojczyzny. Patrzą na to jednostronnie, mówią, że to były wojskowe formacje przy Armii Czerwonej. Do tego nastawienia przyczyniają się niektórzy działacze Światowego Związku Armii Krajowej. W efekcie dochodzi do takich sytuacji jak w Łukowie – gdy doniesiono, że współorganizatorami rocznicowej imprezy są weterani z LWP, wójt został wezwany na rozmowę. Ale na tamtym terenie są i inne postawy. Kiedy w Dorohusku organizowaliśmy 70. rocznicę przekroczenia Bugu przez kościuszkowców, najrozsądniej zachował się miejscowy ksiądz, miał najbardziej patriotyczne wystąpienie. Wójt w uroczystościach nie uczestniczył, bo podobno bał się kolegów z własnej organizacji partyjnej.

Gdzie znajdują się najsilniejsze środowiska kultywujące tradycje kościuszkowców oraz 1. i 2. Armii?
Z.P.: – Tam, gdzie stacjonowały jednostki po wojnie, m.in. w Legionowie, Lublinie, Wrocławiu, w wielu miastach Wielkopolski, Koszalinie, Kołobrzegu, Słupsku, Olsztynie, Bartoszycach czy Węgorzewie. Jak również tam, gdzie na Ziemiach Odzyskanych osiedli żołnierze.

IPN nie uda się zatem wyrugować ze świadomości społecznej tradycji kościuszkowskiej?
Z.P.: – Nie, bo historii nie da się zakłamać. Będziemy nadal czynić starania o to, by następne pokolenia znały historie żołnierzy, którzy szli ze Wschodu. My jako Stowarzyszenie Ogólnopolska Rodzina Kościuszkowców będziemy podejmować takie działania, jak wyjazd do Katynia, i Lenino (patrz: Program obchodów, s. 50 – red.), mimo wielu przeciwności i postaw rządzących. To wynika nie tylko z naszej woli, ale takie są oczekiwania Polaków.

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 2018, 41/2018

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy