Krew dla Mumii

Po cichutku, pomalutku gaśnie Unia Wolności. Jeszcze cztery lata temu najważniejsza z partii politycznych. Zbiór autorytetów moralnych. Zwana przez swoich członków i przyjazne media „Partią ludzi mądrych”. Odrzucona w ostatnich wyborach parlamentarnych i samorządowych. Pogardliwie zwana Mumią Wolności.
Śmierć UW to jednoczesny kres etosu solidarnościowego, PRL-owskiej opozycji inteligenckiej. Żadna z istniejących partii już nie posiłkuje się zasługami z poprzedniej epoki. Nie legitymuje swego prawa do demokratycznego przywództwa kombatanctwem, walką o demokratyzowanie kraju. Przeciwnie: powstała z byłych działaczy UW Platforma Obywatelska starannie unika kombatanckich wątków, zwłaszcza kiedy jest za „Solidarność” chłostana w Sejmie przez żwawych lepperowców. Nawet aktywiści Prawa i Sprawiedliwości nie eksponują solidarnościowych korzeni. Radykalna prawica uważa KOR, dawnych doradców NZSS „Solidarność”, okrągłostołowców za winnych zdrady narodowej, wyprzedaży majątku narodowego obcym za bezcen. Śmierć UW to koniec podziału na postkomuchów i solidaruchów. Ten podział wraz z całym jego politycznym słownictwem idzie wraz z UW do grobu. Bo czasami używane przez aktyw PiS określenie komunista jest już obelgą o nowym znaczeniu.
Brak „Partii ludzi mądrych”, anachronizm podziału komuchy-solidaruchy wywołuje nostalgię w mediach. Pragnienie zapełnienia pustki w centrum politycznym. Nic dziwnego, że już wykreowano w mediach zmartwychwstałą Unię Wolności. Wedle wampirycznego pomysłu. Oto do starego, wysuszonego ciała wpompowuje się świeżą krew. Jeszcze młodych, jakże dynamicznych działaczy zaimportowanych ze środowisk bliskich prezydentowi Kwaśniewskiemu. Na przykład z tajemniczego, paramasońskiego Stowarzyszenia „Ordynacka”. Skupiającego byłych działaczy ZSP i SZSP. Obecnie często w wieku dyrektorskim i z dyrektorskimi posadami. Ludzi nowej klasy średniej, tak wymarzonej, wyczekiwanej przez centroliberalnych publicystów. Patronem tej formacji miałby być Aleksander Kwaśniewski, redaktorem naczelnym Adam Michnik, a przywódcą któryś z poróżnionych z Millerem liderów SLD. Byt ów już istnieje w mediach. Czy zaistnieje w rzeczywistości? Jeśli tak, to czy dopiero po wyborach parlamentarnych i prezydenckich w 2005 r.?
Partia centrowa powinna w Polsce powstać. Bo scena polityczna nie znosi pustki. Bo podział: radykalna, populistyczna prawica i stonowana, propaństwowa, pragmatyczna lewica nie utrzyma się długo. No i dlatego, że po wejściu do Unii Europejskiej nasza reprezentacja będzie w strasburskim parlamencie. A tam wszelkie sprawy uzgadnia się nie w delegacjach narodowych, lecz partyjnych. Każdy, kto chce tam coś znaczyć, musi być w którejś z frakcji europejskich partii politycznych. Prawica polska przestanie być antykapitalistyczna, lewica przestanie się mizdrzyć do byle biznesowych środowisk. Słowem – socjaldemokraci zsocjaldemokratyzują się, liberałowie zliberalizują się, a chrześcijańscy demokraci odnajdą prawidłowe relacje partia-Episkopat miejscowego Kościoła katolickiego.
Zmarła właśnie Unia Wolności miała zawsze kłopoty przy zapisywaniu się do europartyjnych struktur. Jednych ciągnęło do socjaldemokratów, innych do chadeków. Nic dziwnego, że i to rozdarcie śmierć UW przyśpieszyło. Puste po UW pole rychło zostanie zapełnione. Ale czy tylko przez transfuzje świeżej krwi do papierowego ciała zmarłej UW?

 

Wydanie: 2002, 50-51/2002

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy