W brydża czy w dupnika

Główna wiadomość w czwartkowe popołudnie to zawieszenie przez Jarosława Kaczyńskiego Pawła Zalewskiego w prawach członka partii i skierowanie przeciwko niemu sprawy do sądu partyjnego. Powodem jest dość oględna, choć wyraźna krytyka postępowania Anny Fotygi przed Komisją Spraw Zagranicznych Sejmu, którą poseł wygłosił w Radiu TOK-FM. Pierwsze uderzenie zrobił minister Łopiński z Kancelarii Prezydenta, pokazując, o co chodzi. Oczywiście nie o krytykę pani Fotygi, bo jakie znaczenie miałoby krytykowanie listonosza od przesyłek zagranicznych. Zalewski chcąc się dowiedzieć, jak było w Brukseli, a potem żaląc się, że nadal nic nie wie, ugodził w prezydenta swojego brata. Pytał bowiem w istocie, jak to się stało, że Lech Kaczyński nie dopilnował, by w mandacie negocjacyjnym zapisano wprost, że chodzi o dwuletnie liberum veto dla Polski. Bez tego dwuletniego veto, jakkolwiek by ten postulat oceniać, tak zwany sukces brukselski zamienia się w „danie ciała”. I to przez kogo? Ho! ho!
Zalewski popełnił zbrodnię, która nigdy nie będzie mu wybaczona, i jak długo PiS pozostanie „kaczystanem”, a on w PiS, tak długo będzie miał przechlapane. Kiedy wiadomość o zawieszeniu znalazła się w mediach, oczywiście zapytano samego posła, jak się do tego odnosi. Co można powiedzieć o jego wystąpieniu? W odbiorze było smutne, bo robił wrażenie, jakby mu godność osobista gdzieś odpłynęła. I nie chodzi o to, że się nie stawiał, lecz o to, że każdą niemal frazą przyginał się i wystawiał, co trzeba, na partyjne baty, składając kilkakrotnie akty lojalności wobec PiS, prezydenta i premiera. Przykre w patrzeniu, ale nie znam jego zamiarów, może dobre w tym, co chce zrobić z tą sprawą. Zgadzam się jednak z opinią Piotra Najsztuba wypowiedzianą w ten czwartek, że poseł stanął przed próbą. Zalewski nie odzyska zaufania Kaczyńskich, choćby się nie wiem jak przed nimi kajał. Jak się odpowiednio wytarza, zostawią go w partii. Ale po takim wytarzaniu już się nie jest, kim się było. I mała szansa, że się jeszcze będzie.
Ale oprócz osobistej sprawy Zalewskiego jest problem ważniejszy i trochę zagadkowy. On jest szczególnie zagadkowy dla dziennikarzy miłujących PiS, Braci i IV RP, bo widzą, jak szef ukochanej partii wywala co mądrzejszych działaczy, zastępując ich najzwyklejszymi kreaturami, których cechą dominującą jest psia wierność. Nie rozumieją, po co on to robi, przecież, powiadają, może to zaszkodzić PiS w oczach wyborców. Są pewni, że gra się nadal w brydża, według znanych reguł, w rzeczywistości, w której liczą się umiejętności graczy, a nie gotowość do stanięcia za wodzem w nakazanym ordynku i pomaszerowania, gdzie każe. Na przykład by zagrać z licznymi wrogami w dupnika. To się wydaje tak nieprawdopodobne, że aż strach pisać, co jednak zrobić, kiedy czuje się skradanie drapieżnika (patrz: „Przegląd” nr 22), kiedy słyszy się trzask gałązek łamanych przez jego łapy, interpretowany przez otoczenie jako odgłos niewinny bądź niezrozumiały, jak choćby to wywalanie wartościowych działaczy, lecz potencjalnie niepokornych, by armia nie zadrżała w chwili próby. Fantazja? Może. Histeria? Może. A jak nie? Pozwolę sobie tutaj na dłuższy cytat z artykułu Jacka Żakowskiego „Zniebazstąpienie” z ostatniej „Polityki”. Poczułem gęsią skórkę na plecach. Oto on:
„Ustawa o zarządzaniu kryzysowym pozwala władzy bez żadnej parlamentarnej kontroli i bez specjalnego powodu wprowadzić coś w rodzaju stanu wyjątkowego z użyciem wojska. Początkujący sędziowie zostali faktycznie sprowadzeni do roli urzędników rządowych. Projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym sprawia, że skargi Trybunał mógłby rozpatrzyć dopiero po paru latach. W praktyce po konstytucyjnym terminie wyborów… A zastrzeżenie do Europejskiej Karty Praw Podstawowych ogranicza presję Europy w obronie polskiej demokracji… Tak czy inaczej narzędzia prawdziwej rewolucji, która może uderzyć w konstytucyjny porządek, są prawie gotowe. Pierwsze erupcje szaleństwa wzmacniają podejrzenie, że władza… może chcieć zrobić z tych narzędzi użytek” (podkreślenie moje – W.K.). Pytanie, w co się naprawdę toczy gra. Ciągle w brydża, czy już w dupnika?

KALENDARZ POŚCIGU ZA UKŁADEM
Minęło 643 dni od rozpoczęcia pościgu za układem!
a „UKŁADU” ANI ŚLADU, zaś o nowym GADU, GADU!

 

Wydanie: 2007, 28/2007

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy