Wielkie przeciekanie

Tajna informacja ministra Barcikowskiego, szefa tajnej policji rzecz jasna, została od razu ujawniona. Aby ją rozpowszechnić, posłowie Ligi Polskich Rodzin musieli zgłosić wniosek o ujawnienie debaty. Wszyscy byli za, bo wiadomo, że nic tak nie sprzyja upowszechnieniu przekazywanej posłom wiedzy jak jej utajnienie. Dwa razy zdarzyło mi się uczestniczyć w „tajnych” obradach. Dwa razy ciekło jak z durszlaka.
W zeszłym tygodniu ciekło szybko, bo wszyscy spieszyli się bardzo. Cieknący posłowie, bo debatowano późną, nocną porą, i stojący u drzwi dziennikarze. Bo czas najwyższy był zamknąć ostatnie wydania gazet, radiowych i telewizyjnych dzienników. Komórki aż furczały.
Ciekło zupełnie niepotrzebnie, bo wszystko, co miał do powiedzenia minister Barcikowski na utajnionym posiedzeniu, od wielu godzin jawnym było. Wcześniej mówił o tym na zamkniętym, tajnym posiedzeniu sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych oraz na poufnym posiedzeniu Konwentu Seniorów. Relacje z obu spiczów szybko rozpełzły się po Wysokiej Izbie. Były konfrontowane ze sobą, porównywane i uzupełniane. Toteż nic dziwnego, że zaraz po pierwszym wystąpieniu ministra sala plenarna utajnionego posiedzenia rozrzedziła się niczym włosy zapracowanego dygnitarza. Pozostali entuzjaści informacji tajnych, ludzie o spiskowym myśleniu. Gdybający, czemu minister Barcikowski powiedział to, co powiedział. Czy rozpoczął swym wystąpieniem misterną grę z parlamentem? Czy uknuł prowokację jakąś?
Zwolennicy spisków i prowokacji zauważyli, że najbardziej zainteresowani w utajnieniu, czyli upowszechnieniu informacji ministra Barcikowskiego, byli prawicowcy, antybalcerowiczowscy posłowie LPR, PSL i Samoobrony. Ministrowi Barcikowskiemu udała się rzecz niespotykana – doprowadził do sojuszu PSL i Samoobrony. Formacji reagujących na siebie alergicznie. Zaiste wielka jest siła Balcerowicza. Pogodził w nienawiści do siebie obie partie.
Literalnie minister Barcikowski ujawnił znaną wszystkim dziennikarzom, a nawet niektórym posłom prawidłowość rządzącą naszym rynkiem mediów. Otóż zwykle tak zwane dziennikarstwo śledcze polega na tym, że dziennikarz otrzymuje dokumentację artykułu albo prawie gotowy materiał. Rzadko kiedy sam na trop wpada, śledzi, sprawdza. Nie ma na to czasu, nie ma wystarczającej wiedzy ani umiejętności operacyjnych. Gdyby sam śledził, rychło umarłby z głodu. Redakcje płacą dziennikarzom marnie. Nawet markowy „Śledczy” musi chałturzyć, żeby żyć na przyzwoitym poziomie. Taką dokumentację dostarczają osoby zainteresowane dokopaniem władzy czy władczej instytucji. Przegrana w przetargu firma, wyrolowany kandydat na wysokie stanowisko, wyrzucony z pracy. Nierzadko interesowną zawiść łączą z chęcią otrzymania honorarium. Bezinteresowna zawiść zdarza się, niestety, coraz rzadziej. Oczywiście, w gronie doręczycieli pasztetów na władzę i władcze instytucje są też zawodowi lobbyści. Bywają współpracownicy obcych tajnych służb. Częściej są to nasi tajniacy wykonujący „przecieki kontrolowane”, podwładni ministrów Barcikowskiego, Janika, Kurczuka, Szmajdzińskiego.
Otrzymują takie pasztety dziennikarze różni. Sprzedajni, naiwni, marzący o sławie. O ile sprzedajni są uczciwi propagandowo, to naiwniacy mogą narobić więcej szkody. Wpuścić siebie i redakcję w działania społecznie szkodliwe. Ale to nie dziennikarze inicjują intrygi. Nie oni są właścicielami informacji tajnych czy poufnych. I wszelkie działania, które mogą być odebrane jako cenzuralne, zastraszające dziennikarzy z góry są przegrane. Jedynie nastawią wrogo do władzy.
Zamiast tropić dziennikarzy, którzy żywią się przeciekami, pora zająć się osobami, które przecieki dają; władza powinna częściej analizować przyczyny powstawania przecieków. Zastanowić się, czy w spornych przetargach, nominacjach nie było nieprawidłowości. Inaczej będziemy mieli ośmieszające jedynie Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego zdarzenia, jak wspomniane „tajne” obrady. Bo po wynalezieniu ksero, minimagnetofonu i telefonu komórkowego tajność w urzędach i firmach się skończyła.

Wydanie: 2003, 49/2003

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy