Kto ma jedzenie, ten ma władzę

Kto ma jedzenie, ten ma władzę

Dlaczego mężczyźni gotują, co łączy kapustę i terytorium, o ptasim mleczku i stadzie Piotr Najsztub i Dorota Sumińska Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego tak wielu mężczyzn zaczęło gotować? Wręcz stało się to modą. Piotr Najsztub: Ja nie jestem pokłosiem tej mody. W moim przypadku to była konieczność. Moja matka nigdy nic nie ugotowała. Przez jakiś czas karmiła mnie babcia, lecz bardzo szybko się usamodzielniłem. Mogę powiedzieć, że gotowałem od zawsze. A co do twojego pytania – mężczyźni zaczęli gotować z braku innych „sprawdzalnych” zajęć. Bo mężczyzna lubi, żeby efekt jego pracy był natychmiast sprawdzalny. I gotowanie takie jest – bo albo coś, co ugotujesz, jest dobre, albo nie. Oczywiście lepszy jest wariant pierwszy. To mężczyzna nie mógłby pracować fizycznie? PN: Ale to go nie rozładuje. (Poza tym, wbrew pozorom i jakkolwiek śmiesznie by to zabrzmiało, ilość pracy fizycznej jest ograniczona). Wielu mężczyzn pracuje w korporacjach. To stosowanie się do korporacyjnych reguł, pięcie się po korporacyjnych szczebelkach jest dla mężczyzny gorsze do zniesienia niż dla kobiety. Ona jednak wychowana jest w duchu, że świat da albo nie da, a mężczyzna, który chciałby się pokazać, zaistnieć, zostaje wtłoczony w taką coraz bardziej powszechną machinę. I znosi to fatalnie. (…) Powiem ci jeszcze, dlaczego w kuchniach restauracyjnych pracują głównie mężczyźni. To się nie wiąże ani z poczuciem smaku, ani z umiejętnością gotowania, tylko – z jednej strony – z umiejętnością opanowywania nerwów, a z drugiej – odpuszczania. (…) Dorota Sumińska: A ja sądzę, że po prostu mężczyźni są w kuchni bardziej twórczy, ponieważ nie trzymają się zasad. Kobiety robią tak, jak robiły ich mamy, tak jak jest w przepisie. Mężczyźni nie boją się innowacji. I dlatego często są lepszymi kucharzami od kobiet. (…) Gotujesz, masz knajpę. Ile jest w tym sztuki, a ile rzemiosła? PN: W restauracji nie ma miejsca na sztukę. Po prostu musisz wydać jedzenie na czas, ma być gorące i smaczne. I nie może zawierać chemii. A czy na poziomie tworzenia przepisów można mówić o sztuce? Nie. W Przegryziu część przepisów jest moja. Mnie te dania smakują i dlatego tam są. (…) Nie podnosiłbym gotowania do rangi sztuki. Sztuka jest zupełnie czym innym. Niepotrzebnie dajesz się przerazić określeniami, że sztuka, talent, mistrzowie… Mnie to wkurza. Tak jak telewizyjne programy kulinarne, w których walczący o fartuch gotują w pędzie, w ostrej rywalizacji, a prowadzący maestro wylewa na nich pomyje. Wiem, że to na użytek telewizji… PN: Nie tylko, bo założeniem tych programów jest wykształcenie i wyłonienie zwycięzców, czyli kucharzy, którzy mogą trafić do każdej, nawet najlepszej knajpy. A w każdej knajpie jest spina. To nie tak, że na zapleczu panuje błogi spokój i radość z gotowania. Tam wszyscy są spoceni, bo trzeba działać szybko. (…) Te programy oddają klimat pracy na zapleczu dobrej kuchni, która ma dużo klientów. Ciebie też taka walka podnieca? To dlatego otworzyłeś restaurację? PN: Walka toczy się w dużej restauracji. To nie dla mnie. Ja miałem malutką restauracyjkę i nigdy nie stałem na kuchni wydawczej, czyli nie wydawałem dań. Wydawała je kuchnia na parterze, a ja gotowałem część dań z karty w swojej kuchni na piętrze. Wszystko robiłem sam, lecz w zamian miałem święty spokój. (…) DS: A ja bym powiedziała – kto ma jedzenie, ten ma władzę. Jedzenie jest też bardzo dużym afrodyzjakiem. I nie chodzi mi o ostrygi, bakłażany czy im podobne, lecz o całość. Skądś się przecież wzięło powiedzenie „Przez żołądek do serca”. Ktoś, kto posiada jedzenie, kto karmi, zawsze jest kimś bardzo ważnym. Tak jest w kulturach mniej lub bardziej rozwiniętych i tak jest w świecie zwierząt. Na przykład u szympansów za banana czy inny owoc można otrzymać seks… Prostytucja?! DS: Zaraz prostytucja! PN: Po prostu handel wymienny. DS: U ludzi jest dokładnie tak samo. Onasis, który do wielkoludów nie należał, powiedział, że gdy stoi na swoim portfelu, to ma metr dziewięćdziesiąt wzrostu. A co było w tym portfelu? Banany! I jak ta wymiana wygląda? DS: Normalnie. Pewnej szympansicy spodobał się pewien szympans. Znalazła jakieś fajne orzeszki czy banany, przyszła do niego i mówi: „Zobacz, jakie mam smakołyki”. A skoro się poczęstował, to wypadałoby się odwdzięczyć. Bo za darmo nic nie ma. Myślałam, że zwierzęta zdobywają pożywienie tylko po to, by zaspokoić głód. DS: U zwierząt, tak samo jak wśród ludzi, pożywienie odgrywa ogromną

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 32/2017

Kategorie: Wywiady