Państwo polskie nie tylko pozbawiło kobietę należnych jej praw obywatelskich, ale triumfalnie wpędza ją w ubóstwo Wicepremiera Romana Giertycha oczywiście nie interesuje życie Alicji Tysiąc, tylko własna kariera polityczna. W podlegającym mu resorcie edukacji powołał zespół ekspertów, który przygotował 30-stronicowe sprawozdanie uzasadniające odwołanie od wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który kobiecie przyznał odszkodowanie. Prawdopodobnie koszty pracy zespołu oraz procedury odwoławczej przekroczą wartość samego odszkodowania, na które czeka skarżąca. Alicja Tysiąc, która w wyniku trzeciej, szkodliwej dla jej zdrowia ciąży, stała się niemalże osobą niewidomą, kilka dni temu usłyszała od lekarzy kolejną straszną diagnozę. U jej najstarszego, 13-letniego już dziecka ujawniła się epilepsja. Pięcioosobowa rodzina – Alicja, troje dzieci: Krystian, o rok młodsza Patrycja i pięcioletnia Julka oraz partner Alicji – żyje na 29 m kw. Pokój przedziela na pół zwalisty regał, żeby każdy miał swój mały kącik. Matce grozi jednak eksmisja z powodu zaległości w czynszu, mimo to ona wciąż stara się zamienić ten lokal na większy, wygodniejszy. Bez spłaty długu jest to niemożliwe. Odszkodowanie przyznane przez Trybunał jakoś rozwiązałoby najbardziej palące potrzeby, ale… Procedura odwoławcza odsunie wypłatę pieniędzy co najmniej o kilka miesięcy, jeśli nie lat. Alicji Tysiąc pozostaje już tylko prośba o jałmużnę. – Każda, nawet mała kwota może być pomocna – napisała do redakcji „Przeglądu”. Krótka radość ze zwycięstwa Sprawa Alicji Tysiąc, której Trybunał przyznał odszkodowanie za utratę zdrowia i złamanie jej praw obywatelskich, nieoczekiwanie się skomplikowała. Okazało się, że wyrok Trybunału to już nie uznanie winy państwa w jednej konkretnej sprawie, ale walka całych systemów ideologicznych. Rządu, który odwołał się od wyroku Trybunału zasądzającego na rzecz poszkodowanej w sumie 36 tys. euro, zupełnie nie interesuje los ofiary zaniechania, kobiety z trójką dzieci i pierwszą grupą inwalidzką. Rząd się martwi tylko tym, że jeśli wypłaci odszkodowanie, zresztą niewysokie w stosunku do szkód, to otworzy furtkę innym kobietom znajdującym się w podobnej sytuacji, a tej furtki otwierać nie chce za żadne skarby. Trybunał w Strasburgu i jego wyroki to jedno, a pryncypia ochrony życia to drugie. W Polsce wiemy lepiej, co jest dobre dla każdej kobiety, i staramy się unikać wszelkich wyjątków. W marcu 2007 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał postanowienie, w wyniku którego Alicja Tysiąc odniosła zwycięstwo nad lekarską hipokryzją i urzędniczym ciemnogrodem. Nie tylko ona odzyskała nadzieję, lecz także wiele innych kobiet, które były i są w podobnej sytuacji. Łatwo nie było, bo strona rządowa solidnie się przygotowywała do odparcia zarzutów. Oddelegowała do Francji liczną ekipę specjalistów z Ministerstwa Zdrowia i Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Eksperci z dziedziny medycyny i prawa wykorzystaliby najdrobniejszą lukę w procedurach czy opisie przypadku Alicji Tysiąc, aby udowodnić, że jej skarga nie ma sensu. Alicja Tysiąc też nie pojechała sama. Wsparcia merytorycznego i prawnego udzieliły jej Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny oraz Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Jej eksperci zwrócili uwagę na liczne przypadki nieprzestrzegania w Polsce art. 3 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, polegające na odmowie aborcji w przypadku, kiedy jest to prawnie dozwolone. – W Polsce powstała sytuacja, w której kobieta w ciąży nie może liczyć na taką samą ochronę zdrowia i życia jak inni pacjenci – podsumował Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Po rozważeniu wniosku oraz argumentów stron zapadł wyrok na niekorzyść państwa, stawiającego ideologię ponad prawem. Trybunał nie zajmował się odpowiedzią na pytanie, co jest słuszne: bezwzględna ochrona życia poczętego czy prawo kobiety do aborcji? Interesowały go elementy proceduralne i to, czy rzeczywiście Alicja Tysiąc wyczerpała wszystkie możliwości leczenia. – To była moja trzecia ciąża – mówiła przed Trybunałem autorka skargi. – Lekarze wspominali, że istnieje ryzyko pęknięcia siatkówki i mogę stracić wzrok. Takie zagrożenie było już przy poprzedniej ciąży, kolejna nie powinna się była zdarzyć. Jednak w moim przypadku żadna antykoncepcja hormonalna nie wchodzi w grę, a prezerwatywa zawiodła. Choć prawo dawało możliwość legalnego usunięcia ciąży
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz









